Kolarstwo. Dopinguj się, byle zdrowo

Wszyscy kolarze są na dopingu. Im dłużej z nim walczę, tym bardziej jestem przekonany o jego powszechności - wypalił szef prokuratorów antydopingowych we włoskim komitecie olimpijskim Ettore Torri. I zaszokował propozycją, by proceder zalegalizować. O ile nie szkodzi zdrowiu.

Ettore Torri: Doping jest powszechny ?

Wstrząsającej tyrady nie wygłosił zrezygnowany kibic, który po latach afer nie wierzy w nic i odruchowo podejrzewa wszystkich. Wygłosił ją bardzo doświadczony człowiek, który poznał problem najgłębiej. 78-letni prawnik, od pół wieku prokurator w Rzymie, od czterech lat kierujący walką z dopingiem we Włoszech.

Druzgocący wywiad opublikowały "Gazzetta dello Sport" i agencja AP. Z rozmowy wyziera kompletna bezradność szeryfa zdającego sobie sprawę, że jeśli chce wygrać wojnę z przestępcami, musi aresztować wszystkich.

Niedawno jego agenci właśnie przyłapali na dopingu zwycięzcę kolarskiego wyścigu amatorów Maratona dei Dolomiti. Kilka dni temu zawieszono trzykrotnego zwycięzcą Tour de France Alberto Contadora. Dzięki wyrafinowanym, nowym metodom w jego organizmie znaleziono zabroniony clenbuterol oraz ślady wskazujące na przetaczanie krwi.

Jeśli Hiszpan zostanie zdyskwalifikowany, to okaże się, że od 15 lat tylko jeden zwycięzca najsłynniejszego wyścigu nie został uwikłany w doping, choć nawet jemu - Carlosowi Sastre - szampana podawał na trasie ostatniego etapu właściciel zespołu, notorycznie szprycujący się Bjarne Riis. A wcześniej z rywalizacji wycofano umoczoną w aferę dopingową grupę Astana złożoną z wielkich faworytów Touru.

W 2006 r. za zwycięzcę został uznany Oscar Perreiro, bo w moczu zwycięzcy rzeczywistego, Floyda Landisa, znaleziono zakazany syntetyczny testosteron. W 1998 r. nazwę wyścigu przekręcono na Tour de Dopage. Pętla zaciska się nawet wokół legendarnego Lance'a Armstronga, którego o oszustwo oskarżają amerykańscy agenci federalni.

Jeszcze raz: od 1995 r. nie odbył się ani jeden wyścig wolny od skandali związanych z nielegalnym, farmakologicznym wspomaganiem się. Skandali zawsze związanych również ze ścisłą czołówką wyścigu.

Torri posuwa się do stwierdzenia, że wobec powszechności procederu należy zezwolić na przyjmowanie substancji, które nie zagrażają zdrowiu, a zabronić tylko ewidentnie szkodliwych. Argumentuje: - To niesprawiedliwe, że wyciągamy jednego ze stu sportowców, którzy biorą zakazane środki. Zawsze jesteśmy z tyłu za dopingowiczami. Do wczoraj każdy, kto używał AICAR [nowy środek poprawiający wytrzymałość, zabroniony w 2009 roku na długo przed wynalezieniem wykrywających go testów, co stało się już od dawna normą], unikał wpadki. Laboratorium w Kolonii znalazło metodę wykrywania AICAR, ale za każdym razem, gdy już mamy dobry test, około 50 proc. używających przerzuca się na inny środek. Trenerzy dobrze wiedzą, że mikrodawki są bezpieczne, znają swoją robotę i wiedzą, ile podać, aby nie wpaść.

Środowisko na słowa Torriego zareagowało oburzeniem. "La Gazzetta" cytuje Vincenzo Nibalego, zwycięzcę ostatniego Vuelta Espana, który sam poczuł się oskarżony: "Legalizacja dopingu byłaby wbrew duchowi sportu". I szefa włoskiej federacji kolarskiej Renato di Rocco: "Jego wypowiedź jest bezsensowna. Wiemy, że doping szkodzi, dlatego się z nim walczy. A uzależnienie od farmakologii jest problemem społecznym, nie tylko sportu".

Obecny system walki z nielegalnym wspomaganiem jest horrendalnie niewydajny.

Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) ma 26 mln dol. rocznego budżetu, każde z 35 akredytowanych laboratoriów wykonuje badania kosztujące od 180 do 250 euro (Warszawa średnio 820 zł), do tego dochodzą narodowe programy do walki z dopingiem, rzesze urzędników i agentów. Ale spośród 280 tys. przeprowadzonych przez WADA testów (2009 rok), tylko około 5,5 tys. zawodników okazuje się nieuczciwych. Mało jak na domniemaną powszechność procederu.

Na niekonsekwencję i obłudę systemu sportowcy wściekają się. Nie mogą np. sztucznie podwyższyć poziomu czerwonych krwinek, bo jest to nielegalna manipulacja. Ale gdy hematokryt jest naturalnie zbyt wysoki, muszą go sztucznie obniżyć lub wręcz upuścić sobie krwi. Inaczej grozi im dyskwalifikacja - nawet jeśli uzyskali korzystny efekt pobytem w wysokich górach.

Sportowcy uważają, że stają się ofiarami nagonki, obywatelami drugiej kategorii. Dowodzą: system Whereabouts wymaga, żeby byli dostępni dla agentów w określonych godzinach dnia i w określonym miejscu przez cały rok, muszą informować pod groźbą dyskwalifikacji o zmianach miejsca pobytu, najsławniejszych sportowców w najbardziej zainfekowanych dopingiem dyscyplinach sprawdza się kilkadziesiąt razy w roku. - Ostatnio kontrolerzy weszli, gdy leżałem jeszcze w łóżku, a teraz słyszę, że wszyscy biorą - opowiada Nibali. - Co jeszcze mamy zaakceptować? Mikroczipy pod skórą i GPS, żebyśmy byli wiecznie dostępni?

Z idei częściowej legalizacji sztucznego wspomagania się Torri zdążył się już wycofać. Skandal wywołał tym większy, że we Włoszech doping jest przestępstwem objętym prawem karnym.

Włoch zbulwersował także szefa polskiej komisji antydopingowej. - Jeśli rzuca się pomysł, trzeba umieć go zrealizować. Czy Torri chciałby dopuścić doping w rywalizacji młodzieżowców, juniorów, czy tylko seniorów? Czy kryterium dopuszczalnego dopingu jest wiek metrykalny, czy rozwojowy? - pyta prof. Jerzy Smorawiński. - Nie istnieje doping bezpieczny. Nie da się uśrednić bezpiecznej dawki, bo dla jednego dawka będzie bardziej, a dla innego mniej szkodliwa. Walkę z dopingiem wprowadzono na taką skalę właśnie dlatego, że jest groźny dla zdrowia.

Alberto Contador ? osiem razy bardziej plstikowy niż zwykły człowiek

- To bezzasadne zarzuty - uważa agent Alberto Contadora ?

Czy doping w kolarstwie powinien być legalny?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.