Kolarstwo. Mistrzowskie parametry? Zwycięzca Tour de France przedstawia wyniki niezależnych testów

Wyniki niezależnych testów dwukrotnego zwycięzcy wyścigu Tour de France Christophera Froome'a ujrzały światło dzienne na łamach magazynu Esquire.

30-latek poddał się niezależnym badaniom wydolnościowym, których wyniki miały pokazać, że uzyskiwane przez niego rezultaty są możliwe do osiągnięcia bez zabronionego wspomagania. Lider brytyjskiej ekipy Sky testy przeszedł w sierpniu w londyńskim GlaxoSmithKline Human Performance Lab, na kilka dni przed rozpoczęciem trzytygodniowego wyścigu Vuelta a Espana.

Wyniki pokazały, że Froome posiada potężny "silnik", a jego parametry wydolnościowe eksperci określili jako "bliskie wartościom wyznaczającym szczyt ludzkich możliwości". Froome w momencie testu ważył 69,9 kilograma, przy wzroście 1.86 metra, a wartość jednego z kluczowych parametrów, wskaźnika VO2max, czyli maksymalnego przyswajania tlenu przy maksymalnym wysiłku, wyniosła 84.6 ml/kg/min. Przy wadze z Tour de France, czyli 67 kilogramach, wartość ta podskakuje do 88.2 mililitrów tlenu przyswajanego na kilogram ciała w ciągu jednej minuty.

To wartości zbliżone do największych znanych w świecie zawodowego sportu, choć sam wysoki wynik badania nie gwarantuje osiągania wyników sportowych. Spośród znanych zawodników 92.5 notował trzykrotny triumfator Touru Greg Le Mond, a w ostatnich latach aż 98 zmierzono młodemu Norwegowi Oskarowi Svendsenowi, który jednak karierę zakończył w 2014 roku.

Testy pokazały także, że Froome w trakcie wysiłku trwającego od 20 do 40 minut (odpowiadającego czasowi, jaki zawodnik spędza na pokonywaniu kluczowych podjazdów Tour de France) potrafi generować moc na poziomie 419 watów, a jego maksymalna moc w czasie testu to 525 watów.

(Anty)dopingowa saga

Urodzony w Kenii kolarz z oskarżeniami o doping mierzył się od czasu pierwszego większego sukcesu - drugiego miejsca w Vuelta a Espana 2011. Mało znany i niebłyszczący wcześniej na górskich odcinkach Froome uległ wtedy jedynie Juanowi Jose Cobo, a kolejne fazy jego rozwoju można było oglądać w sezonie 2012, gdy finiszował drugi w Tour de France, za drużynowym kolegą Bradleyem Wigginsem.

Froome wygrał Tour w 2013 i 2015 roku, a na trasie każdego z nich spotykał się z wrogością fanów - w cieniu skandali dopingowych z przeszłości, Internet roił się od oskarżeń o nielegalne wspomaganie, a na trasie Brytyjczyka popychano, opluto i oblano moczem.

Jak dotąd żaden z kolarzy jeżdżących w Sky nie został przyłapany na stosowaniu zabronionych substancji, w przestrzeni publicznej nie pojawiły się żadne dowody na to, że podopieczni Dave'a Brailsforda łamią przepisy.

Brytyjska ekipa by odeprzeć zarzuty wprowadziła politykę "zera tolerancji", zwalniając ze swoich szeregów pracowników, którzy przyznali się do stosowania dopingu w przeszłości lub przez podpisanie specjalnego formularza. Zespół w 2013 roku pozwolił też brytyjskiemu dziennikarzowi Davidowi Walshowi na spędzenie roku z ekipą z nieograniczonym dostępem do jej obozów treningowych, wyścigów i personelu. "Znajdziemy ci pokój. Jak nie będzie miejsca, możesz spać u lekarza w pokoju. Zaglądaj gdzie chcesz" - miał powiedzieć zimą 2012 roku Dave Brailsford, szef ekipy. Walsh misję swoją zakończył konkludując, że niczego podejrzanego nie dostrzegł i że wierzy w czystość zespołu.

Niczego nienaturalnego nie dopatrzył się też francuski trener Fred Grappe, który po Tour de France 2013 poproszony został przez gazetę L'Equipe o analizę danych Froome'a z lat 2011-13. Te udostępniła ekipa Sky, chcąc odeprzeć przetaczającą się burzę oskarżeń o doping. Grappe stwierdził, że rezultaty znajdują się w górnych granicach tego, co uznawane jest za ludzkie możliwości.

Otwarcie o dopingu mówili za to w tym roku francuscy komentatorzy telewizyjni, po raz kolejny swoje niedowierzanie wyraził Antoine Vayer, były trener kolarskiego zespołu Festina, który w 1998 roku był w centrum olbrzymiego skandalu dopingowego. Vayer już w poprzednich latach mówił o "nadnaturalnych" czasach wykręcanych przez Froome'a na trasie Tour de France.

Francuz za pomocą prostych matematycznych obliczeń kalkuluje moc z jaką czołowi kolarze naciskają na pedały i wyznaczył nawet progi, mające identyfikować występy wykraczające poza normę i ludzkie możliwości. Do obliczenia przybliżonej mocy potrzebne są czas wspinaczki na dany podjazd oraz jego parametry - przewyższenie i nachylenie - a także inne czynniki, takie jak np. opór powietrza. Wynik to moc generowana na kilogram ciała zawodnika, która, jeśli pomnożyć ją przez wagę, da obraz generowanej mocy.

Metoda jest prosta, acz jej dokładność i interpretacja to kwestie względne. Waga wyścigowa zawodnika często różni od tej podanej na stronach ekip. Ciężko też powiedzieć dlaczego akurat 410 watów to granica między "naturalnym" a "podejrzanym" (Vayer opiera to na latach doświadczeń i wyliczeń, które przeprowadził na przykładach kolarzy, którzy wygrali Tour), tym bardziej, że błąd 1 kilograma w przyjętej wadze to już różnica rzędu 5-6 watów.

419 watów to zatem wynik "podejrzany" w skali Vayera, który twierdzi, że wygrane przez Froome'a etapy Touru na Mont Ventoux (2013) i La Pierre Saint Martin (2015) pod względem generowanych mocy nawiązywały do występów Marco Pantaniego z 1998 roku i Lance'a Armstronga z 2005 roku.

Froome oba odcinki wygrał po samotnej szarży, z dużą przewagą nad rywalami. Czas wjazdu na "Górę Wiatrów" był o wiele wolniejszy niż zawodników, o którzy doping stosowali, ale już na przykład czas zwycięskiej wspinaczki do Ax-3-Domaines był trzecim w historii, lepszym niż dwie próby samego Armstronga, acz gorszym od najlepszego występu Amerykanina.

"Nie jestem oszustem"

Froome na przestrzeni swojej kariery wielokrotnie zapewniał, że nie stosuje zabronionych środków i że rozumie zależność między nękającymi kolarstwo aferami dopingowymi i wzmożoną podejrzliwością fanów i mediów. Brytyjski champion ze stoickim spokojem odpowiadał na pytania o doping i mierzył się z burzą rozpętaną skandalem z Lancem Armstrongiem w roli głównej.

O swojej czystości zapewniał nawet w laboratorium, rozmawiając z obecnym tam brytyjskim dziennikarzem Richardem Moorem.

- Nie oszukuję, nie oszukiwałem. Nie brałem nic zabronionego ani niczego, co jeszcze nie zostało odkryte. Moje rezultaty przetrwają, nie zostaną zakwestionowane za 10 czy 15 lat. Nie ma za nimi żadnych sekretów - podkreślał.

Mieszkający w Monako zawodnik swój niespodziewany rozbłysk kariery tłumaczył dość prosto - od 2010 roku zmagał się z chorobą pasożytniczą schistosomatozą, którą ujarzmić udało się dopiero w drugiej połowie 2011 roku, a pokonać - dopiero rok później.

Wersję tę zdają się potwierdzać także opublikowane wyniki przez Esquire wyniki badań wydolnościowych z 2007 roku, gdy Froome rozpoczynał swoją zawodową karierę. Tyczkowaty Brytyjczyk już wtedy miał "silnik" - VO2max na poziomie 80.2 ml/kg/min, choć był wtedy znacznie grubszy - ważył 75,6 kilograma i generował moc na poziomie 420 watów w przedziale 20-40 minut.

To koniec?

Pytań i zarzutów pod kątem Froome'a - nie. Wyniki, jakiekolwiek by były, nie przekonają wszystkich przeciwników Brytyjczyka, nie są też w stanie robić za pieczątkę "czysty" na dokumencie z laboratorium.

Publikacja nie wzbudziła specjalnego entuzjazmu zajmujących się pracą z pomiarem mocy i treningiem specjalistów. Ross Tucker, wykładowca południowoafrykańskiego University of Cape Town i baczny obserwator kolarskiej rywalizacji, w analizie opublikowanych parametrów zwraca uwagę na braki danych, nie tyle w samej publikacji, ale także pomiędzy testem z 2007 roku i Vueltą 2011. W jego ocenie pełny obraz dałoby połączenie wyników z pomiaru mocy i wyników badań krwi, a także sprecyzowanie co kryje się za przedziałem "20-40 minut". W podobnym tonie na łamach Cyclingnews wypowiada się francuski ekspert Fred Grappe, zajmujący się trenowaniem kolarzy francuskiej grupy FDJ. Jego uwagi odnoszą się z kolei do braku bardziej szczegółowych danych, w tym zapisu maksymalnego tętna i progu mleczanowego.

Upublicznienie danych z pomiaru mocy lub paszportu biologicznego to krok na który nie zdecydowało się wielu zawodników, jednak wobec lawiny zmian w kolarstwie, zwiększonej presji na transparentność i szukania dowodów na doping bądź jego brak kilku kolarzy ze światowej czołówki uchyliło rąbka tajemnicy. W 2009 roku światło dzienne ujrzały wykresy z paszportu biologicznego Bradleya Wigginsa, w 2014 roku w formie naukowej publikacji przedstawiono dane z pomiaru mocy trzeciego kolarza Tour de France Thibaut Pinota - od początku ścigania w kategorii junior po rok 2013. W toku postępowania w sprawie złamania zasad antydopingowych wyniki badań krwi przedstawiał Czech Roman Kreuziger, a w tym roku z kolei dane dotyczące generowanej mocy udostępnił Tom Dumoulin, szósty kolarz Vuelta a Espana.

Brutalna prawda o świecie kolarstwa, dopingu i Tour de France. Przeczytaj książki, które wstrząsnęły sportowym światem >>

Najważniejsze sportowe wydarzenia 2015 r. na zdjęciach [AP]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.