W środę na mecie pierwszego etapu Tour De Pologne Dylan Groenewegen spowodował groźny wypadek, w którym ucierpiał Fabio Jakobsen. Holender chciał zablokować wyprzedzającego go z prawej strony Fabio. Zajechał mu jednak drogę i zepchnął na prawą stronę, przez co jego rodak wpadł na barierki i doznał bardzo ciężkich obrażeń - akcja ratunkowa na miejscu trwała kilkadziesiąt minut, a ranne zostały również inne osoby. Po drodze Holender uderzył jeszcze w sędziego, który stał za barierkami na mecie wyścigu. Poszkodowanymi nazwano dwie osoby - Fabio Jakobsena, kolarza, który po wypadku trafił do szpitala w ciężkim stanie, a także sędziego obsługującego fotokomórkę, który stał w miejscu, gdzie poza barierki wypadł Jakobsen.
Był nim Andrzej Lewandowski, który już od 34 lat jest sędzia podczas wyścigów Tour de Pologne. W rozmowie z portalem sportowefakty.pl doświadczony arbiter opowiedział o koszmarnym wypadku.
- Ogromny huk i czarna dziura. Ocknąłem się na finiszu, na ulicy w Katowicach. Pamiętam, jak służby ratownicze się mną zajmowały, jak jechałem karetką do szpitala. Byłem świadomy - zdradził Andrzej Lewandowski.
Doświadczony sędzia poinformował również o aktualnym stanie swojego zdrowia. - Czuję się zaskakująco dobrze. Leżę w szpitalu, w Katowicach, w Ochojcu. Mam doskonałą opiekę, świetnie się mną zajmują. [...] Bardzo mi pomogli. [...] - mówił sędzia.
- Miałem wyciek z aorty brzusznej i tym musieli się zająć lekarze. Udało się. Poza tym, to niewiele. Jakaś wypustka w jednym z kręgów jest uszkodzona, ale kręgosłup cały, więc nie powinno być problemów. Są pęknięte też dwa żebra. Jednak nie bolą. I to chyba wszystko - kontynuował sędzia Tour De Pologne.
- Przyjąłem cały impet na siebie. Mówią nawet, że "zamortyzowałem" upadek Fabio Jakobsena - zakończył Lewandowski.
Przeczytaj także: