Wtorkowy etap Giro d'Italia z Piacenzy do Sestoli miał 187 kilometrów i był pierwszym poważnym sprawdzianem dla kandydatów do zwycięstwa w całym wyścigu. Kolarze mieli bowiem na trasie aż dziesięć podjazdów, a ostatni był zaledwie dwa kilometry przed metą. W dodatku warunki atmosferyczne nie ułatwiały zadania kolarzom, bo padał deszcz.
Wtorkowy etap znowu należał do uciekinierów. Zrobiło to aż 25 kolarzy, którzy szybko wypracowali sobie sześciominutową przewagę nad resztą stawki. Przez wiele kilometrów prowadził duet: Rein Taaramäe (Intermarche-Wanty-Gobert Materiaux) i Christopher Juul-Jensen (Team BikeExchange). Estończyk i Duńczyk nie wytrzymali jednak narzuconego tempa na ostatnim podjeździe. Zostali dogonieni pięć kilometrów przed metą. Wtedy na atak zdecydował się Amerykanin Joe Dombrowski (UAE Team Emirates), który samotnie dojechał do mety.
Dombrowski wygrał z trzynastosekundową przewagą nad Alessandro De Marchim (Israel-Start Up Nation). To jednak 34-letni Włoch został nowym liderem wyścigu. Ma przewagę 22 sekund nad Dombrowskim i 42 nad Belgiem Louisem Vervaeke (Alpecin-Fenix).
Piąty etap Giro d'Italia, liczący 177 kilometrów z Modeny do Cattolicy odbędzie się w środę.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!