Tomasz Marczyński i Paweł Poljański. Rozbłysk polskich gwiazd w Vuelta a Espana

Sport bywa okrutny, gdy po miesiącach lub latach ciężkiej pracy i przygotowań jeden drobny błąd, a czasami zwykły pech, odbiera zawodnikowi szansę na sukces. I bywa wspaniały, gdy z nawiązką wynagradza lata walki o przetrwanie i zaufanie szkoleniowców. Tomasz Marczyński - kolarz, przed którym wielu widziało już tylko schyłek kariery, przeżywa właśnie chwile swojego odrodzenia i sportowej chwały, po raz drugi sięgając po etapowe zwycięstwo w Vuelta a Espana.

Wiatr w żaglach Mańka

11-letnia zawodowa kariera Tomka Marczyńskiego była dotąd naznaczona głównie brakiem szczęścia do ekip, w barwach których startował. Trafiał albo do drużyn, które niedługo potem kończyły działalność (Vacasoleil-DCM, w latach 2011-2013), albo do takich, które mimo świetnej dyspozycji nie były w stanie zapewnić mu startów w najważniejszych imprezach (dwukrotnie w CCC-Polsat-Polkowice, w której barwach zdobył w 2011 roku podwójne mistrzostwo Polski, w wyścigu ze startu wspólnego i w jeździe indywidualnej na czas), albo do takich, które pozwalały mu wyłącznie przeczekać sezon i szukać kolejnej szansy (tureckie Torku Sekerspor w sezonie 2015 – tu również ze zdobytym bez jakiegokolwiek wsparcia mistrzostwem Polski). A kiedy w końcu w 2016 roku trafił wreszcie do worldtourowej ekipy Lotto-Soudal i mógł się ścigać u boku takich kolarskich gwiazd jak Andre Greipel, Tony Gallopin czy Thomas De Gendt, z poważnego ścigania wyeliminowała go choroba. Przedłużenie kontraktu na bieżący sezon to wynik z jednej strony wiary kierownictwa ekipy w umiejętności Marczyńskiego, a z drugiej: znakomitej atmosfery, jaką wiecznie uśmiechnięty „Maniek” wprowadza w całym zespole.

 W tegorocznej Vuelcie Tomasz Marczyński spłaca ten kredyt zaufania, sięgając już po raz drugi po etapowe zwycięstwo. I to w stylu godnym największych kolarskich mistrzów: samotnie finiszując w Antequerze po tym, jak na 22 kilometry przed metą oderwał się od uciekającej grupy. Udowodnił tym samym, że jest w doskonałej formie i gdy tylko ekipa jest w stanie zapewnić mu odrobinę swobody, jest w stanie sięgać po najwyższe cele. Często formułowany wobec Marczyńskiego zarzut, że jeździ zbyt egoistycznie i zbyt mało pracuje dla lidera, dziś okazuje się być jego największym atutem.

 Dotychczasowy dorobek polskich kolarzy w wielkich tourach to trzynaście etapowych zwycięstw. Aż sześć z nich jest dziełem zawodników, którzy właśnie jadą w hiszpańskim wyścigu. Dwa padły łupem Tomka Marczyńskiego. Aż trudno zrozumieć dlaczego zawodnik, będący w takiej dyspozycji, został przez Piotra Wadeckiego pominięty w kadrze na Mistrzostwa Świata w Bergen? Ale może jeszcze jest szansa na zmianę tej decyzji.

Niezłomny Poljański

Imponuje mi postawa Pawła Poljańskiego w tegorocznej Vuelcie. Najszybciej spośród zmorzonych zatruciem zawodników BORA-hansgrohe odzyskał siły i natychmiast ruszył do walki. Kiedy tylko okazało się, że pierwotny plan pomocy Rafałowi Majce w rywalizacji o klasyfikację generalną nie ma szans powodzenia i zawodnicy dostali wolną rękę w walce o indywidualne cele, Poljański poczuł, że to jego szansa i postanowił ją wykorzystać. W pierwszym tygodniu dwa razy pod rząd zabierał się w ucieczkę i dwa razy kończył etap na drugim miejscu.

Na dwunastym etapie spróbował ponownie. Tym razem zabrakło nieco szczęścia, gdy na kilkanaście kilometrów przed metą przytrafił się mu defekt roweru, co kosztowało go kilkanaście cennych sekund. Mimo to doszedł do grupki, ścigającej Marczyńskiego i finiszował na czwartej pozycji. Efekt? Paweł Poljański po dwunastu etapach zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji punktowej, za Matteo Trentinem i Christopherem Froome’m.

Ale najważniejsze jest to, że „Zebra” nie zamierza rezygnować. Po każdej takiej próbie, która niewątpliwie kosztuje go mnóstwo sił, zapowiada, że będzie próbował dalej. Ma jeszcze kilka szans i z całą pewnością będzie próbował je wykorzystać. Bardzo liczymy na to, że w końcu mu się uda – zasługuje na to. Ale swoją niezłomnością i uporem już zasłużył na największy szacunek.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.