Ronde van Vlaanderen. Belgijskie kolarskie święto padło łupem Holendrów

Kolarska wiosna zaczyna się zwykle we Włoszech, ale na dobre rozkwita na drogach Flandrii. To tutaj, na brukowanych podjazdach i wąskich, krętych ścieżkach, po sukcesy sięgają najwięksi. W Ronde van Vlaanderen, uznawanym przez wielu za najpiękniejszy z monumentów, po zwycięstwo sięgnął Holender Niki Terpstra. W wyścigu kobiet dwa miejsca w pierwszej dziesiątce zajęły Polki: Małgorzata Jasińska była szósta, a Katarzyna Niewiadoma - dziewiąta. Tutaj również wyścig padł łupem Holenderki, Anny van der Breggen.

Ronde van Vlaanderen, De Ronde, Flandryjska Piękność – drugi z pięciu kolarskich monumentów, zwany też po prostu wyścigiem dookoła Flandrii, od kolarzy wymaga niezwykłej wytrzymałości i umiejętności. Włoch Andrea Tafi, zwycięzca De Ronde z 2002 roku, nazwał wyścig „drogą krzyżową”. Jest tu wąsko, bywa bardzo wietrznie, dziś na starcie w Antwerpii dodatkowo padał deszcz, a temperatura nie przekraczała pięciu stopni. A na kolarzy czekało aż 267 kilometrów i 18 brukowanych podjazdów, zwanych „hellingen”. To na nich zwykle mają miejsce decydujące rozstrzygnięcia, to na jednym z nich broniący w 2017 roku tytułu Peter Sagan zaczepił o bandę i pozbawił szans na zwycięstwo siebie i typowanego na faworyta Grega Van Avermaeta. W ubiegłym roku ręce (i rower) uniósł w górę Philippe Gilbert. Ekipa Quick-Step, która tej wiosny wyścigi klasyczne wygrywa niemal seryjnie, liczyła na powtórkę ubiegłorocznego sukcesu. I swój plan zrealizowała w stu procentach.

Początek wyścigu i pierwszy odcinek, prowadzący z Antwerpii do Oudenaarde, przebiegał pod niemal całkowitą kontrolą zespołu Quick-Step. Każda próba rozerwania peletonu była niezwłocznie udaremniana. Kolarze przejechali ponad 70 kilometrów, zanim 10-osobowej grupie mniej znanych zawodników pozwolono na odjazd. Chwilę potem wyścig zaczął krążyć w południowych zakątkach regionu i rozpoczęły się podjazdy pod kolejne hellingen, a grupka uciekinierów, której udało się w pewnym momencie zyskać około 5 minut przewagi, w mgnieniu oka zaczęła ją tracić.

Zlokalizowany na 170. kilometrze słynny podjazd Muur-Kapelmuur , będących jedną z ikon kolarskich klasyków, podobnie jak znane z Mediolan – San Remo Poggio, porozrywał peleton na kilka mniejszych grup. Na czele zostali niemal sami faworyci, z Kwiatkowskim, Saganem, Van Avermaetem, Nibalim, Gilbertem, Stybarem, Kristoffem i zyskującym coraz większy szacunek w zawodowym peletonie Woutem Van Aertem, który nie niedawna nie miał sobie równych w kolarstwie przełajowym, a odkąd ukończył na trzecim miejscu pamiętną tegoroczną edycję Strade Bianche, niemal zawsze widzimy go w czołówce najważniejszych i najtrudniejszych klasyków.

Chwilę później na czoło wysforowała się trzyosobowa grupka, złożona z Madsa Pedersena (Trek-Segafredo), Dylana van Baarle (Sky) i Sebastiana Langevelda (EF-Drapac). Przez kilkadziesiąt kilometrów utrzymywali przewagę, aż do ostatniego podjazdu pod Kruisberg, nieco ponad 20 kilometrów przed metą. Wówczas z grupy faworytów zaatakował Vincenzo Nibali (Bahrain-Merida), a na jego kole znalazł się tylko Niki Terpstra (Quick-Step). Włoch jednak po kilkuset metrach wyraźnie osłabł, tymczasem Holender pognał do przodu i na dłuższą chwilę „zawisł” między uciekającą trójką, a goniącą ją grupą. Na przedostatnim dziś podjeździe, pod Oude-Kwaremont, Terpstra dogonił słabnących uciekinierów, wyprzedził ich i ruszył w stronę mety. Jego tempo udało się utrzymać tylko Pedersenowi, który z kilkunastosekundową przewagą podążał za prowadzącym Holendrem.

W grupie pościgowej, dość mocno już przerzedzonej (w tyle został m.in. Kwiatkowski i Boasson-Hagen), współpracę skutecznie demolował duet Gilbert – Stybar (Quick-Step), czyniąc pościg bezskutecznym. Jedyną szarżę podjął jeszcze na szczycie Paterbergu Peter Sagan, ale po kilku kilometrów zrezygnował z samotnej pogoni.

33-letni Niki Terpstra, dokładnie tak samo, jak zaledwie kilka dni wcześniej, w wyścigu E3 Harelbeke, linię mety przekroczył samotnie, dzięki perfekcyjnej strategii i niezwykle konsekwentnej jeździe tak swojej, jak pozostałych członków ekipy. W ciągu zaledwie ośmiu dni wygrali trzy duże wyścigi klasyczne (E3 i de Ronde – Niki Terpstra, Dwars door Vlaanderen – Yves Lampaert), a sam Terpstra do wygranego w 2014 roku Paryż – Roubaix dołożył dziś drugie zwycięstwo w monumencie. Kilkanaście sekund straty zanotował Mads Pedersen (Trek-Segafredo), który skutecznie obronił swoją pozycję przed doganiającymi go faworytami. Trzeci na mecie zameldował się ubiegłoroczny triumfator – Philippe Gilbert.

Na flandryjskich drogach ścigały się dziś również kobiety. Do wyścigu na nieco krótszym, 153-kilometrowym dystansie, ale wiodącym tymi samymi hellingen, co w wyścigu panów, stanęły 143 zawodniczki. Zwyciężyła bezkonkurencyjna Holenderka Anna van der Breggen, która z ponad minutową przewagą zwyciężyła nad Amy Pieters (obie z ekipy Boels-Dolmans), trzecia była natomiast kolejna reprezentantka Holandii – Annemiek Van Vleuten, która przyprowadziła na metę kilkuosobową grupę. Bardzo dobry występ we Flandrii zaliczyła Małgorzata Jasińska (Movistar), która ukończyła wyścig na szóstym miejscu, natomiast Katarzyna Niewiadoma (Canyon-SRAM) przyjechała na metę w Oudenaarde na dziewiątej pozycji.

Kwiecień dla miłośników wyścigów klasycznych będzie jak zwykle łaskawy. Już za kilka dni, nie opuszczając jeszcze Flandrii, rozegrany zostanie kolejny klasyk: Scheldeprijs, a w kolejną niedzielę kolejny monument: Piekło Północy, czyli słynny wyścig po brukach Paryż – Roubaix.  

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.