Tour de France. Ile kolarz wyciska z siebie watów? 410 to już wynik podejrzany

Froome, Kwiatkowski oraz 180 kolarzy Tour de France ruszy w niedzielę na Mont Ventoux. Jeśli wjadą na tę monumentalną górę zbyt szybko, znów wywołają podejrzenia, że są naszprycowani. Relacja z Tour de France w Sport.pl oraz w moblinej aplikacji Sport.pl Live w niedzielę od 14.

Nie ma próbek krwi ze śladami EPO, żandarmi nie znaleźli fiolek ze śmierdzącymi materiałami w bagażniku, żadnego kolarza nie wykluczono z wyścigu z powodów medycznych. Trener Antoine Vayer wie jednak, jak rozpoznać podejrzanego kolarza na odległość, i uważa, że konstrukcja cepa jest bardziej skomplikowana niż jego metoda.

Przez trzy lata pracował w Festinie, aż w 1998 r. afera dopingowa uderzyła w peleton jak tsunami, niszcząc niemal wszystkich, w tym Vayera i jego grupę.

Nikt mu nie udowodnił udziału w procederze, a teraz były trener walczy o czystość w swoim sporcie. Uznał, że zwykły, nienafaszerowany koksem, nawet najlepiej wytrenowany człowiek nie jest w stanie pedałować pod góry podsuwane przez organizatorów Tour de France tak szybko, jak robią to najlepsi. "Ci dranie nie dają się złapać, trzeba coś wymyślić, aby nie mogli uniknąć sprawdzenia" - myślał zapewne, bo doskonale wiedział, jakich wyrafinowanych sposobów używają nieuczciwi zawodnicy, by nie dać się skontrolować.

Aż wpadł na pomysł, jak jedząc chipsy na kanapie przed telewizorem, zbadać moc kolarza podczas podjazdu. Nie trzeba skomplikowanych testów, próbek krwi, moczu, analizy izotopowej. Wystarczy fizyka, trzecia zasada dynamiki Newtona.

Wziął pod lupę najsłynniejsze góry Tour de France, takie jak Mt Ventoux (etap w niedzielę) i L'Alpe D'Huez (czwartek). Sprawdził, jak jechali na nich zwycięzcy TdF w ostatnich 30 latach. I oszacował - odwołując się do bogatych doświadczeń własnych - że jeśli kolarz wyciska z siebie podczas podjazdu 410 watów, jest to wynik podejrzany, powyżej 430 - jest czarną magią (on sam używa słowa "cudowny", ale ono chyba nie pasuje do kontekstu). Jeśli 450 i więcej - kolarz musi być mutantem.

Liczbę watów można wyliczyć, znając wagę kolarza, długość, nachylenie i czas podjazdu oraz uwzględniając wysokość nad poziomem morza, wilgotność i siłę wiatru. Rekordzistą świata w tym zestawieniu jest dopingowicz Jan Ullrich, który podczas podjazdu pod Croix de Chaubouret w 1997 r. wykręcał moc średnio 494 watów.

Jeśli wziąć po uwagę te trzy dekady i wyniki pomiaru mocy kolarzy zrobione przez Vayera - doping na wielką skalę zaczął się około 1993 r., w 1996 r. wybuchł pożar wygaszony w 1998 r. Królem mocy był wtedy pięciokrotny zwycięzca TdF Miguel Indurain, którego nigdy na dopingu nie przyłapano.

Moc osiągana przez zwycięzców Wielkiej Pętli chwilowo spadła po aferze Festiny, ale potem znów wzrosła - w peletonie dominował wtedy Lance Armstrong (462 waty). Jednak nawet on nie pedałował z taką mocą jak triumfator z 2009 r. Alberto Contador w etapie do Verbier - 491 watów.

Pojawia się tu również wątek polski. Zenon Jaskuła wygrał w 1993 r. w górskim etapie do Saint-Lary-Soulan w Pirenejach (nie licząc prologu Lecha Piaseckiego w TdF w 1987 r., było to jedyne polskie zwycięstwo etapowe), ale Vayer liczy tylko triumfatorów TdF, więc Polaka nie wziął pod uwagę. Policzył moc Induraina, który był wtedy trzeci - 427 watów. Jaskuła musiał wykręcić podobną moc jak Hiszpan. W klasyfikacji francuskiego trenera jest to o włos od czarnej magii, znacznie powyżej progu "wynik podejrzany".

W ostatnich dwóch latach podejrzanych osiągów jest mniej, czarnej magii nie ma w ogóle, mutantów brak.

Aż do - uwaga! - pierwszego górskiego etapu tegorocznego Tour de France. Fenomenalny Chris Froome znokautował peleton na Ax 3 Domaines. Wykręcił 446 watów. Mógłby ścigać się z Armstrongiem.

Niedzielny etap na Mt Ventoux też będzie mierzony przez Vayera. Jego metoda wywołała burzę w peletonie. Trenerzy i zawodnicy - choć nie wszyscy - uważają ją za insynuacyjną.

- A idź pan, to bzdura! - mówi Jaskuła. - Co innego jest ważne. Przed etapem do St. Lary mierzyliśmy pojemność płuc z Indurainem, on miał 7,2 litra, ja 6,5. On ważył 82 kg, ja 10 kg mniej. Ja liczyłem każdy gram w rowerze, nawet przerzucałem biegi ręcznie manetką, bo była lżejsza niż inne systemy. Miałem fantastyczne, naturalne wyniki krwi, tuż przy dozwolonej normie, one były ważne. W dodatku czerwonych krwinek, które przenoszą tlen, miałem mnóstwo, co mi dawało przewagę. To było to! Jak to się ma do mocy?

- Vayer uprawia pseudonaukę. My mamy swoje pomiary - mówi Dave Brailsford, szef grupy Sky, w której jedzie Froome. Dzięki niemu wystrzeliła forma nie tylko lidera TdF, ale też wcześniej Bradleya Wigginsa, Marka Cavendisha, Chrisa Hoya i brytyjskich kolarek (za olimpijskie sukcesy trenerskie Brailsford dostał Ordery Imperium).

Szkoleniowcy dysponują dokładnymi wynikami mocy, gdyż ich kolarze mają zamontowane specjalne elektroniczne mierniki, a trenerzy podgląd w czasie rzeczywistym. - Świat idzie do przodu. Kiedyś takie wyniki byłyby nie do pomyślenia. Ale czy ktoś kiedyś sądził, że człowiek pobiegnie na 100 m 9,58 s? - pytają krytycy Vayera.

Ale duża część fachowców się zgadza, że jeśli kolarz wjeżdża w godzinę na Mt Ventoux, a w pół godziny na L'Alpe D'Huez, to musi się włączyć lampka alarmowa.

Jak szybko zwycięzca pokona Mt Ventoux? Rekord należy do Ibana Mayo, który w indywidualnej czasówce wyścigu Dauphiné Libéré w 2004 r. dotarł na szczyt w 55 min 51 s. Z najlepszej dziesiątki na tamtym etapie ośmiu kolarzy złapano na dopingu, w tym Hiszpana.

Jeśli Froome pokaże siłę jak na Ax 3 Domaines, znów zaczną go pytać o wspomaganie.

Nasz Michał Kwiatkowski będzie w tym etapie bronił białej koszulki najlepszego młodzieżowca. Szanse ma niewielkie, bo jego najgroźniejszy rywal, Kolumbijczyk z Movistar Nairo Quintana, jest jednym z najlepszych górali, kandydatem do zwycięstwa etapowego. Polak - siódmy w klasyfikacji generalnej - ma nad nim 34 sekundy przewagi. Na Mt Ventoux to bardzo niewiele.

Więcej o: