- Sterydy? W kolarstwie nie potrzeba góry mięśni. Nie wiem, jak u kobiet, ale u mężczyzn sterydy nie dają jakiegoś szczególnego efektu - mówi Orn. Wyśmiewa też inne środki, które kolarze brali w dawnych latach lub ostatnio. - Amfetamina i efedryna? Pobudzają, ale chcesz finiszować sprintem 70 km na godzinę pod ich wpływem? Zaburzają postrzeganie, zakłócają normalne reakcje. Transfuzje krwi? Za dużo zachodu przy takich zabiegach i za duże dziś ryzyko. Hormon wzrostu? Nigdy nie rozumiałem, dlaczego kolarze powinni go używać. A już doping genetyczny to zupełny nonsens, nie znam przykładu, żeby działał w kolarstwie. Nie boję się też rywali używających kortyzonu czy testosteronu. Jedyne, czego się boimy, to że ktoś może nadal brać duże dawki EPO. To jest prawdziwy problem kolarstwa - mówi Orn w wywiadzie dla norweskiego dziennika "Verdens Gang".
Przybrany syn Orna Alexander Kristoff z grupy Katiusza to jeden z głównych kandydatów do zwycięstwa w Paryż-Roubaix w niedzielę. Norweg zebrał w tym sezonie już jedenaście zwycięstw etapowych i w wyścigach, jest pierwszym kolarzem, który jednej wiosny wygrał Wyścig Dookoła Flandrii, Trzy Dni De Panne i Scheldeprijs. To Orn zainteresował kilkuletniego Kristoffa kolarstwem i do dziś go trenuje. Jest też kardiologiem, pracuje w szpitalu w Stavanger.
Wymieniane przez niego wspomagacze to najpopularniejsze środki dopingowe w kolarstwie i innych sportach wytrzymałościowych. Dlaczego zawodnicy po nie sięgają, skoro - zdaniem Orna - ich działanie jest wątpliwe? - Oni wierzą, że te środki działają. Są dla nich jak placebo, przeceniają ich efekt - wyjaśnia. Wielu lekarzy sportowych mówi, że zawodnicy biorą mnóstwo niepotrzebnych rzeczy tylko dlatego, że inni też biorą. Trudno ich od tego odwieść, często ryzykują na własną rękę, bo nie chcą czuć, że rywale w czymkolwiek zostawili ich w tyle. To byłby cios dla psychiki.
Orn wyśmiewa taki wyścig zbrojeń. - Doping obiecuje ci przejście na wyższy poziom. I przechodzisz tam, ale na tym nowym poziomie osiadasz. Przestajesz się rozwijać. Przez długotrwały, systematyczny i mądry trening zyskujesz dużo więcej. Organizm reaguje na taki trening - m.in. dostosowując gospodarkę hormonalną - lepiej niż na podawane z zewnątrz substancje - mówi Orn. - Oczywiście, że np. muskulatura jest ważna, ale przecież można na nią pracować normalnie, bez wspomagania się sterydami. Ze sterydami pewnie będzie szybciej, ale niekoniecznie lepiej. Trzeba się zastanowić, które partie mięśni się rozwiną, jak je nażywić tlenem. Co to za sens rozbudować sobie tkankę mięśniową również tam, gdzie jej nie potrzebujesz. Tylko zwiększy ci pobór energii - mówi Orn. Opowiada, czego używa Kristoff. - Różnych mieszanek soli mineralnych, zależnie od tego, jak ciepło jest podczas wyścigu. Dobrze robi kofeina, w żelach energetycznych. Do tego multiwitaminy i tran.
Duńczyk Michael Rasmussen, skruszony dopingowicz, który dziś chętnie opowiada o swoich dawnych oszustwach, mówi, że Orn trochę się w swoich opiniach zagalopował. - Gdyby te środki nie pomagały, dlaczego miałyby być na liście zabronionych? Ja sprawdziłem działanie wielu z nich. Testosteron pomaga w regeneracji, zwiększa siłę, pomaga więcej ćwiczyć. Hormon wzrostu utrzymuje masę mięśniową i zwiększa spalanie tłuszczu. Kortyzon przesuwa próg bólu i odchudza. Dla mnie to jednak jest działanie dopingujące - mówi Rasmussen. Orn upiera się jednak przy swoim, a Alexandra stawia za wzór czystego sportowca.
- To oczywiste, że teraz ludzie dopytują, co ten Kristoff ma w swoich płatkach śniadaniowych, zwłaszcza że jeździ w rosyjskiej drużynie. Widzimy te pytania na forach internetowych - mówi Orn. - A to jest mieszanka talentu Alexandra i naszych treningów. Nimi na razie wyprzedzamy świat, wiemy, jak najlepiej połączyć intensywność z objętością treningów. Alexander ma świetny metabolizm, spalanie tłuszczu. A do tego instynkt zwycięzcy - tłumaczy ojczym. - Jego nigdy nie paraliżuje myśl, że czegoś nie da się zrobić.
Materiały partnerów Rękawice Kross Nodus Kask Uvex I-Vo Kross Hexagon X5 2014