Tour de France. Kraksa z motocyklem i dramat Chrisa Froome'a na podjeździe pod Mont Ventoux

Chris Froome niemal stracił żółtą koszulkę lidera po zamieszaniu na kilometr przed metą skróconego etapu na podjeździe pod Mont Ventoux. Etap wygrał Belg Thomas De Gendt.

De Gendt wygrał etap po sprinterskim finiszu trójki kolarzy w Chalet Reynard. Belg uciekał w 13-osobowej grupie przez większość etapu, do finiszu dotrwało jeszcze jego dwóch rywali, którzy jednak na ostatnich metrach odpuścili. Drugie miejsce w Chalet Reynard zajął Serge Pauwels (Dimension Data) trzeci był Daniel Navarro (Cofidis). Prawdziwy dramat wydarzył się za ich plecami.

Lider wyścigu Chris Froome walczył o to, by powiększyć przewagę nad Nairo Quintantą w klasyfikacji generalnej. Na kilometr przed metą jadąc wśród szpaleru kibiców nagle zatrzymał się motocykl telewizyjny. Prawdopodobnie jeden z fanów nagle wszedł pod koła. W motocykl uderzył Richie Porte, na jego rower wpadł Froome, a z nim zderzył się Bauke Mollema.

- Przeleciałem przez kierownicę. Następni kolarze na mnie wpadli. Nie wiem, co zrobią organizatorzy, ale coś muszą zrobić - grzmiał Porte.

Rower Froome'a był uszkodzony. Brytyjczyk podbiegł kilkaset metrów w górę, w miejsce, gdzie było mniej kibiców i mógł zaczekać na samochód techniczny. Rower jednak nie pasował Froome'owi, coś było nie tak. Dopiero 500 metrów przed metą lider wyścigu dostał odpowiednie dwa kółka. Linię mety przekroczył na rowerze, ale z tak dużą stratą, że mógł stracić żółtą koszulkę lidera.

Organizatorzy wstrzymali dekorację. Przez kilkadziesiąt minut trwały obrady sędziów.

Co mogli zrobić sędziowie?

Na górskim etapie nie obowiązywała zasada 3 km strefy bezpieczeństwa, według której na mecie przyznaje się ten sam czas kolarzom, którzy byli w tym samym czasie na ostatnich trzech kilometrach. Nie ma wtedy znaczenia, czy ktoś upadł czy nie. Organizatorzy wyścigu mogą jednak zdecydować o neutralizacji, jeśli okaże się, że do wypadku doszło z winy motocyklisty lub kibiców.

- Czekamy na to, co zrobią organizatorzy - zakomunikowała grupa Sky, w której ściga się Froome.

- Takie rzeczy się zdarzają, taki jest ten sport. Zderzyli się z motocyklem i się przewrócili, ale takie rzeczy zdarzają się w kolarstwie - stwierdził Alejandro Valverde.

Patrząc na wydarzenia z ostatnich kilometrów winę ewidentnie ponoszą organizatorzy, którzy nie upilnowali kibiców. Ludzi przy trasie były tysiące, wchodzili na jezdnie, byli bardzo blisko kolarzy, podbiegali z nimi i nagle się zatrzymywali. Robili wiele, by przygotowane przez siebie plakaty czy przebrania pokazać w telewizji. Wielu nic nie robiło sobie z walczących kolarzy.

- Tak dłużej być nie może. Takie rzeczy nie mogą dziać się na trasie. Jeśli nie panujesz nad kibicami, to nad czym panujesz? To nie jest wina motocykla. Kibice są cały czas tuż przy kolarzach, popychają nas - mówił ostro Porte.

Froome jednak liderem!

Chris Froome mógł stracić żółtą koszulkę lidera na rzecz Adama Yatesa. W prowizorycznej klasyfikacji generalnej spadł nawet na szóste miejsce, ale publikację oficjalnej klasyfikacji generalnej wstrzymali sędziowie. Przed godz. 18 Froome na Twitterze poinformował, że nadal będzie liderem wyścigu. Potem uaktualniono klasyfikację generalną na oficjalnej stronie wyścigu. Wynika z niej, że Froome i Porte mieli zaliczony taki sam czas jak Molema. I dzięki temu Froome utrzymał żółtą koszulkę lidera.

Etap skrócony przez pogodę

\W czwartek kolarze mieli się ścigać na 184-kilometrowej trasie z Montpellier na legendarny szczyt Mont Ventoux. Organizatorzy poinformowali jednak, że wyznaczyli metę 6,5 km wcześniej, w Chalet Reynard. Dyrektor imprezy Christian Prudhomme uzasadnił to niekorzystną prognozą pogody - spodziewane były w tym rejonie gwałtowne wiatry. W nocy temperatura spadła poniżej zera, wiatr wiał z prędkością dochodzącą do 130 km/h. Dwóch kibiców, którzy postanowili spędzić noc na Mont Ventoux w oczekiwaniu na kolarzy, zostało przetransportowanych do szpitala z objawami hipotermii.

Tour de France. Pościg na koniu, kraksy i groźne bydło [NAJLEPSZE ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.