W sobotę rozpoczęła się 106. edycja Tour de France - największego kolarskiego wyścigu na świecie. Pierwszy etap rozpoczynał się i kończył w Brukseli, a na trasie czekały zawodników dwie górskie premie, które miały wyłonić pierwszego lidera klasyfikacji górskiej, ze słynnym brukowanym podjazdem Muur-Kapelmuur. Zwycięzcę i pierwszego lidera wyścigu miał wyłonić sprinterski finisz, umieszczony na lekkim podjeździe.
Od początku etapu w ucieczce znalazł się Greg van Avermaet, kolarz CCC Team - pierwszego polskiego zespołu w historii, który wystąpił w Tour de France. Oprócz niego do odjazdu zabrali się także Natnael Berhane, Mads Wurtz Schmidt oraz Xandro Meurisse. Podjazd pod Muur-Kapelmuur wygrał van Avermaet, zapewniając sobie koszulkę lidera klasyfikacji górskiej na niedzielnym etapie.
Do groźnej sytuacji doszło na 16 kilometrów przed metą sobotniej rywalizacji. W peletonie miała miejsce kraksa, w której ucierpiał m.in. Jakob Fuglsang, jeden z faworytów do walki o zwycięstwo w całym wyścigu. Pomimo zakrwawionej twarzy i łokcia, z pomocą kolegów z Astany wrócił do peletonu na niespełna 10 kilometrów przed końcem etapu.
Nie był to jednak jedyny przykry incydent na pierwszym etapie. Na 1,5 kilometra przed metą doszło do potężnej kraksy w peletonie, w której ucierpieli kolarze m.in. Teamu Ineos oraz Jumbo-Visma z Dylanem Groenewegenem - jednym z faworytów do zwycięstwa w sobotę.
W sprinterskim finiszu doszło do sensacji. Najlepszy okazał się Holender Mike Teunissen (Jumbo-Visma), który na ostatnich metrach wyprzedził Petera Sagana (Bora-hansgrohe) oraz Caleba Ewana (Lotto Soudal). Zwycięzca etapu został także pierwszym liderem 106. edycji wyścigu Tour de France.