Strajk kolarzy przed metą 4. etapu Tour de Pologne

Nietypowe zakończenie miał czwarty etap Tour de Pologne. Na okrążenie przed metą kolarze zatrzymali się i nie chcieli kontynuować ścigania. Wyniki etapu zostały anulowane. - Złożymy skargę do UCI na zachowanie zawodników - zapowiada dyrektor wyścigu Czesław Lang.

- Uznaliśmy, że finisz mógłby być zbyt niebezpieczny i postanowiliśmy wcześniej skończyć. Bezpieczeństwo kolarzy jest najważniejsze. Przepraszamy wszystkich kibiców - mówił po zakończeniu etapu Allan Davis, lider wyścigu. Kim Anderson, dyrektor sportowy grupy CSC Saxo Bank powiedział, że decyzja o strajku była powiązana ze zbliżającymi się Mistrzostwami Świata w Varese. - Zawodnicy bali się kontuzji i urazów. Podczas wyścigu kolarze kontaktowali się z organizatorami, ale nie udało im się dojść do porozumienia. Etap toczony był przy bardzo złej pogodzie, temperatura nie przekraczała 10 st. C, wiał wiatr i padał deszcz. Na ulicach miasta było bardzo ślisko i kolarze uznali, że finisz mógłby się zakończyć groźnym wypadkiem.

Czołówka wyścigu umówiła się na przerwanie wyścigu prawdopodobnie jeszcze przed Lublinem. Po wjeździe na ulice miasta peleton jechał bardzo wolno i spokojnie. Między zawodnikami toczyły się dyskusje, a żaden z kolarzy nie próbował atakować. Kiedy na czoło wysunął się Raul Alarcon natychmiast dojechał do niego Allan Davis i po krótkiej rozmowie z Hiszpanem obaj wrócili do peletonu.

- Czołowi zawodnicy chcieli żeby czas był zatrzymany przed pierwszą rundą, a walka toczyła się tylko o zwycięstwo w etapie - tłumaczy Dariusz Baranowski. - Tymczasem organizatorzy zadecydowali inaczej, co chyba nie spodobało się kolarzom - mówił zaskoczony na mecie. Zaskoczeni byli też kibice i spiker, który budował napięcie przed finiszem, a kiedy peleton zatrzymał się przed ostatnią rundą zaniemówił na kilka minut. Był zdezorientowany jak wszyscy na mecie, bo nikt nie przypomina sobie, by do takiej sytuacji doszło kiedykolwiek wcześniej.

Strajk kolarzy przyćmił inne wydarzenia czwartego etapu, a w środę na trasie działo się dużo. Mimo niesprzyjających warunków kilku kolarzy zdecydowało się na ucieczkę. Podobnie jak we wtorek w grupie uciekających był Marcin Sapa. Polak dołączył do Alexandra Blaina z Cofidisu i Raula Alarcona z Saunier Duval na 82 km. Trójce udało się wypracować nawet 8 minut przewagi, ale na 130 km przed metą peleton zniwelował przewagę do niespełna 6. minut. Tuż przed Lublinem śmiałkowie zostali wchłonięci przez resztę zawodników. Zanim to się stało Sapa był drugi na premii lotnej w Białej Podlaskiej. Wygrał Blain, trzeci był Alarcon.

Czesław Lang: Złożymy skargę na kolarzy

- To niewiarygodne zachowanie - skomentował dyrektor Tour de Pologne Czesław Lang. - Złożymy skargę do UCI na zachowanie zawodników. Rozumiem, że obawiali się kraks, dlatego podjęliśmy decyzję, że w przypadku jakiegokolwiek upadku po rozpoczęciu rund zawodnikom poszkodowanym zostanie zaliczony czas zwycięzcy. Kolarze więc niczym nie ryzykowali. W wielkich wyścigach zdarzały się już formy protestu, ale zwykle odbywało się to przed startem. Cóż, teraz mogę zapewnić wszystkich mieszkańców Lublina, że zrobimy wszystko, aby w przyszłym roku Tour de Pologne znowu zagościł w tym mieście.

Zobacz jak przebiega czwarty etap Tour de Pologne ?

Copyright © Agora SA