Kolarze w proteście zsiedli z rowerów. Niebezpieczna trasa. "Bardzo blisko tragedii"

"Nie możemy tego dalej tolerować" - napisał w czasie drugiego etapu wyścigu Dookoła Luksemburga jeden z jego uczestników. To dlatego Jacopo Guarnieri, a wraz za nim inni kolarze, zeszli z rowerów i zaprotestowali przeciw autobusom i autom pojawiającym się na trasie zmagań. To było zwrócenie uwagi na brak bezpieczeństwa, ale też organizacyjny bałagan, który, jak się okazuje, dalej w Luksemburgu trwa.

Zorganizowanie w połowie września wyścigu kolarskiego okazało się dla organizatorów Tour de Luxembourg sporym wyzwaniem. Już po pierwszym etapie zawodów sporo zawodników narzekało na to, co działo się na trasie. Jacopo Guarnieri, na swoje kanały społecznościowe wrzucił screeny z transmisji telewizyjnej, jak kolarze mijają stojące na ulicy auta, które szczególnie licznie zaparkowane były na kilka kilometrów przed metą, gdy kolarze pędzili po drodze z prędkością 70 km na godzinę. - Na 4,5 km przed metą na prawym pasie stał nawet wielki autobus - podkreślał oburzony Guarnieri, prezentując pojazd blokujący pół drogi.

Zobacz wideo Straszny wypadek na Tour de Pologne. "Widziałem mnóstwo krwi na asfalcie"

- Gdzie jest UCI (Międzynarodowa Unia Kolarska)? Organizator powinien za coś takiego zostać ukarany. Nie chcemy od was kolejnego łamiącego serce tweeta o tym, jak bardzo kochacie kolarstwo, chcemy od was ochrony. Jak możecie to tolerować? - ujął to w swym wpisie na Twitterze Guarnieri, a jego wiadomość szybko rozeszła się po świecie i dostała dużo polubień.

Zresztą Włoch opowiedział też o tym, co na trasie przydarzyło się jego koledze z drużyny. Ignatas Konovalovas na początku zawodów utknął w korku, a jazdę przerwała mu też sygnalizacja drogowa i długo palące się czerwone światło. - Miałem wrażenie, że ruch samochodowy na naszej trasie w ogóle nie został zatrzymany - wygłaszał swoje obserwacje Holender Jetse Bol.

"Byliśmy bardzo blisko tragedii"

Drugiego dnia zawodów o braku bezpieczeństwa na trasie luksemburskiego wyścigu było jeszcze głośniej. Jeden z zawodników miał być "dotknięty" przez auto tuż przed startem. Dziennik "Le Quotidien" podawał też, że podczas dalszego ściągania mogło dojść do tragedii na źle zabezpieczonym skrzyżowaniu.

- To była długa prosta - wyjaśniał cytowany przez gazetę kolarz Kevin Geniets. - Samochód nadjeżdżał z lewej strony i zatrzymał się przed nami w ostatniej chwili. Byliśmy bardzo blisko tragedii. Peleton oblany zimnym potem, nie chciał dalej się narażać. Zawodnicy stwierdzili, że w takich warunkach jechać nie będą. Zsiedli z rowerów i zażądali rozmowy z organizatorami. Trwały one długo, a zawodnicy po 100-kilometrowej neutralizacji wyścigu wrócili na trasę dopiero 42 km przed metą.

- Jestem jeszcze młody i peleton, który się zatrzymuje, widziałem pierwszy raz. Są rzeczy, które możemy przemilczeć, ale bezpieczeństwo jest kluczowe - podsumował Geniets, który dodał, że zawodnicy chcieli już wracać do swych hoteli. Przez wzgląd na kibiców, którzy byli na ostatnim odcinku trasy, zdecydowali się jednak, że przejadą ten ostatni fragment. Gazeta dodaje, że zdenerwowanie było spore, a całe zawody były bliskie odwołania. Organizatorzy przedstawili jednak kolarzom, jak będą wyglądały kolejne etapy. Jakoś ich uspokoili.

Zwiększono na nich liczbę motocykli zabezpieczających trasę z piętnastu do dwudziestu dwóch. Zwiększono też liczbę policjantów odpowiedzialnych za zamykanie dróg i pilnowanie uczestników ruchu oraz dodatkowo zabezpieczono najważniejsze skrzyżowania. Tak przynajmniej wyglądała teoria. Kolarze wyruszyli zatem na trzeci, czwartkowy etap wyścigu, choć na mecie dobrych min też mieć nie mogli. Jak relacjonuje luksemburskie "L’Essentiel" wszystkie te środki "nie przeszkodziły peletonowi stanąć koło w koło z samochodem unieruchomionym na rondzie w pobliżu Hassel i ciężarówką zaparkowaną na jezdni na skrzyżowaniu Hellange".

Wyścig Dookoła Luksemburga potrwa do soboty. Startują w nim trzej Polacy: Tomasz Marczyński, Szymon Rekita, i Łukasz Owsian, a jednym z organizatorów zawodów jest luksemburski kolarz Andy Schleck.

Masz ciekawy temat związany ze sportem? Wiesz o czymś, co warto nagłośnić? Chcesz zwrócić uwagę na jakiś problem? Napisz do nas: sport.kontakt@agora.pl

Przeczytaj też:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.