Na 19. etapie "Wielkiej Pętli" Froome po raz pierwszy w wyścigu poniósł straty do innych kolarzy stawianych przed rozpoczęciem rywalizacji w gronie faworytów. Zwycięzca Vincenzo Nibali wyprzedził Brytyjczyka o 1.14 min (na mecie Froome miał do Włocha pretensje, bo ten zaatakował i uciekł, gdy lider miał awarię roweru) i 30 sekund do Nairo Quintany. Widząc, że w peletonie znaleźli się tacy, którzy są w stanie powalczyć z oskarżanym o stosowanie dopingu Froomem, niechętni mu kibice manifestowali swoją wrogość szczególnie żywiołowo.
Już w transmisji telewizyjnej, a później w mediach całego świata można było zobaczyć starszego pana, który kolarzowi grupy Sky pokazuje gest znany w Polsce jako gest Kozakiewicza. Niestety, nie był to szczyt chamstwa w wydaniu kibicowskim.
Nie ma wątpliwości, że mężczyzna, który opluł Froome'a, o miano najbardziej podłego kibica tegorocznego TdF mógłby walczyć z człowiekiem, który na 14. etapie oblał lider moczem.
- Nie można pojawiać się na wyścigu, żeby pluć albo rzucać moczem. To nie do zaakceptowania, jestem rozczarowany - mówi Froome.
Lider TdF jest i tak spokojniejszy do swojej małżonki. - Co on zrobił, by zasłużyć na to wszystko? On nie ma nic do ukrycia - denerwuje się obecna we Francji Michelle Cound.