Kolarstwo. Majki wyścig z czasem

Rafał Majka wygra Giro lub Vueltę, jeśli poprawi jazdę na czas. - Na 40 km powinien urwać jeszcze minutę lub półtorej - mówią Zenon Jaskuła, Lech Piasecki i Dariusz Baranowski

Majka w niedzielę osiągnął wielki sukces, zajmując trzecie miejsce w Vuelta a Espana, jednym z trzech najważniejszych wyścigów sezonu obok Tour de France i Giro d'Italia. Po raz ostatni Polak stanął na podium jednego z nich 22 lata temu, gdy Zenon Jaskuła finiszował trzeci we Francji.

Majce zabrakło tylko 12 sekund do drugiego miejsca i 69 sekund do triumfu w wyścigu. - Zawalił czasówkę. Gdyby stracił na niej półtorej minuty, a nie dwie i 38 sekund, to walczyłby o zwycięstwo - mówi Jaskuła, który na czas w latach 90. jeździł wyśmienicie, kilkakrotnie stawał na podium w tej konkurencji. - Rafał sam doskonale wie, że pojechał poniżej możliwości, ponoć był przeziębiony, może też źle się wyspał, może coś źle wyliczył, może był błąd w komunikacji z zespołem. Tego nie wiemy, ale na pewno jest w stanie na dystansie ok. 40 km urwać jeszcze minutę, a może więcej. Gdyby przyjechał w tempie innego górala Nairy Quintany, byłoby idealnie, mógłby wtedy zwyciężyć - dodaje Jaskuła.

W jego czasach etapy jazdy indywidualnej miały jeszcze większe znaczenie. Hiszpan Miguel Indurain wygrywał pięciokrotnie TdF, bo mało tracił w górach i nokautował rywali na czas - zabierał im po dwie, trzy minuty. Czasówki były dłuższe, a w jednym wyścigu organizatorzy umieli upchnąć dwie lub trzy. - Indurain był fenomenem. Duży, wysoki, doskonale trzymał tempo. Jechał równo, nie szarpał. Non stop 110 obrotów na minutę, czyli w miarę miękko, jak później Lance Armstrong, tyle że Amerykanin na wspomagaczach. Indurain był niezwykle skoncentrowany, podczas wyścigu nie żartował, zmieniał się w ponuraka. Dopiero po zawodach się ożywiał i uśmiechał - wspomina Jaskuła.

- W jeździe na czas najważniejsza jest psychika. Trzeba umieć przez kilkadziesiąt minut maksymalnego wysiłku odgonić od siebie złe myśli, słabości, momenty zwątpienia. To nie jest łatwe pedałować na maksa, gdy jesteś sam jak palec. Rafał ma 26 lat, jak na kolarza jest jeszcze młody, nauczy się lepiej wytrzymywać to napięcie - podkreśla Dariusz Baranowski, trzykrotny zwycięzca Tour de Pologne i 12. kolarz Tour de France 1998.

Majka w górach już jeździ wyśmienicie - wygrał trzy etapy Tour de France oraz zeszłoroczną klasyfikację górską. Dziś dobra jazda na podjazdach to warunek konieczny, by wygrywać wielkie toury, ale czasówki wciąż są ważne. Alberto Contador zaczynał jako wyśmienity góral, potem zrobił skok w drugiej specjalności i dzięki temu zgarnął siedem tytułów w największych wyścigach.

Majka nad czasówkami też pracuje i też robi postępy. Cztery lata temu w Vuelcie na dystansie 40 km był dopiero 64. ze stratą ponad 5 min do Tony'ego Martina. Przed rokiem w Giro był czwarty, a w tym sezonie - dziewiąty w Tour de Suisse i Tour de Romandie. Za nim finiszowali m.in. Chris Froome i Quintana. Do najlepszych czasowców tracił minutę, półtorej. Dzięki samotnej jeździe Majka obronił też przewagę z górskich etapów i wygrał Tour de Pologne 2014.

- Widać, że chce robić postępy, bo podstawa to dużo startów. Chcesz lepiej jeździć, wybieraj wyścigi z czasówkami. I Rafał to robi. Nawet w mistrzostwach Polski pojechał w tym sezonie jazdę indywidualną, a nie wyścig szosowy - podkreśla Jaskuła.

- Rezerwa jest też w technice jazdy. Obserwowałem, jak Rafał wychodzi z zakrętów na rowerze czasowym, który mocno różni się od tego z normalnych etapów. Za mocno się kołysze, rozpędzając rower, robi to, jakby to był zwykły etap. Minimalnie gubi aerodynamiczną sylwetkę i sekundy. Przy tej formie oraz mocy, jaką dysponował na Vuelcie, warto by było nad tym popracować. Myślę, że mógłby urwać jeszcze minutę, nawet półtorej, a dzięki temu wygrać w przyszłości Vueltę lub Giro. Z Tour de France będzie trudniej, bo podjazdy nie są tak strome, a czasówki są dłuższe - dodaje Baranowski.

- Być może grupa Tinkoff-Saxo, widząc, jaki potencjał ma Rafał, mocniej popracuje z nim teraz nad idealnym ustawieniem sylwetki na testach w tunelu aerodynamicznym. Takie detale jak ułożenie rąk, kąt pochylenia ramion i głowy na rowerze czasowym mogą mieć ogromne znaczenie - zaznacza Piotr Wadecki, dyrektor sportowy w grupie CCC Sprandi Polkowice i trener szosowej reprezentacji Polski. Kobieca kadra torowa, która w sierpniu pojechała na pierwsze testy w tunelu aerodynamicznym do Drezna, była zachwycona efektami. - Dziewczyny zmieniły kaski na bardziej opływowe, skorygowały sylwetki i poprawiały się po kilka sekund na dystansie 3 km - podkreślał Andrzej Piątek, dyrektor sportowy PZKol. W zawodowych grupach takie testy przeprowadza się co sezon.

- Rafał już jeździ nieźle na czas, ale może jeszcze lepiej. Nigdy nie będzie takim fachowcem, jak Fabian Cancellara czy Tony Martin, ale nie o to chodzi. Celem jest zminimalizowanie strat. Wiadomo, że przewagę będzie zawsze i tak robił w górach. Na pewno łatwiej jest zrobić niezłego czasowca z dobrego górala niż odwrotnie. Jestem pewien, że Rafał i jego grupa zrobią teraz wszystko, by poprawić ten element - uważa genialny czasowiec Lech Piasecki, który w latach 80. potrafił w Giro urwać minutę Gregowi LeMondowi.

Jak właściwie trenuje się jazdę na czas? - Wszystkie czasówki w sezonie trzeba jechać na pełny gaz. Nawet te mniej ważne. Tylko tak robi się postępy. A na treningach poza przejechaniem ok. 180 km dziennie warto zrobić np. trzy razy po pięć kilometrów na maksa - mówi Jaskuła. - Kiedyś, przed ważnymi imprezami, zakładaliśmy pełne koła, żeby trudniej się kręciło. Ręce od balansowania rowerem na wietrze mieliśmy tak wytrenowane, że 100 pompek to było dla nas nic. Dziś jest prościej, kolarze są na treningach podpięci do różnych czujników, które mierzą tętno, moc pedałowania. Potem wrzuca się to wszystko w komputer i analizuje. Czasówka to poszukiwanie granicy wytrzymałości. Ale nie można przesadzić. Lepiej jechać całość na równym tętnie 180 niż fragmenty na 220. Warto też podglądać rywali, dlatego robi się porównania wideo z najlepszymi czasowcami, patrząc, co można było zrobić lepiej, jeśli chodzi o technikę, zakręty, wybieranie optymalnego toru jazdy - opowiada Jaskuła.

Majka ma sporo czasu, by potrenować przed przyszłorocznym Giro d'Italia. Oleg Tinkov, właściciel grupy, zapowiedział już wstępnie, że Polak w maju 2016 r. będzie liderem ekipy i ma walczyć o zwycięstwo.

Tour de France... i nie tylko. Największe kolarskie kraksy [ZDJĘCIA i WIDEO]

Czy Majka wygra Giro d'Italia?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.