W czerwcu 2018 r. Ryszard Szurkowski uległ poważnemu wypadkowi na trasie wyścigu w Kolonii. Od tego czasu walczył o powrót do zdrowia i odzyskanie choć części dawnej, imponującej sprawności i formy. Zmarł w poniedziałek 1 lutego.
Śmierć Szurkowskiego to wielka strata dla polskiego sportu, a dla kolarstwa szczególnie. Mistrza i trenera żegnają jego koledzy i podopieczni, m.in. Lech Piasecki i Zenon Jaskuła.
- Zawsze mówiono o nim, że jest w historii naszego kolarstwa największy, najwybitniejszy, najbardziej utytułowany. I słusznie. To lider złotej ery, lider kolarzy Henryka Łasaka wygrywających Wyścig Pokoju. Szkoda, że Szurkowski nie mógł przejść na zawodowstwo i sprawdzić się w innych wielkich wyścigach - mówi Czesław Lang.
Szurkowski urodził się w 1946 r., Lang w 1955, i to on został pierwszym polskim zawodowym kolarzem.
- Ryszard był kolarzem wybitnym, bardzo myślącym i choć pewnie nie byłoby mu łatwo wygrać klasyfikacji generalnej Tour de France, to etapy na wielkich tourach na pewno by wygrywał. I wyścigi klasyczne jak Mediolan - San Remo, Paryż - Roubaix czy Tour des Flandres na pewno by wygrywał. I mistrzostwa świata. Wyobrażam sobie, jak dużo by osiągnął, gdyby mają 22-23 lata wyjechał na przykład do Włoch i startował w zawodowej grupie - dodaje Lang.
Lang po przyjeździe do Włoch przekonał się, jak znany w Italii jest Szurkowski. - Włosi mówili, że "corridori polacchi" są bardzo mocni. Mieli przed polskimi kolarzami wielki respekt, wymieniali Szurkowskiego, Szozdę i jeszcze kilku - opowiada.
- Szurkowski był moim idolem. Widziałem go na Wyścigach Pokoju. W maju co roku wszystko zamierało, ulice były puste, cała Polska oglądała wyścig. Kolarstwo było u nas tak samo popularne jak piłka nożna. Na mnie zwycięstwa Szurkowskiego robiły wielkie wrażenie. Oglądałem je, a później w swojej małej miejscowości po zakończeniu transmisji ścigałem się z kolegami na przeróżnych rowerach i każdy chciał być Szurkowskim - podsumowuje Lang.