Dwaj młodzi Polacy, filary polskiego szosowego kolarstwa zawodowego, dotychczas nie mieli pokrywających się planów startowych, na trasach imprez najwyższego szczebla spotykali się sporadycznie. Tegoroczny wyścig w Kraju Basków to, poza ubiegłorocznym Tour de France, gdzie błyszczeli na zmianę, ich pierwszy wyścig WorldTour, w którym razem walczą o czołowe lokaty.
Walczą razem, jak w środę na zjeździe, ale zasadniczo - osobno, reprezentując różne ekipy i mając inne plany i założenia. I choć łatwo nie będzie, bo rywale są z najwyższej półki, polski duet zapowiada, że broni nie złoży, a dobra dyspozycja na tym etapie sezonu wróży dobrze przed kolejnymi, docelowymi, wyścigami.
Kwiatkowski trenuje przed Ardenami
Mistrz świata w przedstartowych typowaniach wymieniany był jako jeden z kandydatów do podium. Polak, który przed rokiem uległ tylko Alberto Contadorowi, w tym sezonie ponownie start w Baskonii traktuje jako generalny sprawdzian przed pierwszym celem sezonu - prestiżowym ardeńskim tryptykiem, czyli cyklem trzech wyścigów klasycznych, rozgrywanych w Belgii i Holandii w drugiej połowie kwietnia.
- Biorąc pod uwagę to, że wyścigiem tym przygotowuję się do Ardenów, to muszę powiedzieć, że jestem zadowolony z mojej formy. To dobre przetarcie i dam z siebie wszystko na każdym z etapów - powiedział po etapie mistrz świata z Ponferrady.
Kwiatkowski jak dotąd jedzie według rozkładu. Po spokojnym początku sezonu w Argentynie i Portugalii młody Polak zajął 2. miejsce w Paryż-Nicea, po drodze do kolarskiego CV dopisując zwycięstwo na prologu. Kolarz belgijskiego zespołu Etixx-Quick Step dobrze przepracował zimę, a efekty widoczne były na górskich odcinkach "wyścigu ku słońcu", czy w ostatnich trzech dniach w Hiszpanii.
- To był ciężki dzień, ostatni podjazd był bardzo wąski i stromy, brakowało mi przełożenia - przyznał "Kwiatek", który na tylnym kole założoną miał tarczę z 32 ząbkami. - Było chyba jeszcze ciężej niż na Mur de Huy [finał Walońskiej Strzały, drugiego z ardeńskich klasyków - przyp. red.]. Przed nami kilka ciężkich dni, ale jestem na nie przygotowany, czekam szczególnie na czasówkę - podsumował.
W czwartek przed liderem zespołu Patricka Lefevere'a górski etap z finiszem na podjeździe do sanktuarium maryjnego w Eibar/Arrate. Kwiatkowski w ubiegłym roku do najlepszych górali stracił tam 10 sekund, a w czwartek mierzył się będzie z triumfatorem Giro d'Italia i prawdopodobnie jednym z trzech najlepszych wspinaczy w peletonie - Kolumbijczykiem Nairo Quintaną.
- W czwartek będzie jeszcze ciężej, miejmy nadzieję, że pojadę jeszcze lepiej. W środę, gdybym wytrzymał na podjeździe do końca, zakończyłbym etap na wyższym miejscu - wyjaśnił Polak.
Majka: reaktywacja
Po marcu, naznaczonym przetrenowaniem i chorobą, Rafał Majka wraca na właściwe tory i mimo ostatnich perturbacji w ekipie powoli znajduje swój rytm na trasach.
Wychowanek trenera Zbigniewa Klęka na Alto de Antigua jechał cały czas z przodu, na dobrą pozycję wyciągnięty tytaniczną pracą młodszego kolegi - Pawła Poljańskiego. Po ataku Sergio Henao (Team Sky), który zabrał ze sobą Joaquina Rodrigueza (Katusha) i Nairo Quintanę (Movistar Team), 25-latek z Zegartowic połączył siły z Kwiatkowskim i zjazd pokonał w towarzystwie rodaka.
- W końcu mnie puściło! - relacjonował w kolarskim żargonie na swojej oficjalnej stronie w serwisie społecznościowym Facebook. - Przede wszystkim dziękuję za świetną pracę chłopakom Tinkoff-Saxo, a zwłaszcza Pawłowi Poljańskiemu! Nadawał znakomite tempo na podjeździe, dzięki czemu doszło do odpowiedniej selekcji, a ja miałem na tyle dobrą nogę, żeby znaleźć się w czołówce - dodał.
Majka w klasyfikacji generalnej zajmuje szóste miejsce, do prowadzącej trójki - Henao, Rodriguez, Quintana - tracąc 7 sekund.
- Moja forma wraca chyba na swoje właściwe tory, z czego bardzo się cieszę. Jestem już dużo spokojniejszy odnośnie do kolejnych startów - zaznaczył kolarz Małopolski, który w tym roku, tak jak Kwiatkowski, przymierza się do startu w ardeńskich klasykach i Tour de France.
Majka na dwóch kolejnych etapach starał się będzie nawiązać
walkę z najlepszymi góralami w stawce - różnice czasowe w czołówce nie są duże, a dłuższe wspinaczki odpowiadały będą większemu niż w środę gronu zawodników - w tym takim asom jak Bauke Mollema (Trek), Thibaut Pinot (FDJ) czy Tejay van Garderen (BMC).
Majka i pozostali górale, w tym Nairo Quintana, spoglądali będą w czwartek uważnie na Kwiatkowskiego, a w finale etapu zrobią wszystko, by nadrobić nad nim cenne sekundy, gdyż żaden z nich nie chce przystąpić do finałowej jazdy na czas bez solidnego zapasu nad mistrzem Polski w tej specjalności.
Nie ma mocnych na Rodrigueza
Przynajmniej na krótkich i sztywnych ściankach. "Purito" w takich wyzwaniach specjalizuje się od lat i mimo że młodzież popędziła mu kota, to Hiszpan pokazał w środę, że młodzi kolarze nie mają jego doświadczenia i sama moc na pewno im nie wystarczy.
35-letni zawodnik opuścił ostatnio wyścig w rodzinnej Katalonii, a środkowym zwycięstwem zdaje się zapowiadać, że będzie walczył do samego końca. Lider Katushy na czwartym i piątym etapie będzie chciał nadrobić nieco czasu nad Kwiatkowskim i kilkoma innymi zawodnikami, którzy lepiej od niego radzą sobie z jazdą na czas.
Katalończyk w dłuższej perspektywie wydaje się nieco pogodzony z myślą, że w karierze nie uda mu się już wygrać Grand Touru, ale nie oznacza to, że nie będzie próbował. W tym roku górska trasa Tour de France będzie jego sprzymierzeńcem, a biorąc pod uwagę, że powoli rozpoczyna sezon i stopniowo buduje formę, będzie w lipcu jednym walczących o czołowe pozycje.