Siódma edycja cyklu rowerowych maratonów w terenie rozpoczęła się w lutym i potrwa do października. W każdym z 23 etapów weźmie udział ponad tysiąc zawodników. Ściga się cała Polska, bo impreza, która ruszała jako trzyetapowe wydarzenie dla cyklistów z Mazowsza, teraz jest obecna także na Mazurach, Podlasiu, czy Lubelszczyźnie.
- W nazwie jest MTB, a więc nasze wyścigi powinny odbywać się w górach. Ale od początku postawiłem na tereny mniej wymagające niż te górskie, dzięki czemu impreza ma charakter bardziej masowy - wyjaśnia jej twórca, Cezary Zamana.
Tę masowość mocno podkreśla Katarzyna Krakowiak, która prowadzi biuro zawodów. - W naszej bazie jest w tej chwili ponad 13 tysięcy zawodników. Oni należą do stworzonego przez nas portalu społecznościowego Cyklopedia, w którym porównują swoje wyniki, także z innych startów niż nasze. Ale zdecydowana większość tych ludzi pojechała u nas chociaż raz - opowiada.
Zamana zdradza, że w ubiegłym roku biuro wydało 4,5 tys. pakietów startowych. Za możliwość sprawdzenia się w dowolnym etapie cyklu trzeba zapłacić ok. 50 złotych. Ci, którzy chcą jeździć częściej, dostają zniżki - np. za 15 etapów płaci się tylko ok. 300 złotych. - Przy każdej naszej imprezie pracuje prawie sto osób. Mamy 30 stałych pracowników, dochodzą miejscowi, m.in. policjanci i strażacy. Dzięki wzorowej organizacji uczestnicy pokonują dobrze przygotowane i oznakowane trasy, mają na nich bufety z napojami i posiłkami regenerującymi, dostają profesjonalny, elektroniczny pomiar czasu. Można powiedzieć, że jeździ z nami tir osprzętu koniecznego do wybudowania miasteczka startu i mety. W takim miasteczku mamy imprezy towarzyszące: wycieczki, wypożyczalnie rowerów, zabawy ogólnorozwojowe dla dzieci - tłumaczy Zamana. I przyznaje: - W tej chwili maratony to i nasz sposób na życie, i nasza pasja.
Przedsięwzięcie, w którym Zamanę wspierają m.in. żona i syn, imponuje także nagrodami. Najlepsi zawodnicy klasyfikacji generalnej podzielą między sobą aż 200 tys. złotych. - Mamy wielu partnerów, a w tym roku po raz pierwszy także sponsora tytularnego, którym jest firma rowerowa Merida - tłumaczy Krakowiak.
Początki były prozaiczne. - Kiedyś chodziło mi tylko o to, żeby ludzie z Mazowsza chcący pościgać się w przełajach nie musieli wyjeżdżać w góry. Sam z przełajami się zetknąłem, dlatego wiedziałem, że w całym kraju jest mnóstwo pięknych miejsc do jazdy terenowej. Warunki do promowania kolarstwa szosowego są trudne, bo drogi mamy, jakie mamy. A trasy crossowe cały czas wytyczam z największą przyjemnością - opowiada Zamana.
Dziś po jego trasach jeżdżą wspólnie ojcowie z dziećmi i dziadkowie z wnukami. - Niedawno mieliśmy pięciolatka, który trasę "hobby" [najkrótsza, licząca zwykle 7-8 km] pokonywał wspólnie z rodzicami. A jego dziadek, człowiek urodzony w 1941 roku, sprawdził się w sprincie [ok. 25 km]. Później wspólnie byli dekorowani - opowiada Krakowiak.
"Udekorować" grantami w wysokości od 10 do 15 tys. złotych najlepszych animatorów sportu chce Coca-Cola. Szanse na uznanie mają i tak doświadczeni liderzy jak Zamana, i ludzie, którzy nigdy nie zrealizowali żadnego projektu, ale mają głowę pełną pomysłów.
Projekty można rejestrować na stronie www.lideranimator.pl do 15 lipca. Walczyć o uznanie i pieniądze na realizację własnych idei może każda osoba pełnoletnia, która projekt będzie realizować na rzecz placówki oświatowej, wychowawczej albo jednostek samorządu terytorialnego.