Tour de France. Michał Kwiatkowski: Tęsknię za dobrą formą. Chyba powtórzyliśmy błąd w przygotowaniach i nie da się tego odwrócić z dnia na dzień

- Nie wiem, dlaczego nie mogę wejść na obroty. Wiele się mówiło o klątwie tęczowej koszulki mistrza świata. Ja tego nie odczuwałem, ale bardzo chciałem się pokazać w pierwszej części sezonu. Może płacę za to cenę - mówi o swojej formie w Tour de France mistrz świata Michał Kwiatkowski. We wtorek po dniu przerwy Tour wjeżdża na trzy etapy w Pireneje. Transmisje w Eurosporcie

Paweł Wilkowicz: To najtrudniejszy z trzech Tourów w których pan startował?

Michał Kwiatkowski: Myślę, że nie. Do tej pory było to dla mnie łatwiejsze ściganie, bo w dwóch poprzednich Tourach nastawiałem się na klasyfikację generalną. A teraz pracuję na innych. Dla naszej drużyny ten wyścig jest bardzo udany, po trzech zwycięstwach etapowych presja jest dużo mniejsza i to się czuje. Bardzo szczęśliwie się to dla nas ułożyło. Ale też wiele od siebie wymagaliśmy od początku. Chcieliśmy żółtej koszulki dla Tony'ego Martina już po prologu, ale zabrakło mu pięciu sekund, potem też czegoś brakowało ale w końcu wygrał etap i wziął koszulkę. Zrobił coś niesamowitego, potem dopadł go pech i teraz nam go bardzo brakuje w Tourze. Niesamowici byli też Mark Cavendish i Zdenek Stybar, jadąc po etapowe zwycięstwa.

Mówi pan o tym, że jest łatwiej, gdy się nie walczy w klasyfikacji generalnej. Ale gdy się walczy, to jest większy dreszczyk. Nie tęskni pan za Tourem 2013?

- Nie ma tęsknoty za 2013, jest tęsknota za dobrą formą. Robiłem wszystko, co w mojej mocy, by się przygotować do Touru. Łatwo jest powiedzieć, że mistrz świata ma sięgać po kolejne zwycięstwa. Ale niestety, nie ma nic na pstryknięcie palców. Nie jestem zadowolony z formy. Nie lubię robić tych samych błędów, a wydaje mi się, że podczas przygotowań ten sam błąd został popełniony dwukrotnie. Złe wnioski wyciągnęliśmy z 2014 roku, gdy myśleliśmy, że jestem bardziej zmęczony i potrzebuję mniej ścigania. W tym roku, wydaje mi się, trzeba było szukać równowagi między wyścigami i odpoczynkiem, a nie na siłę szukać odpoczynku i potem od nowa budować formę. Na pewno będę miał to na uwadze w przyszłości. Niestety, czasu nie cofnę. Jestem teraz w formie roboczej, wiem, jakie jest moje miejsce w szyku i bardzo dobrze się czuję jako część zespołu, który w taki sposób wygrywa. To, w jaki sposób teraz się ścigam, wielu osobom może się nie podobać, ale ja wiem, że robię dobrze.

Czuł pan jeszcze przed startem Touru, że to nie jest to?

- Starałem się zachować spokój. W wyścigu dookoła Szwajcarii i potem w ostatnich dniach przed Tour de France wydawało mi się, że formę da się doszlifować. Ale wiedziałem, że nie czuję się tak świetnie jak w pierwszej części sezonu, w którą celowałem. Niestety, nie da się takich spraw odwrócić z dnia na dzień. Muszę iść dalej. Siedem tygodni bez ścigania i tydzień w ogóle bez roweru po Liege-Bastogne-Liege niekoniecznie dobrze mi zrobiły. Poczułem spadek formy, a nie świeżość. Lepiej by mi zrobiła równowaga, podtrzymywanie formy przez dłuższy czas, a nie przygotowywanie szczytu. W tej części sezonu nic mi nie przychodzi tak łatwo jak po jeszcze dłuższej przerwie listopadowej. Ale nie wiem, co sprawia, że nie mogę wejść na obroty. Czy to presja, jaka jest na mistrzu świata? Wiele się mówiło o klątwie tęczowej koszulki. Ja tego nie odczuwałem, ale bardzo chciałem się pokazać w pierwszej części sezonu. Bardzo chciałem udowodnić, jak wiele potrafię i może płacę za to cenę.

Pomysł by dać panu odpocząć wydawał się logiczny: jesienne mistrzostwo świata w ubiegłym roku, wiosenne zwycięstwo w Amstel Gold 2015 to mogło być za dużo.

- Nie potrafię powiedzieć, muszę przysiąść z moim trenerem, z dyrektorami sportowymi. Porozmawiać o kalendarzu startów, pomyśleć co dalej. Choć Tour jeszcze nie uznaję za zakończony, tym bardziej za przegrany. Jestem bardzo zmotywowany przed następnymi dwoma tygodniami. Sezon jeszcze jest długi i wierzę, że dużo przede mną.

Wjazd w Pireneje oznacza, wbrew pozorom, więcej odpoczynku, bo już będzie mniej pracy na innych?

- W Etixxie zawsze gramy na najlepszego zawodnika, a Rigoberto Uran jest bardzo wysoko w klasyfikacji generalnej i w świetnej formie. Może być czarnym koniem i może na nas liczyć w górach. Natomiast będzie wiele szans dla ucieczek na etapach między Pirenejami a Alpami. Nie wierzę, że drużyny, które pilnują miejsca swoich liderów w klasyfikacji generalnej, będą w stanie kontrolować cały peleton. Dlatego będzie szansa, by odjazdy dotarły do mety. I my tam będziemy. Zobaczymy, jak zareaguje wielka czwórka drużyn, które walczą o zwycięstwo końcowe. Mogą takie etapy odpuścić. Na pewno będzie presja zespołów na Contadora, czy van Garderena żeby wygrali etap. To będzie trudna sztuka dla tych którzy będą w odjazdach by zagrać tym kolarzom na nosie.

A problemy z formą wpłyną mocno na kalendarz najbliższych startów?

- Nie wiem jeszcze jak wpłyną na Tour de Pologne. Nie czuję się tak bardzo zmęczony, żeby powiedzieć że na pewno nie wystartuję w tym wyścigu. To wielka niewiadoma. Jeśli chodzi o mistrzostwa świata, to na pewno wystartuję w drużynie - czyli już nie w jeździe indywidualnej na czas - i start wspólny, pojadę w klasykach w Kanadzie i prawdopodobnie wybiorę się na obóz wysokogórski.

Pana menedżer wysyła mocne sygnały, że oferta Sky dla pana jest atrakcyjna.

- To jest normalne, że wokół mistrza świata wiele się dzieje i jest wiele plotek dotyczących przyszłości. Menedżer ciężko pracuje nad tymi sprawami, a ja się skupiam na ściganiu. Mam nadzieję że po Tour de France będzie wiadomo coś więcej. Kieruję się sercem i rozumem i wierzę, że wybiorę najlepszą opcję.

Kto wygra Tour?

- Stawiam na Froome'a. Myślałem przed Tourem, że Alberto Contador nie będzie odczuwał zmęczenia po Giro. Ale widać, że to nie jest ten sam Alberto. Froome wydaje się być poza zasięgiem.

Śledź Tour de France w aplikacji Sport.pl LIVE [ŚCIĄGNIJ]

Partner - materiał Alpina SCARA Kask peral white Tour De France Plecaki Na... FARMONA MAGIC SPA Aromaterapia...

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.