Tadej Pogacar do Francji przyjechał po zbieranie doświadczeń. Podkreślał w rozmowach z dziennikarzami, że jego największym marzeniem był sam start w Tour de France. I choć nie zapowiadał walki o zwycięstwo, eksperci byli zgodni - 21-latek może sprawić w tym roku wielką niespodziankę. Słoweniec już jako junior pokazywał się z bardzo dobrej strony, przez co UAE-Team Emirates, jeden z najlepszych zespołów, nie bał się podpisać się z nim w 2018 roku umowy, która już na początku tego sezonu została przedłużona do końca 2024 roku.
W ubiegłym roku zadebiutował w wyścigu trzytygodniowym, startując w Vuelta Espana. Pogacar miał tam zbierać doświadczenie, być wsparciem dla Fabio Aru, lidera swojej ekipy. Bardzo szybko jednak dostał zgodę na walkę o jak najlepszy wynik, bo Włoch nie był w stanie włączyć się do rywalizacji z pozostałymi faworytami. Słoweniec swoją szansę wykorzystał znakomicie - dojechał do Madrytu na 3. miejscu w klasyfikacji generalnej, wygrywając aż trzy etapy i klasyfikację młodzieżową.
Tegoroczny Tour de France nie rozpoczął się dla niego dobrze. Pogacar stracił czas na wietrznym 7. etapie. Słoweniec jednak jako jeden z nielicznych próbował ataków, odzyskując cenne sekundy. Przez cały wyścig utrzymywał tempo Primoza Roglicia, będącego liderem, co pozwoliło mu przesunąć się w klasyfikacji na 2. pozycję, ze stratą niespełna minuty do kolarza grupy Jumbo-Visma, wspieranego przez najsilniejszy zespół tegorocznej rywalizacji.
I gdy wydawało się, że Roglić w sobotę będzie mógł świętować zwycięstwo w tegorocznym Tour de France, Pogacar napisał nową historię kolarstwa. Podczas jazdy indywidualnej na czas utrzymywał tempo najlepszych "czasowców" na płaskim odcinku, by potem, na 6-kilometrowym podjeździe pod La Palnche des Belles Filles nadrobić przeszło minutę. Roglić stracił do niego blisko dwie minuty, oddając żółtą koszulkę lidera tuż przed wjazdem na Pola Elizejskie.
Będący na mecie z najlepszym czasem Tom Dumoulin nie wierzył w to, co zrobił Pogacar, który wyprzedził go minutę i 21 sekund. - Nie mam pojęcia, jak Pogacar wspiął się o minutę szybciej ode mnie. Nie braliśmy tego nawet pod uwagę. Zwycięstwo w Tour de France uciekło nam z rąk - powiedział Dumoulin, partner Primoża Roglicia z ekipy Jumbo-Visma.
Sam Pogacar nie do końca mógł uwierzyć w to, że dzięki doskonałej czasówce do Paryża wjedzie jako zwycięzca tegorocznego Tour de France. - Moim celem nie było wygranie Tour de France - moim marzeniem było po prostu w nim wystąpić. Nawet po trzecim miejscu na Vuelcie nie pomyślałbym, że mogę wygrać Wielki Tour. Wiedziałem, że mogę konkurować z najlepszymi, ale gdy spytacie mnie za tydzień, czy miesiąc, nadal nie będę mógł uwierzyć w wygraną w Tour de France - powiedział Słoweniec po odebraniu żółtej koszulki lidera przed ostatnim etapem.
Zwycięstwo Pogacara w tegorocznym Tour de France jest tym cenniejsze, że Słoweniec jest pierwszym kolarzem od 1972 roku, który wygrał aż trzy klasyfikacje podczas jednego wyścigu. Ostatnio dokonał tego legendarny Eddy Merckx, który oprócz klasyfikacji generalnej wygrał także klasyfikację punktową i kombinowaną (wyliczaną, sumując pozycję w klasyfikacji generalnej, punktowej i górskiej - wygrywał ten, którego suma miejsc była najniższa). Pogacar wygrał klasyfikację generalną, górską i młodzieżową. Słoweniec jest także pierwszym debiutantem, który zwyciężył we francuskim wyścigu od 1983 roku i wygranej Laurenta Fignona.
Wyczyn Pogacara jest tym bardziej szczególny, że pokonał Primoża Roglicia w wyścigu, którego ten drugi nie miał prawa przegrać. Od początku tegorocznego Tour de France był wspierany przez swoją grupę, która kontrolowała każdy ruch w peletonie. Słoweniec na każdym metrze rywalizacji był chroniony przez swoich partnerów, a w kluczowych momentach zawsze jechał na czele grupy, aby móc odpowiednio reagować na każdy atak. Tylko Pogacar był w stanie przez cały wyścig utrzymać się na kole Roglicia, a potem wyprowadzić ostateczny cios w rywalizacji, w której były skoczek nie powinien przegrać. 21-latek, który swoje 22. urodziny będzie świętował dzień po zakończeniu Tour de France, nie potrzebował do tego swojej drużyny, bo w kluczowych momentach musiał radzić sobie absolutnie sam.
Pogacar po raz pierwszy pokazał się ze znakomitej strony w 2016 roku, gdy został mistrzem Słowenii juniorów w jeździe indywidualnej na czas. W tym samym roku wygrał swój pierwszy wyścig etapowy - Giro della Lunigiana, włoski wyścig niższej kategorii. Rok później kapitalnie zaprezentował się podczas wyścigu Tour of Slovenia, gdy zajął 5. miejsce, przegrywając ze zwycięzcą, Rafałem Majką, jedynie o 46 sekund. Słoweniec wygrał wówczas klasyfikację młodzieżową, gdzie pokonał m.in. Daniela Felipe Martineza, tegorocznego zwycięzcę wyścigu Criterium du Dauphine.
W 2019 roku rozpoczął występy w UAE-Team Emirates, jego pierwszej ekipie World Touru. Natychmiast otrzymał okazję do zaprezentowania swojej mocy. Jeszcze w lutym zwyciężył w Volta Algarve. Jeszcze cenniejsze zwycięstwo odniósł w maju, gdy wygrał Tour of California, pokonując m.in. Richiego Porte'a czy Rigoberto Urana. Został także mistrzem Słowenii w jeździe indywidualnej na czas. Z kolei ubiegłoroczna Vuelta Espana, w której zajął 3. miejsce, startując po raz pierwszy w trzytygodniowym wyścigu, udowodniła, że stać go na wielkie sukcesy.
Przed przerwą spowodowaną pandemią koronawirusa rozpoczął zwycięską drogę. Wygrał w Volta Valenciana. Tuż przed przerwaniem sezonu, zajął 2. miejsce w UAE Tour, przegrywając tylko z Adamem Yatesem, a pokonując m.in. Rafała Majkę, Alejandro Valverde czy powracającego do rywalizacji Chrisa Froome'a. Po powrocie do ścigania po raz kolejny udowodnił, że doskonale radzi sobie w jeździe indywidualnej na czas, broniąc tytułu wywalczonego przed rokiem, pokonując o 9 sekund Roglicia. Jak się okazało, ta wygrana dodała mu jeszcze więcej mocy, decydując o losach jego pierwszego Tour de France w karierze.
Francuska agencja AFP, po zwycięstwie Pogacara, zwróciła jednak uwagę na jeden istotny szczegół. Słoweniec jeździ w drużynie UAE-Team Emirates, powstałej na zgliszczach znanego na początku wieku Lampre. Dwóch jego liderów, Leonardo Piepoli i Juan Jose Cobo, którzy odnosili duże sukcesy, zostało zdyskwalifikowanych za stosowanie EPO. Z kolei Riccardo Ricco w 2008 roku został wykluczony z Tour de France, a cały świat obiegły jego zdjęcia, gdy był wyprowadzany przez francuskich żandarmów. To rzuca zupełnie inne światło na grupę, która w ostatnich latach zatrudniła m.in. Fabio Aru, Daniela Martina czy Alexandra Kristoffa, czyli kolarzy o nieskazitelnej reputacji w peletonie.
I choć jeszcze trzy lata temu mało kto zdawał sobie sprawę z potencjału drzemiącego w Pogacarze, Słoweniec może przenieść kolarstwo na inny poziom. Wraz z Remco Evenepoelem, który w kapitalnym stylu wygrał m.in. tegoroczny Tour de Pologne, może zdominować rywalizację w peletonie na lata, łamiąc wszelkie schematy. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby tak młodzi kolarze dyktowali warunki gry, nie czekając na pozwolenie znacznie bardziej doświadczonych liderów.