Lance Armstrong pod ostrzałem. Kto uwierzy Landisowi?

Oskarżenie Lance'a Armstronga o doping przez byłego partnera z zespołu US Postal to kolejna odsłona w ciągnącym się od lat serialu, w którym siedmiokrotnemu zwycięzcy Tour de France próbuje się udowodnić doping i od lat nikomu się to nie udaje.

Sport.pl na Facebooku! Sprawdź nas ?

- Nie mam nic do ukrycia. Nie mam przed czym uciekać. Jeśli ktokolwiek chce mnie o coś spytać proszę bardzo - powiedział Armstrong odrzucając oskarżenia Floyda Landisa, który w czwartek przyznał się do stosowania dopingu i obciążył kolegów z zespołu US Postal. Landis jeździł w nim w latach 2002-2005. W tym czasie trzykrotnie Armstrong, też w barwach US Postal, zwyciężał w Tour de France.

Siedmiokrotny zwycięzca "Wielkiej Pętli" ma na razie inne kłopoty, bo solidnie potłukł się podczas wyścigu Tour of California. Ale oskarżenia stanowczo odrzuca.

Potłuczony Armstrong (galeria)

 

- Nie czuję się winny, że to robiłem. Wszyscy to robili - powiedział Landis dziennikarzom. W e-mailach wysłanych na początku maja do siedmiu ważnych działaczy, w tym szefa Amerykańskiej Federacji Kolarskiej, wyjaśnił, że od razu po przyjściu do US Postal pokazano mu jak zażywać EPO, sterydy, czy dokonywać transfuzji krwi, by nie zostało to wyryte. Jak twierdzi było to powszechne. Sam Armstrong miał uniknąć dyskwalifikacji, bo US Postal w porozumieniu z UCI ukryło pozytywne wyniki badań dopingowych w 2002 r.

Spowiedź nie wywołała wielkiej sensacji, bo Landis nie jest "skruszonym" dopingowiczem, który przyznał się do czegoś, co do tej pory pozostawało w ukryciu. Wygrał Tour de France w 2006 r. Był pierwszym zwycięzcą wyścigu po zakończeniu kariery przez Armstronga. Cztery dni po ostatnim etapie wykryto u niego podwyższony poziom testosteronu. Odebrano mu tytuł, a sam kolarz zakończył karierę, ale od czterech lat zaprzeczał, że jest dopingowiczem. Założył nawet specjalny fundusz, na którym zgromadził pół miliona dolarów, co miało mu pomóc w obronie. W czwartek przyznał się, ze przez lata kłamał. - Chciałem oczyścić sumienie - tłumaczy.

Armstrong to z kolei ikona współczesnego kolarstwa. W latach 1999-2005 siedem razy z rzędu wygrywał Tour de France. Wcześniej zwalczył raka i do dziś pomaga ludziom zmagającym się z tą chorobą.

Ale to nie pierwsze oskarżenia o doping. Osobistymi wrogami Armstronga są David Walsh i Pierre Ballester. dwaj dziennikarze, którzy w 2005 r. opublikowali w L'Equipe artykuł w którym zarzucili Amerykaninowi, że w 2001 r. sześciokrotnie wpadł na zażywaniu EPO. Badania były jednak wykonane zbyt późno, by mogły być podstawą dyskwalifikacji. Armstrong podczas walki z rakiem miał też przyjmować epogen - lek o składzie zbliżonym do EPO.

W 2004 r. skazano na 12 miesięcy więzienia lekarza Armstronga w US Postal Michela Ferrari, którego obciążył były podopieczny Filippo Simeoni. Armstrong nazwał Simeoniego oszczercą, za co po przegranym procesie musiał przeprosić.

Amerykaninowi nigdy nie udowodniono dopingu i nie zdyskwalifikowano.

Do oskarżeń Landisa Armstrong podchodzi spokojnie. - Nie będę go pozywał. Pozwałem już wielu ludzi. To zabiera czas i pieniądze - mówi. Ale słowa Landisa rozjuszyły wiele osób. Pat McQuaid, prezydent UCI, nazwał oskarżenia skandalicznymi. - Jeśli choć trochę zależy mu na tym sporcie, nie powinien tego robić. Jestem głęboko zszokowany sugestią, że UCI mogło zmieniać, lub ukrywać wyniki badań kolarzy - powiedział. Szef MKOl Jacques Rogge powiedział ? , że Landis powinien ujawnić dowody swoich oskarżeń, bo jeśli ich nie ma to ryzykuje oskarżenie o oszczerstwo.

Tylko Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) zapowiedziała własne śledztwo w tej sprawie i zaznaczyła, że "każdy kto ma informacje o niedozwolonych praktykach w sporcie, również sportowcy przyłapani na oszustwie, którzy przez lata temu zaprzeczali, powinien je przekazać odpowiednim władzom".

Kolarze jak ułani czyli seks i rower ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.