Lider Team Sky skończył etap 7 min. i 54 sekundy za zwycięzcą etapu, swoim rodakiem Davidem Millarem (Garmin) i utrzymał prowadzenie w klasyfikacji nad kolejnym Anglikiem, Chrisem Froome'em.
Wiggins żartował potem, że ci, którzy miotali racami i biegli za peletonem do samej mety, mogli skończyć znacznie gorzej, bo peleton wziął odwet, rzucając w nich bidonami.
- Cały jestem w tym żółtym czymś - mówił Wiggins o proszku z rac.
- Dostałem w ramię, lekko mnie poparzyło, ale jest w porządku. To niebezpieczne i jestem pewien, że kilku z nich opatruje rany, ponieważ w ich kierunku poleciało sporo butelek.
Tysiące na trybunach - sportowe rekordy frekwencji
Czytaj relację z 12. etapu TdF ?