Dookoła Kraju Basków. Kwiatkowski faworytem jazdy na czas

Po szaleńczym ataku w końcówce piątkowego górskiego odcinka Michał Kwiatkowski i jego drużynowy kolega Tony Martin są kandydatami do wygranej na sobotnim, ostatnim etapie. Początek relacji w sobotę od ok. 16. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl Live.

Michał Kwiatkowski (Etixx-Quick Step) po raz kolejny dał pokaz niesamowitego ducha walki i znajomości swoich ograniczeń. Polak wraz z nieodłącznym drużynowym kolegą Tonym Martinem, trzykrotnym mistrzem świata w jeździe indywidualnej na czas, zorganizował śmiały atak w górskiej końcówce 5. etapu Wyścigu Dookoła Kraju Basków, chcąc wykorzystać zamieszanie na trasie i zaskoczyć górali na ich terenie.

24-latek, który w górach odstaje od najlepszych wspinaczy, zaatakował 18 kilometrów przed metą, na potwornie ciężkim podjeździe pod Alto de Aia. Na zjeździe spotkał Martina, który wcześniej kręcił w ucieczce dnia i zaczekał na młodszego kolegę, by pomóc mu w nadrobieniu czasu nad rywalami.

Polak i Niemiec nie po raz pierwszy zagrali va banque, atakując z wyprzedzeniem. Podczas ubiegłorocznego Tour de France Kwiatkowski z Martinem na 10. etapie nieco przypadkowo oderwali się na zjeździe od peletonu. Niemiecki "Panzerwagen", który dzień wcześniej wygrał po bardzo długiej ucieczce etap wyścigu, kazał młodszemu koledze łapać koło i wrzucił wysoki obrót, poświęcając się w zupełności dla Polaka, wioząc go na swoim kole przez 100 kilometrów w kierunku mety. Cała akcja i późniejszy atak "Kwiatka" ostatecznie spaliły na panewce, ale dały pokaz prawdziwego oddania i pracy zespołowej.

Piątkowe posunięcie Kwiatkowskiego wydawać się może bezsensowne - Polaka górale minęli na ostatnim kilometrze, nadrabiając nad nim 12 sekund. Kolarz Etixx-Quick Step po etapie nie udzielał żadnych komentarzy, ale wynik należy uznać za sukces - na tak stromym podjeździe byłby w gorszej pozycji, zaczynając go z forsującymi mocne tempo góralami, takimi jak Rodriguez czy Henao. Atak pozwolił mu na rozpoczęcie wspinaczki własnym tempem i spokojną jazdę na czele, dzięki której straty udało się zminimalizować.

Przed ostatnim etapem wyścigu "Kwiatek" zajmuje 11. miejsce w klasyfikacji generalnej, 42 sekundy za prowadzącym Sergio Henao (Team Sky).

Polak Niemiec dwa bratanki

Do ucieczki i do czasówki. Jutrzejszy etap to 18,3 kilometra jazdy na czas, specjalności, w której Martin jest światowej klasy profesorem, a Kwiatkowski jego wiernym uczniem.

Trasa czasówki to 11 kilometrów zjazdu, po czym wjazd na wczorajszą końcówkę - dwa bardzo strome podjazdy pod Alto de Aia - pierwszy długości 3,5 kilometra (średnio 12%), drugi 1700 metrów, gdzie nachylenie zbliża się do 28%.

Taki układ trasy nie faworyzuje czasowców (jak Martin) ani górali (jak Rodriguez), jest czymś pośrodku i wydaje się, że odpowiadać powinien Kwiatkowskiemu, który świetnie jeździ na czas, a podjazdy pokonuje coraz lepiej. 24-letni Polak czekał na ten etap od początku wyścigu i jako mistrz Polski w jeździe na czas jest jednym z głównych kandydatów do etapowego podium, jeśli nie wygranej. Podobnie sprawa ma się w przypadku Martina, choć Niemcowi ciężej idzie na takich podjazdach. 29-latek na pewno będzie jednym z czołowych graczy, ale jego zwycięstwo nie jest sprawą tak oczywistą.

Kwiatkowski musi mądrze rozłożyć siły - na zjeździe zapewne nie będzie miał sobie równych, gdyż kolarze zajmujący w generalce miejsca przed nim (z wyjątkiem Simona Spilaka i Tejaya van Garderena) na czas jeżdżą znacznie gorzej, ale stracone w pierwszej fazie etapu 20-30 sekund mogą spokojnie odrobić na stromej wspinaczce.

Na Ardeny patrz

Bez względu na wynik, z jakim Kwiatkowski wyjedzie z Baskonii, wnioski wyciągnąć można już dwa. Primo, Polak jest dobrze, jeśli nie bardzo dobrze przygotowany do ardeńskich klasyków, które są jego głównym celem wiosennych startów. Pierwszy start już 17 kwietnia - Amstel Gold Race. Później Walońska Strzała (22 kwietnia) i Liege-Bastogne-Liege (26 kwietnia). Mistrz świata lubi te tereny i w tym roku jedzie do Beneluksu jako jeden z faworytów.

Secundo, Kwiatkowski zdaje sobie sprawę z faktu, że siebie samego nie przeskoczy. Góralem eksplozywnym nie jest i nie będzie. Nad pokonywaniem wspinaczek pracuje i pracował będzie, ale nie staną się one przez to jego domeną. Ale to i dobrze. Błyskawiczne przemiany w rasowego górala w kolarstwie na myśl nie przywodzą niczego dobrego, jedynie dopingowe skandale przeszłości.

24-latek jest na początku swojej kariery, stąd jeszcze nieraz oglądać go będziemy w śmiałych akcjach zaczepnych. Będzie walczył, szukał sposobu na ogranie lepszych w górach rywali. Na pewno się nie podda.

Gdyby serwisy społecznościowe były klubami piłkarskimi [ZOBACZ]

Czy Kwiatkowski wygra?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.