Kolarstwo. Doping sprzed lat

Niemal we wszystkich próbkach moczu uczestników Tour de France z 1998 r. są ślady EPO - ujawnił ?L'Equipe?. Podał też pierwsze nieznane wcześniej nazwisko dopingowicza. To Francuz Laurent Jalabert.

Próbki moczu kolarzy, którzy brali udział w "Wielkiej Pętli" 15 lat temu, Francuska Agencja ds. Zwalczania Dopingu zbadała w 2004 r. Analiza miała anonimowy charakter, ale niedawno senacka komisja zajmująca się walką z dopingiem skorelowała wyniki z nazwiskami. Wśród kolarzy, których badania dały wynik pozytywny, znalazł się Jalabert.

"L'Equipe" ujawnił, że niemal we wszystkich próbkach uczestników TdF 1998 są ślady obecności EPO. Komisja ma ujawnić szczegółowy raport po posiedzeniu 18 lipca. Nie wiadomo, czy pojawią się w nim kolejne nazwiska.

45-letni dziś Jalabert wygrał Vueltę w 1995 r., był mistrzem świata w jeździe na czas, zwyciężył kilka etapów wielkich tourów i parę klasyków. Był cenionym we Francji ekspertem, konsultantem telewizyjnym. Pełnił też funkcję trenera kadry francuskich szosowców, dopóki w ubiegłym roku nie uległ ciężkiemu wypadkowi.

W środę przed komisją senacką zeznał, że nigdy nie stosował - przynajmniej świadomie - dopingu. - Miałem zezwolenie na niektóre kortykoidy, żeby zapobiec pewnym dolegliwościom. Nie mogę powiedzieć, że niczego niedozwolonego nie przyjąłem. Ale mogę ręczyć, że nigdy nie dążyłem do spotkania z lekarzem, żeby poprawić swoją wydolność albo żeby dozbroić się przed wyścigiem.

Przyznał też, że nie wiedział, czy produkty dostarczone przez lekarza drużyny ONCE znajdowały się na zakazanej liście. - Byliśmy leczeni, ale żeby to był doping? Nie sądzę - mówił.

- Doskonale wiedział, że bierze - odpowiada Christophe Bassons. Były kolarz grupy Francaise des Jeux przed laty postawił się peletonowi i takim ludziom jak Lance Armstrong i Jalabert. Otwarcie mówił o powszechności dopingu w kolarstwie, za co został przez ówczesnych mistrzów potraktowany jak czarna owca. Dziś jest nauczycielem wf. w szkole pod Bordeaux i - po latach - największym kolarskim autorytetem moralnym. - Kiedy bierze się EPO, efekty są od razu zauważalne. I kiedy twój hematokryt przekracza 60, to jednak ty musisz zapytać swojego lekarza, co ci dał - mówił Bassons.

Krytykuje jednak sposób ujawnienia nazwiska Jalaberta. - Na liście komisji znajduje się 60, 70 zawodników, ma prawo pytać: dlaczego ja, a nie oni? Dlaczego moje nazwisko wyciekło z listy? - mówi Bassons.

Po publikacji "L'Equipe" Jalabert stracił stanowisko konsultanta we francuskiej telewizji i radiu RTL. - Ta sprawa to wielka rysa na moim wizerunku - powiedział. Zapowiedział, że przygotowuje linię obrony. Wszyscy jednak czekają na kolejne nazwiska z listy senackiej komisji. Nawet bardziej niż na rozpoczynający się w sobotę na Korsyce setny Tour de France.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.