Tour de France. Geraint Thomas ponownie najlepszy na górskim etapie. Rafał Majka odzyskuje siły

Zwycięstwem Gerainta Thomasa (Team Sky) po pasjonującym finiszu na szczycie Alpe d'Huez zakończył się 12. etap wyścigu Tour de France. Na trasie niezwykle ciężkiego etapu swoich szans próbował też Rafał Majka, który przez ponad 120 kilometrów jechał w ucieczce, wyraźnie odzyskując siły i odbudowując swoją wiarę we własne możliwości, mocno nadwątloną niepowodzeniami na pierwszych górskich etapach.

Zaledwie jeden dzień różnicy, a jakże odmienna jazda Rafała Majki w Tour de France! Jeszcze przed dzisiejszym startem sam szukał odpowiedzi na pytanie o przyczyny słabszej dyspozycji na poprzednich dwóch etapach. Narzekał na zły sen, wciąż bolący bark, a tymczasem od początku 12. etapu, mogliśmy oglądać lekką jazdę i walkę od startu, aż do ostatniego podjazdu pod Alpe d’Huez. Ponad 120 kilometrów przejechał w ucieczce, skasowanej przez peleton na 20 kilometrów przed metą. Straty ma już zbyt duże, by myśleć o pierwszej dziesiątce wyścigu, choć tu jeszcze wiele się może wydarzyć, bo kryzysy dopadają codziennie kolejnych kolarzy, notowanych wyżej od Majki. Dziś straty ponieśli m.in. Adam Yates (Mitchelton-Scott), Domenico Pozzovivo (Bahrain-Merida), Serge Pauwels (Dimension Data), czy Damiano Caruso (BMC). Zwalniając na ostatnim podjeździe i zostając za grupą liderów Rafał Majka uśmiechał się do kamery, której jeszcze wczoraj wyraźnie unikał. Ta z pozoru niewielka zmiana wiele mówi o tym, jak bardzo zmieniło się jego nastawienie do jazdy. W rozmowie z komentatorami Eurosportu przed etapem rozważał, że może jeszcze w tym wyścigu „wrzucić bombę”. Dziś najwyraźniej uwierzył, że jest w stanie tego dokonać. Może w Pirenejach?

12. etap, określany mianem „alpejskiego klasyka”, startował z Bourg-Saint-Maurice, by po 175,5 kilometrach wspinaczek i zjazdów dotrzeć na szczyt ikony kolarstwa: Alpe d’Huez. Suma przewyższeń na trasie przekraczała dzisiaj 5000 metrów, a do pokonania były cztery górskie premie, w tym aż trzy najwyższej kategorii HC. Przez blisko 40 kilometrów nie udało się zawiązać żadnej ucieczki, aż w końcu ataku spróbowali Rafał Majka (BORA-hansgrohe) z Warrenem Barguilem (Fortuneo). Nie odjechali zbyt daleko, ale rozciągnięta przez ich próbę grupa w końcu pękła i ponad 25-kilometrowy podjazd pod Col de la Madeleine rozpoczęła kilkunastoosobowa grupa, w której jechali między innymi Alejandro Valverde (Movistar) i Steven Kruijswijk (Lotto NL Jumbo). Obecność w czołówce kolarzy wysoko notowanych w klasyfikacji generalnej sprawiła, że kontrolowany przez Team Sky peleton nie mógł pozwolić na wypracowanie zbyt dużej przewagi. Na Col de la Madeleine ucieczka wjechała z kilkominutową zaliczką, a na szczycie kolejne punkty do klasyfikacji najlepszego górala łowił Julian Alaphilippe (Quick-Step). Rafał Majka był wysoko, górską premię osiągnął jako piąty zawodnik, ale cały czas pilnował, by się zbytnio nie forsować i dojechać w ucieczce możliwie najdalej.

Drugi podjazd, na Lacest de Montvernier, prowadzący charakterystycznymi półkami, wspinającymi się w górę, był niezbyt długi (niespełna 3,5 kilometra), ale dość stromy (średnio 8,2% nachylenia), co spowodowało, że część kolarzy z ucieczki zaczęła zostawać za czołową grupą. Kilka kilometrów za lotną premią, zlokalizowaną za zjazdem z tego wzniesienia, samotny atak przypuścił Steven Kruijswijk. Licząc na to, że uda mu się zbudować wystarczająco dużą przewagę nad grupą liderów (potrzebował 2 minut i 40 sekund, by przejąć żółtą koszulkę od Thomasa), wytrwale wspinał się na jeden z najdłuższych podjazdów na trasie Tour de France: 29-kilometrową drogę na Col de la Croix de Fer. Jadąca za nim grupa podzieliła się: Kruijswijka próbowali gonić Majka, Barguil i Mikel Niewe (Mitchelton-Scott), a za nimi jechała grupka z Valverde, Pierrem Rolandem (EF Education First), Robertem Gesinkiem (Lotto NL Jumbo) i Ilnurem Zakarinem (Katusha).

Zarówno na podjeździe pod Col de la Croix de Fer, jak na długim, blisko 30-kilometrowym zjeździe z przełęczy Kruijswijk utrzymywał, a momentami nawet powiększał przewagę nad jadącymi za nim grupami. W pewnym momencie jego przewaga wynosiła ponad 6 minut, ale wtedy peleton, pochłaniający kolejno jadących przed nim kolarzy, znacząco przyspieszył, napędzany przez kolarzy Sky, AG2R i Movistaru. Niespełna 20 kilometrów przed metą dogonił również grupkę Majki.

13,5-kilometrowy podjazd pod Alpe d’Huez to rozpaczliwa walka Kruijswijka o utrzymanie przewagi nad pogonią, prowadzoną przez Sky. Najpierw Michał Kwiatkowski podobnie jak wczoraj narzucił ogromne tempo, odczepiając po drodze wielu kolarzy: Majkę, Valverde, Adama Yatesa (Mitchelton-Scott), Dana Martina (UAE Team Emirates) i wielu innych. Gdy po niespełna dwóch kilometrach podjazdu oddał prowadzenie Eganowi Bernalowi, tempo nie spadło ani na moment, a szanse Kruijswijka na zwycięstwo z minuty na minutę topniały. Tym bardziej, że kolarze z czołówki raz po raz próbowali ataków.

Romain Bardet (AG2R), Nairo Quintana (Movistar), chwilę później jego klubowy partner Mikel Landa, Vincenzo Nibali (Bahrain-Merida) – raz po raz próbowali oderwać się od grupy, ale kolarze Sky konsekwentnie udaremniali te zamiary. Quintana w końcu został z tyłu, Roglić (Lotto NL Jumbo) też nie był w stanie wytrzymać tego tempa do końca. Około 3 kilometry przed szczytem na drodze wylądował Nibali – prawdopodobnie potrącony przez któregoś z kibiców. Szybko się pozbierał i rozpoczął pogoń za czołówką, która wyglądała, jakby się szykowała do sprinterskiego finiszu na szczycie.

Zostali już tylko Froome i Thomas ze Sky, Romain Bardet, Tom Dumoulin (Sunweb) i raz tracący dystans, raz wracający do czołówki Mikel Landa. Rozpoczął Christopher Froome, który gwałtownie przyspieszył i minął zmordowanego Kruijswijka, ale jego atak po kilkudziesięciu metrach udaremnił Tom Dumoulin. Raz jeszcze – bez efektu - spróbował Bardet. Kilkaset metrów przed metą do czających się przed finiszem kolarzy doskoczył Landa i natychmiast spróbował ataku, ale wtedy błyskawicznie skontrował go jadący w żółtej koszulce Geraint Thomas, który zachował najwięcej sił i który po raz drugi z rzędu przejechał linię mety jako pierwszy. Lider wyścigu zwyciężył na Alpe d’Huez i o kilkanaście sekund powiększył swoją przewagę nad Christopherem Froome’m (+1’39”). Trzeci jest Tom Dumoulin (+1’50”).

Po trzech dniach walki w górach w piątek etap dla odpoczynku. Teoretycznie dla sprinterów, choć przeprawa przez Alpy wyeliminowała z wyścigu większość z nich. W limicie czasu po 11. etapie nie zmieścili się Mark Cavendish (Dimension Data) i Marcel Kittel (Katusha). Dziś do listy opuszczających wyścig dołączyli m.in. Andre Greipel (Lotto-Soudal), Fernando Gaviria (Quick-Step) i Dylan Groenewegen (Lotto NL Jumbo). Rzeź sprinterów jest z pewnością dobrą wiadomością dla Petera Sagana, któremu już chyba nikt nie będzie w stanie odebrać zielonej koszulki. Ale to również może być dobra informacja dla Tomasza Marczyńskiego (Lotto-Soudal), który pod nieobecność Greipela zwolniony będzie z pracy na jego rzecz i może dostać wolną rękę do zabrania się w uczieczkę, której pozbawiony sprinterów peleton nie będzie z pewnością już tak wytrwale gonił. Wiele może się wyjaśnić już jutro. Niedługi, bo niespełna 170-kilometrowy etap z Bourg d’Oisans do Valence startuje już jutro o 13:45.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.