Tour de France zacznie się w dziś w Utrechcie (Holandia), a skończy 26 lipca w Paryżu. W wyścigu wystartuje czterech Polaków: Michał Gołaś i Michał Kwiatkowski (obaj Etixx-QuickStep) Bartosz Huzarski (Bora-Argon 18) oraz Rafał Majka (Tinkoff-Saxo).
Zenon Jaskuła: Kto ustalił, że Majka ma pomagać Contadorowi?
- Wiadomo, że będzie jechał dla Contadora, jeśli Hiszpan będzie liderem zespołu. Ale co, jeśli Contador zawali któryś etap i będzie miał dużą stratę? Wystarczy dzień niedyspozycji, ból brzucha i może być po zawodach. Tak było w tamtym roku.
- Nie może być tak jak w zeszłym roku, gdy w góry wjechał z prawie dwugodzinną stratą. Musi od początku pilnować przodu stawki. Wtedy może się liczyć w klasyfikacji generalnej. W wielkich tourach startował kilka razy, ma doświadczenie. Czas powalczyć o swoje, bo nie chcemy go zapamiętać tylko jako wielkiego pomocnika.
Majka ma szansę na czołową dziesiątkę. Jeśli zabierze się z ucieczką pod górę, a Contador będzie miał słabszy dzień, nikt Rafałowi nie każe czekać na Hiszpana. Przecież nie popchnie go pod górę. Ale jeśli Majka będzie już uciekał, to musi być pewny, że może wygrać etap. Dlatego ważne, by nie stracił dużo na początku, zanim Tour wjedzie w góry. Wszyscy będą pilnować Contadora, Majka będzie mógł to wykorzystać, odskoczyć na kilka minut i ukończyć wyścig w dziesiątce.
- Na mistrzostwach świata pokazał pazury i może dlatego teraz idzie mu gorzej. Ta koszulka ciąży, jakby była przeklęta. Gianni Bugno był mistrzem świata w 1991 i 1992 r., ale Giro d'Italia wygrał rok przed pierwszym tytułem. Potem w wielkich tourach już nie zwyciężał. Od mistrza świata wymaga się więcej, ciężko unieść to psychicznie. Ale Michał da radę. Pozbiera się.
W TdF Kwiatkowski będzie chciał się pokazać na pierwszych czterech etapach w Holandii i Belgii. To będzie jazda po wąskich uliczkach, kocich łbach, w tłoku, z dużą ilością przepychania w peletonie. Trzeba być uważnym. Michał jest specjalistą od takiej jazdy. To powinno być jego pięć minut. Jeśli wygra etap, to potwierdzi klasę jako mistrz świata i przez resztę wyścigu może trzymać się z tyłu. Być może założy nawet koszulkę lidera na dwa, trzy dni, a to Polakowi zdarzyło się tylko raz - Lechowi Piaseckiemu w 1987 r.
- A może mistrzostwo świata wzięło się z tego, że rok temu TdF mu nie wyszedł? Nie przemęczył się, a później odfrunął. Czasami takie rzeczy siedzą w głowie. Było wielu kolarzy, którzy koncentrowali się na klasykach i MŚ, a do tego dorzucali pojedyncze zwycięstwa w wielkich tourach.
- Czasami jest tak, że dużo się ćwiczy i nic nie wychodzi, a forma przychodzi niespodziewanie po dwóch dniach odpoczynku. Kiedyś przejechałem Giro, potem pojechałem do Szwajcarii i dopiero tam "noga zaczęła mi się kręcić". Najlepszy trening dla kolarza to wyścig.
- Merckx był kanibalem, nie wyobrażał sobie, że może przegrać, cały czas miał głód wygrywania. W historii nigdy kogoś takiego nie było. Jeśli Contadorowi uda się wygrać Tour po Giro, przejdzie do historii. Ostatnim, który tego dokonał, był w 1998 r. Marco Pantani. Contador ma szansę. Półtora tygodnia temu wygrał Route du Sud w wielkim stylu, pokonał Nairo Quintanę. Nie mógł dogonić go pod górkę, ale już na zjeździe zostawił Kolumbijczyka w tyle i wjechał na metę 17 sekund przed nim. A w TdF zjazdy są bardzo ważne.
- Widocznie zorientowali się, że Valverde nie ma szans wygrać TdF. Najważniejsze jest dobro drużyny. Nie zawsze Ronaldo i Messi strzelają wszystkie gole, czasami podają, a wykańcza kto inny. Quintana ma swoje pięć minut, ale jeśli ich nie wykorzysta, to może następnym razem sam będzie musiał komuś pomagać.
-...znów jest czterech. Contador, Christopher Froome, Quintana i Vicenzo Nibali. Trudno powiedzieć, kto jest najmocniejszy, a przecież są jeszcze inni, którzy mogą się liczyć. Dla kibica to będzie ciekawa rywalizacja, bo codziennie ta czwórka będzie się pilnować, ale w końcu ktoś będzie musiał zaatakować.
Od Contadora wymaga się najwięcej, w końcu wygrał TdF dwa razy, ale czy poradzi sobie w Belgii na śliskich brukach? Tam można stracić nawet 15 minut, później trudno będzie to odrobić. A jeśli jeszcze spadnie deszcz, to już wszystko może się zdarzyć. Jedno jest pewne, z taką obsadą nie będzie spokoju.
- Wygrał Critérium du Dauphiné, w którym znokautował Nibalego o ponad cztery minuty. A to częściowo ta sama trasa, na której odbędzie się Tour. Froome jechał leciutko trudne odcinki górskie, a Nibali puchł. Brytyjczyk obracał pedałami ok. 120 razy na minutę, reszta 100, maksymalnie 110 razy. Swojego czasu tak lekko jeździł Pantani. Jeśli Froome na Tour de France będzie w takiej formie, to wygra.
- Kontrole powinny odbywać się po etapach. W jakiej innej dyscyplinie sprawdza się kogoś o 7 rano na wakacjach? Gdzie byli kontrolerzy, kiedy jeździł Armstrong?
Ale zostawmy to. Piękny czas przed nami, mam nadzieję, że co drugi dzień któryś z Polaków będzie próbował namieszać w peletonie. Wtedy kolarstwo ogląda się tak jak piłkę nożną, siatkówkę czy piłkę ręczną. Łatwiej wziąć rower i samemu gdzieś pojechać. A przecież o to chodzi. Żeby zawodowcy porwali amatorów na szosy.