Lance Armstrong kontra Floyd Landis, czyli legenda kontra legenda

W sobotę rozpoczyna się wyścig Tour of California. Wystartują w nim dwaj Amerykanie. Lance Armstrong - legenda kolarstwa, bo wygrał Tour de France siedem razy i Floyd Landis - legenda dopingu, bo jest pierwszym zdyskwalifikowanym zwycięzcą Tour de France.

- Oczekuję ponownego ścigania w Stanach Zjednoczonych w wyścigu, który uważam za najlepszy poza Europą - powiedział Armstrong, który będzie podczas rywalizacji na zachodnim wybrzeżu wspierał kolegę z zespołu Astana Levi Leipheimera, dwukrotnego triumfatora tego wyścigu.

Zgadza się z nim Floyd Landis. - To dla mnie dobra możliwość ścigania się w USA, nie startowałem tutaj od 1999 roku. Kolarz na czwartkowym treningu miał wypadek i jest mocno potłuczony. Zapowiada jednak start w sobotnim prologu ulicami Sacramento.

Landis wystartuje w barwach małej ekipy Ouch Cycling Team sponsorowanej m.in. przez centrum medycyny sportowej. Zawodnik był kiedyś jednym z głównych pomocników Lance'a Armstronga, gdy ten rozpoczynał drogę na szczyt.

W 2006 roku Landis wygrał sensacyjnie Tour de France, ale cztery dni po wyścigu okazało się, że był na dopingu. Zaprzeczał, ale testy próbki B potwierdziły zarzuty. Amerykanina zdyskwalifikowano na dwa lata. Fenomenalnym startem w Tour of California zaczął trzy lata temu swój najlepszy i jednocześnie najtragiczniejszy sezon.

Te dwa nazwiska zdominują tegoroczny wyścig Tour of California. Sukcesów sportowych raczej nikt nie oczekuje. Armstrong jest w trakcie przygotowań do Giro d'Italia i musi stopniowo trenować swój organizm po ponad trzyletnim rozstaniu z kolarstwem, a Landis dopiero co powrócił z kolarskiej banicji. Ale wspólny start tych dwóch kolarzy ma znaczenie symboliczne i wzbudza szczególne zainteresowanie mediów.

- Mając 37 lat czuję się tak dobrze, jak wtedy, gdy miałem 27 lat - przekonuje Armstrong. Landis tuż przed końcem okresu dyskwalifikacji wyrażał się w podobnym tonie - Czuję się bardzo dobrze, jak dziecko, które chce otworzyć nową kartę w swoim życiu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.