Do wypadku doszło na jednym ze zjazdów. To nie pierwszy raz, kiedy w tym miejscu kolarze upadają, jednak tym razem mogło skończyć się zdecydowanie gorzej. Pechowcem był 26-letni Matej Mohoric. W pewnym momencie stracił panowanie nad rowerem, a przednie koło uderzyło w krawężnik, na skutek czego zawodnik poleciał do przodu i uderzył głową w asfalt. "La Gazetta dello Sport" celnie oceniła, że "kask uratował mu życie". Gdyby nie to, kolarz mógł doznać rozległych obrażeń głowy. Miał też szczęście, że nie złamał sobie karku.
Okropny wypadek na trasie Giro d'Italia. Słoweniec doznał wstrząsu mózgu
Rower Mohoricia rozpadł się na dwie części. Sam zawodnik zdołał wstać o własnych siłach i zdezorientowany opierał się o barierkę. W pewnym momencie podstawiono mu nowy rower, ale kolarz usiadł na jezdni i poczekał na służby medyczne. Słoweniec został przetransportowany do karetki, a nią do szpitala.
Sam zawodnik przekazał już dobre wieści na Twitterze. – Wszystko ok. Mój rower i kask przyjęły impet. Miałem mnóstwo szczęścia. Nie ma złamań, mały wstrząs mózgu i brak bólu głowy. Jestem monitorowany przez lekarzy – napisał Mohorić. Wcześniej lekarz ekipy, Daniele Zaccaria, podał informację, że zawodnik cały czas był przytomny, a Mohorić "zachował się bardzo odpowiedzialnie" wycofując się z wyścigu.
Dziewiąty etap wyścigu dookoła Włoch wygrał Egan Bernal, który jednocześnie objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej. W poniedziałek kolarze przejadą 139 kilometrów, potem nastąpi jednodniowa przerwa w cyklu.