Do mrożącego incydentu doszło w czwartek w londyńskim Richmond Park, w którym brytyjski kolarz trenował. Richardson opowiedział o zdarzeniu za pośrednictwem Instagrama, a historia brzmi przerażająco.
Richardson kończył trening około godziny 15:00. Nagle zauważył, że podążają za nim dwa motocykle z czterema mężczyznami w kominiarkach. "Świetnie wiedziałem, że zamierzają ukraść mój rower i zacząłem zastanawiać się, co mogę zrobić" - relacjonował Richardson. Kolarz zawrócił na rondzie i zaczął jechać do oddalonej o około 500 metrów kawiarni. Nie dotarł do tego miejsca, gdyż jeden z motocykli jadący z prędkością ok. 60 kilometrów na godzinę przewrócił zawodnika. To jednak nie koniec. "Chwyciłem się roweru, a drugi motocykl pociągnął mnie po jezdni przez kolejne 100 metrów. Następnie wyciągnęli 15-calową maczetę. W tym momencie pomyślałem, że lepiej odpuścić i zostawiłem rower" - opisał dalej całą sytuację.
Ostatecznie Richardsonowi nie stało się nic poważne. Jak sam zdradził, z całego zdarzenia wyszedł zadrapany, posiniaczony i z opuchniętym biodrem. Kolarz zaznaczył, że jego historia to przestroga dla innych osób jeżdżących w niektórych częściach Londynu, gdyż tego typu sytuacje stają się coraz bardziej powszechne. "Policja spisała moje zeznania i zakwalifikowała to jako napad z bronią w ręku. Miejmy nadzieję, że przestępcy zostaną znalezieni" - dodał kolarz.
Richardson zawodowym kolarzem jest od 2017 r. W 2019 r. zajął szóste miejsce w misrzostwach Wielkiej Brytanii w wyścigu szosowym.