Giro d'Italia: życiowy sukces Cesare Benedettiego, który wygrywa 12. etap Giro!

Mieszkający na co dzień w Polsce Włoch Cesare Benedetti (BORA-hansgrohe) wygrał po pasjonującym finiszu 12. etap wyścigu Giro d'Italia, z metą w legendarnym Pinerolo. Pełniący zwykle rolę pomocnika kolarz wykorzystał szansę, jaką stworzyło mu zabranie się do uformowanej niedługo po starcie dużej ucieczki, sięgając tym samym po największy sukces w swojej kolarskiej karierze.

12. etap wyścigu dookoła Włoch poświęcony był (jak zresztą cały tegoroczny wyścig) pamięci legendarnego Fausto Coppiego, który 70 lat temu, podczas Giro d’Italia w 1949 roku właśnie na odcinku z Cuneo do Pinerolo, po samotnej ucieczce zdemolował swoich najgroźniejszych rywali i na dwa etapy przed końcem wyścigu przejął różową koszulkę od Adolfo Leoniego i niemal zagwarantował sobie zwycięstwo w całym wyścigu. I choć trasa rozgrywanego dziś etapu była znacznie łatwiejsza od tej sprzed 70 lat i czaił się na niej tylko jeden podjazd (Montoso, kat. 1, 8,9 km, 9,5% średniego nachylenia), wielu kolarzy ostrzyło sobie apetyty na zapisanie się w historii Corsa Rosa i etapowe zwycięstwo w legendarnym Pinerolo.

Zobacz wideo

Niedługo po starcie zaatakowali Eddie Dunbar (Team INEOS) i Thomas De Gendt (Lotto-Soudal), a chwilę później dołączyła do nich grupa 23 kolarzy. Peleton, kontrolowany przez ekipę UAE Team Emirates, w barwach której jechał aktualny lider wyścigu, Valerio Conti, przez długi czas nie mógł się zorganizować, dzięki czemu ucieczka na relatywnie krótkim etapie (158 km) wypracowała aż 15-minutową przewagę. Dopiero wtedy do pracy zabrały się ekipy Jumbo-Visma i Bahrain-Merida, ale jadący w ucieczce Jan Polanc (UAE Team Emirates) był już wówczas wirtualnym liderem z ponad 10-minutową przewagą nad najwyżej sklasyfikowanym faworytem, Primożem Roglićem (Jumbo-Visma).

Na odrobienie strat było już za późno, faworytom pozostawała więc walka o ich zminimalizowanie. Na podjeździe pod Montoso bardzo mocne tempo dyktował między innymi Rafał Majka (BORA-hansgrohe), dzięki czemu grupa faworytów oderwała się od reszty peletonu (Majka tym samym definitywnie rozwiązał nierozstrzygniętą dotąd kwestię prymatu w ekipie, bowiem traktowany jako równorzędny lider drużyny Davide Formolo został z tyłu i na mecie zaliczył ponad 2-minutową stratę do Polaka). W grupie liderów szans na odrobienie wcześniejszych strat szukali Mikel Landa (Movistar) i Miguel Angel Lopez (Astana), którzy zaatakowali podczas wspinaczki i oderwali się od reszty faworytów, ale odnieśli umiarkowany sukces, ponieważ udało im się wypracować tylko 30-sekundową przewagę nad grupą, której chcieli uciec.

Tymczasem do mety w Pinerolo zbliżała się topniejąca z każdą chwilą ucieczka, w której wciąż mocno trzymał się Cesare Benedetti. Po raz pierwszy spróbował swoich sił na ostatnim, niewielkim, ale bardzo stromym podjeździe już w samym Pinerolo (około 2 km przed metą), ale został dogoniony i wyprzedzony przed Gianlucę Brambillę (Trek-Segafredo),  Erosa Capecchi (Deceunick - Quick Step) oraz Eddiego Dunbara (Team INEOS).

„Kiedy zostałem złapany na ostatnim podjeździe, pomyślałem sobie, że czymś naturalnym będzie, że ta trójka będzie się na siebie oglądać przed finiszem. Trzymałem się więc niedaleko. Po ostatnim zakręcie było jeszcze odrobinę za wcześnie, żeby atakować, bo w twarz wiał nam czołowy wiatr, ale czułem, że moje nogi reagują dobrze i postanowiłem spróbować” – opowiadał później na mecie Benedetti.

I rzeczywiście: w zupełnie nieoczekiwanym momencie wyskoczył zza pleców rywali i zdobył kilka metrów przewagi, której nie oddał do końca, sięgając po swoje pierwsze zwycięstwo w profesjonalnej karierze. „Nie świętowałem przed linią, pamiętając jeszcze lekcję z lat młodzieńczych, aby nie wierzyć w zwycięstwo zbyt wcześnie”. 31-letni Benedetti, mieszkający na co dzień w Gliwicach, będzie miał teraz z pewnością dużo czasu na to, by uwierzyć w swój sukces. W kapitalnym stylu wygrał etap jednego z największych kolarskich wyścigów świata i to w takim miejscu, jak rozsławione legendą Coppiego Pinerolo.

Liderem wyścigu po 12. etapie został Jan Polanc (UAE Team Emirates), który o 4’07” wyprzedza Primoża Roglića (Jumbo Visma). Rafał Majka (BORA-hansgrohe) w klasyfikacji generalnej awansował dziś na 7. miejsce, notując dokładnie 7 minut straty do aktualnego lidera.

 Wyścig tymczasem jutro wjeżdża w „prawdziwe” góry. Na 13. etapie na kolarzy czekają aż trzy wspinaczki, w tym finałowa, ponad 20-kilometrowa, zakończona metą na szczycie Lago Serru.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.