Mistrzostwa świata przeniesione przez pandemię koronawirusa ze Szwajcarii do Włoch zaczęły się w czwartek. Jazdę indywidualną kobiet na czas wygrała Holenderka Anna van der Breggen, a Polka Anna Plichta zajęła 14. miejsce.
Mistrzostwa potrwają do niedzieli. Zakończy je wyścig mężczyzn ze startu wspólnego. Wtedy będziemy kibicować Michałowi Kwiatkowskiemu, który niedawno wygrał etap na Tour de France, pokazując wielką formę. Ale duże emocje powinny przynieść również piątkowa czasówka z Maciejem Bodnarem i Kamilem Gradkiem oraz sobotni wyścig pań z Katarzyną Niewiadomą.
Piotr Wadecki: Sezon jest bardzo dziwny, bo trzeba go zmieścić w trzech miesiącach. Dla wszystkich drużyn i zawodników to jest ogromne wyzwanie logistyczne. I są tacy, którzy muszą rezygnować z niektórych startów. Jak Rafał Majka i Paweł Poljański z mistrzostw świata.
- Oni przygotowują się do Giro d'Italia, są już we Włoszech, ale w mistrzostwach nie wystartują, bo chcą ograniczyć do minimum ryzyko zakażenia koronawirusem. To ekipy nakładają na kolarzy zakaz startu w innych imprezach niż te, które ich ekipy wybrały.
- Niestety, kolarze mają podpisane kontrakty z zespołami i jak się zespołowi jakiś start nie podoba, to kolarz nie weźmie udziału. Trochę to dziwne, bo wydawałoby się, że każdej ekipie zależy, żeby mieć u siebie koszulkę mistrza świata. Widocznie jednak włodarze Bory uznali, że Giro jest ważniejsze w tym trudnym sezonie i wobec tego nie można ryzykować.
- Pewnie tak by było. Ale idealnie byłoby mieć w końcówce wyścigu dwóch mocnych graczy. Wierzę, że i Michał, i Rafał w decydującym momencie byliby wysoko i wtedy łatwiej byłoby nam wszystko rozegrać. Rafała nie ma, będzie trochę trudniej, ale jedziemy ekipą dobrze przygotowaną, zdeterminowaną. Taką, która już jechała z Michałem na mistrzostwach świata i pokazała, że potrafi tak pojechać, żeby lider był odpowiednio zabezpieczony i żeby mógł walczyć o najwyższe cele.
- Michał pokazał na Tour de France świetną dyspozycję. Wierzę, że uda mu się ją utrzymać. A wtedy przy odrobinie szczęścia, pomocy kolegów i sprzyjających wiatrach powinno być dobrze.
- Prawdopodobnie Michał uznał, że nie ma sensu się wypalać, bo zaraz mistrzostwa świata, a tuż po nich ciężkie klasyki w Belgii. Pewnie Michał uznał, że pokonać Roglicia, Pogacara czy Dumoulina byłoby bardzo ciężko, więc lepiej myśleć już o mistrzostwach i następnych startach. Dlatego pojechał asekuracyjnie.
- Bardzo mocno. I jest nietypowa, ma tylko 32 km, a zawsze na mistrzostwach to było około 50 km. Trasa nie jest wymagająca, będzie szybka jazda. To pasuje i Maćkowi Bodnarowi, i Kamilowi Gradkowi. W piątek będzie nas reprezentowała ta dwójka. Na czas pojadą wicemistrz i mistrz Polski w tej specjalności.
- Tu też zupełnie płasko nie będzie, jakieś hopki są.
- Maciek jest we Włoszech już od kilku tygodni, mocno się przygotowuje. Wierzę, że będzie walczył o pierwszą "dziesiątkę", może nawet "piątkę".
- Oczywiście zawsze chłopaki stając na starcie myślą o medalu, o pierwszym miejscu. I Maciej, i Kamil są w formie, trasa im odpowiada. Ale o medal będzie bardzo trudno. Bardzo. Na pewno nie możemy powiedzieć, że panowie tu sobie urządzą rewanż za mistrzostwa Polski.
- Tak, a na Tourze zamienili się miejscami, Maciek był lepszy o jedną sekundę. Niesamowite, bo jedna sekunda to jeden zakręt wzięty odrobinę lepiej. Pięć-dziesięć-piętnaście sekund to tak naprawdę ten sam poziom. A sekunda różnicy? Kosmos.
- Jasne, że tak. Trener Mazur jest oczywiście bardziej na bieżąco, jeśli chodzi o formę zawodniczek, ale ja jestem pod wrażeniem formy Kasi na niedawnym Giro. Tamta jej dyspozycja i wynik rozpalają nasze nadzieje na jej sukces na mistrzostwach.
- Chłopaki bardzo się interesują sportem i wiedzą, z kim najbardziej kibicom kojarzy się Imola. W piątek, w trakcie rekonesansu trasy, na pewno będzie chwila, żeby się zatrzymać na tym feralnym zakręcie i oddać hołd wielkiemu sportowcowi. Ale generalnie czasu na wszystko jest bardzo mało, bo mistrzostwa okrojono do czterech dni, bez wyścigów młodzieżowców, a tylko z elitą kobiet i mężczyzn. Ale dobrze, że UCI w ogóle znalazła kogoś, kto chciał zorganizować mistrzostwa, wobec wycofania się Szwajcarów.
- Pamiętam, jak mnie Telewizja Polska wpuściła w maliny, ukrywając w aucie kamerę. Nic nie wiedziałem, że mnie nagrywają!
- Z moim synem. Tłumaczył mi, co się dzieje na czele wyścigu. Ekipy miały radio wyścigu, które bardzo słabo działało, prawie nie podawało informacji. Z kolarzami nie wolno było nam się kontaktować. Telewizorów nie wolno było nam mieć. Wiedziałem, że Michał ucieka, a syn mnie na bieżąco informował, jaką ma przewagę.
- Tak, przed telewizorem, w Polsce. A że przewaga "Kwiatka" wynosiła 4-5 sekund, to emocje były niesamowite. Ostatnie 15 km to były ciągłe raporty zdawane mi przez syna.
- Selekcjonerzy reprezentacji spróbują przekonać UCI, żeby się zgodziła na łączność radiową z zawodnikami. Trudno powiedzieć czy nam się uda.
- Na pewno bardzo chętnie to powtórzy. Wiem, że po zwycięstwie Michała w 2014 roku ustawiał wszystkich na baczność przed telewizorem, gdy Michał stawał na podium i grano mu hymn.
- Piętnaście, więc już mocno świadomie wszystko przeżywał. I chyba nawet jeszcze mocniej niż ja. Pięknie byłoby to powtórzyć.