Kolarstwo od lat nie widziało czegoś takiego. "Nowy Eddy Merckx" rzucił piłkarską kadrę Belgii dla roweru

Remco Evenepoel i jego niesamowity atak na ponad 50 kilometrów przed metą decydującego etapu tegorocznego Tour de Pologne przejdą do historii. Kim jest 20-letni Belg, który wygrał wyścig, nokautując swoich rywali w stylu, którego światowe kolarstwo nie widziało od kilkudziesięciu lat?

Atak Remco Evenepoela przypomniał szaleńczy rajd Chrisa Froome'a po zwycięstwo w Giro d'Italia w 2018 roku, gdy na 19. etapie ruszył na ponad 80 kilometrów przed metą w solowy atak, chcąc odrobić ponad 3 minuty straty do ówczesnego lidera, którym był Simon Yates. Nie dość, że straty odrobił, bo Brytyjczyk przyjechał do mety blisko 39 minut za nim, to wygrał etap z przewagą trzech minut nad Richardem Carapazem i przejął prowadzenie w całym wyścigu, utrzymując tę pozycję do jego zakończenia.

Na podobny atak zdecydował się w sobotę Remco Evenepoel, choć powody były zupełnie inne. Jak Belg sam przyznał w rozmowach po zakończeniu rywalizacji, na jednym z podjazdów musiał się niemal zatrzymać, co zmęczyło go bardziej niż sam wjazd na szczyt podjazdu. Gdy zauważył, że nikt nie chce ruszyć z pogonią za kolarzami, którzy próbowali ataków, sam zdecydował się odjechać od peletonu, mając do pokonania w pojedynkę ponad 50 kilometrów. Pomimo faktu, że gonić go próbowali Majka, Fuglsang, Yates, jedni z najlepszych górali, którzy wystartowali w Tour de Pologne, z każdym kilometrem przewaga 20-latka rosła.

Rafał Majka po przejechaniu mety w sobotę podkreślił, że wiedział, że nie ma szans na doścignięcie Belga. - Szacunek dla Remco. Wiedzieliśmy, że jak już pojedzie, to go nie dogonimy. Ja, Jakob, Simon - wszyscy walczyliśmy o 2. miejsce, każdy jechał swoje. Nie mieliśmy dzisiaj żadnych szans z Remco. Przed nim jeszcze długa kolarska kariera. Miejmy nadzieję, że pozostanie tak mocny, jak jest obecnie - podkreślił polski kolarz.

Lang: Rodzi się nowy Eddy Merckx

Z kolei Czesław Lang, dyrektor generalny Tour de Pologne, zauważył, że rodzi się nowa gwiazda światowego kolarstwa. - Rodzi się właśnie nowy Eddy Merckx. Pokazał chłopak, że ma serce do walki. Na mecie w Bukowinie był wyjechany, a jednocześnie pełen emocji. To naprawdę wielka sztuka potrafić dać z siebie wszystko, a nawet jeszcze więcej - podkreślił Lang, opisując wyczyn Belga.

Choć 20-letni Evenepoel dla wielu widzów kolarstwa jest anonimowy, niejednokrotnie już zdążył pokazać swoje ogromne umiejętności. Po raz pierwszy peleton go poznał w 2018 roku, gdy podczas mistrzostw świata w Innsbrucku najpierw zdemolował konkurencję podczas jazdy indywidualnej na czas w kategorii juniorów, a dwa dni później, z jeszcze większą przewagą, wygrał rywalizację juniorów ze startu wspólnego, choć miał masę przygód. Najpierw został zablokowany przez wielką kraksę w peletonie, a potem musiał czekać blisko 2 minuty, zanim otrzymał nowe koło z wozu technicznego. To mu jednak nie przeszkodził dogonić czołówkę, a następnie wyprzedzić na mecie drugiego zawodnika o blisko półtorej minuty.

Zaczynał od piłki nożnej, został gwiazdą kolarstwa

Jeszcze wcześniej, bo podczas mistrzostw Europy juniorów w czeskim Zlinie, także wywalczył podwójny tytuł - zarówno w rywalizacji w jeździe indywidualnej na czas, jak i ze startu wspólnego. W tym drugim wyścigu, na dystansie niespełna 120 kilometrów, wyprzedził jednak rywali o blisko 10 minut. Dokonał tak wielkich wyczynów, choć jeszcze rok wcześniej trenował piłkę nożną, najpierw w juniorach PSV Eindhoven, później Anderlechtu Bruksela i KV Mechelen. Wystąpił nawet w dziewięciu spotkaniach młodzieżowych reprezentacji Belgii. Mając 17 lat, porzucił jednak piłkę na rzecz kolarstwa, także za sprawą swojego ojca, Patricka, który był zawodowym kolarzem. 

Natychmiast podpisał kontrakt z grupą Deceuninck - Quick Step, w której miał spokojnie się rozwijać. On jednak błyskawicznie zaczął podkreślać, dlaczego jest nazywany "mini-Merckxem", bo zaczął zwyciężać w walce z seniorami, pomijając jednocześnie kategorię U-23. Wygrał w swoim stylu jednodniowy wyścig Clasica San Sebastian - odjeżdżając wszystkim faworytom, dojeżdżając na metę z przewagą blisko 40 sekund. Rok zakończył wicemistrzostwem świata seniorów w jeździe indywidualnej na czas, przegrywając jedynie z Rohanem Dennisem. 

- Wszyscy byli cierpliwi wobec Remco i nawet jeśli robi znakomitą robotę, to nadal ma dwa lata na naukę. To, co robi, jest niesamowite, ale najważniejszą rzeczą jest to, że nadal trzyma stopy na ziemi - podkreślił Klaas Lodewyck, dyrektor sportowy Deceuninck - Quick Step, opisując pierwsze osiągnięcia Remco Evenepoela. - Musimy być wobec niego cierpliwi. Ma silny charakter. Potwierdza wszystkie cechy, w które u niego uwierzyliśmy - dodawał z kolei szef ekipy, Patrick Lefevere.

Podczas wyścigu Baloise Belgium Tour odniósł swoje pierwsze zwycięstwo. Podczas 2. etapu znalazł się w ucieczce z Victor Campenaertsem z Lotto-Soudal, jednak jego partner przewrócił się i odpadł z walki o wygraną. Evenepoel dojechał do mety ponad 40 sekund przed peletonem, a przewagę wypracowaną na 2. etapie utrzymał do samego końca rywalizacji, odnosząc imponujące zwycięstwo. - To, co robi w wieku 19 lat, jest niemożliwe. Nie wiem, czy byłbym w stanie utrzymać się na jego kole. Nigdy nie widziałem czegoś takiego - powiedział Campenaerts, który był rekordzistą świata w jeździe godzinnej.

Rok 2020 zaczął w jeszcze lepszym stylu. Wystartował w czterech wyścigach etapowych. Przed przerwą spowodowaną pandemią koronawirusa wygrał Vueltę San Juan i Volta Algarve. Po powrocie kolarstwa najpierw pewnie zwyciężył w Vuelta Burgos, zostawiając za sobą największych światowych górali, po czym zdominował rywalizację w Tour de Pologne. Przed nimi dwa główne cele na nadchodzące miesiące - Giro d'Italia i mistrzostwa świata, które w tym roku odbędą się w Szwajcarii.

Adam Probosz, komentator i ekspert Eurosportu, zwraca uwagę na niesamowity organizm Evenepoela. Ma jednak pewne obawy związane z wiekiem Belga. - Łatwość, z jaką wygrywa Remco, cały czas zaskakuje. Widać, że to fenomen, że ma niesamowity organizm. Mam dwie obawy. Jest ciągle bardzo młody i bardzo łatwo będzie go wyeksploatować. Może jednak przy tej wydolności, którą posiada, nie powinno być z tym problemów. Marek Sawicki [obecnie masażysta w ekipie Ineos - przyp.red.] mówi, że jego mięśnie w ogóle się nie zakwaszają. Zastanawia mnie jeszcze, czy on to wszystko wytrzyma psychicznie, bo w Belgii co chwilę mamy "drugiego Merckxa" i wielu jego poprzedników tego nie wytrzymało. Jeżeli on to uniesie psychicznie, to jak podkreślił Mikel Landa, za 2-3 lata będzie nie do doścignięcia - podkreślił Probosz.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.