Kolarstwo. Michał Kwiatkowski - z Działynia po mistrzostwo

Gdy we wrześniu 2006 r. przez Toruń przejeżdżał peleton Tour de Pologne, młody chłopak co chwilę schylał się i zbierał wyrzucane bidony. Traktował je jak kolarskie relikwie. Osiem lat później został mistrzem świata.

Rozdajemy bilety na mecze Polska - Niemcy i Polska - Szkocja. Weź udział w prostym konkursie!

Kwiatkowski dobrze pamięta dzień, kiedy TdP przejeżdżał przez Toruń tymi samymi ulicami, po których i on lawirował na rowerze między samochodami. - Kolory. Tego nie da się zapomnieć. Mój świat - odpowiadał pytany, co kojarzy mu się z tamtym wyścigiem.

Kiedy ścigał się pierwszy raz, kolorowo w polskim kolarstwie szosowym nie było. W połowie lat 90. o pieniądze na rozwój sportowych talentów ciężko było w miastach - na wsiach jeszcze trudniej. Działyń ma niespełna 900 mieszkańców, to jedna ulica i kilkadziesiąt domów po obu stronach. Ludzie żyją głównie z gospodarstw rolnych. Sport? Raczej piłka nożna. Okolica kibicuje regionalnej drużynie z pobliskiego Golubia--Dobrzynia.

Przy wiejskiej podstawówce w Działyniu działał Uczniowski Klub Sportowy. Tam na treningi kolarskie zapisał się Radosław Kwiatkowski, najstarszy z rodzeństwa. Kiedy zaczynał jeździć na gminne zawody, by reprezentować UKS Działyń, drużyna miała już dwóch zawodników. Drugim był Michał, któremu spodobało się hobby brata.

Pełno go było wszędzie od małego. Typowe żywe srebro. Ojciec Wojciech - dziś nosi dumnie koszulki z napisem "Kwiato-fan" - grywał z synami w piłkę nożną, pokazywał przed domem, na czym polega koszykówka. Latem ciągnął chłopaków nad pobliskie jezioro. Samochód niepotrzebny, wszędzie blisko. Najlepiej po okolicy jeździć rowerem.

Radosław pierwszy zaczął reprezentować UKS Działyń w zawodach w powiecie. Michała też kusiło, ale był za mały, nie miał jeszcze dziesięciu lat. Pierwszy wyścig zaliczył w szkolnych zawodach. Nie pamięta już miejsca, na pewno nie zwyciężył. - Świetny człowiek. Można było mu dać jakikolwiek rower, a i tak walczyłby o zwycięstwo. Nie marudził - wspomina młodego Kwiatkowskiego wójt gminy Zbójno , w której leży Działyń.

Kiedy w końcu mógł reprezentować UKS, zadziwił trenerów. Debiut jako zawodnik - wyścig na rowerach górskich - skończył zwycięsko, choć walczył ze starszymi kolarzami. Widać było, że jest zacięty. Wiesław Młodziankiewicz, pierwszy szkoleniowiec Kwiatkowskiego, opowiadał, że to pierwszy człowiek, który już urodził się kolarzem. Leszek Szyszkowski z Pacificu Toruń - kolejnego klubu Michała - mówiąc o swoim wychowanku, kiwa głową, jakby nie wierząc w to, jak potoczyła się historia małego, upartego chłopaka. - Odkąd pamiętam, zawsze był zdeterminowany. Widać było w nim coś wyjątkowego.

Pacific szybko zwrócił uwagę na talent z Działynia. Toruński klub od połowy lat 90. działał według zachodnich standardów - wyszukiwał zdolnych zawodników w całej okolicy. Taką strategię zawdzięczał trenerom, którzy sporo czasu spędzili we Włoszech, a po powrocie zaszczepili to, czego się nauczyli, na Pomorzu. Tak Pacific - wspierany przez producenta płatków śniadaniowych - stworzył sieć okolicznych filii, m.in. podsekcję w Działyniu. Wyłowienie braci Kwiatkowskich było kwestią czasu. Kiedy trener Szyszkowski zobaczył przewagę, jaką nad rówieśnikami miał młodszy z braci, osobiście pojechał do Działynia, żeby UKS-owi przekazać rower dla utalentowanego chłopaka.

Pacific niebawem w pełni przejął nastolatka. Kwiatkowski zaczął naukę w Toruniu w Szkole Mistrzostwa Sportowego. Uczył się i intensywnie trenował. W toruńskim klubie spotkał Marcina Mientkiego, starszego o 14 lat byłego kolarza, medalistę mistrzostw Europy, olimpijczyka z Sydney. Utytułowany sportowiec imponował mu nie tylko wynikami, ale też podejściem do sportu - powagą i profesjonalizmem. Mientki trenował Kwiatkowskiego w kategorii juniora młodszego. - To mnie ukształtowało, zobaczyłem wzorzec - opowiadał po latach Kwiatkowski. Ambitny pościg za bratem - Radosław został brązowym medalistą mistrzostw Polski orlików - doprowadził młodszego z Kwiatkowskich do zwycięstwa we wszystkich najważniejszych wyścigach w Polsce. Wygrał Mini Tour de Pologne, olimpiadę młodzieży, mistrzostwa kraju. Później został najlepszym juniorem świata. W 2010 r. zdecydował się zostać zawodowcem. Dalej jego kariera potoczyła się już szybko, bo najlepsze zawodowe grupy niemal biły się o utalentowanego Polaka. Od 2012 r. Kwiatkowski jeździ w belgijskiej ekipie Omega Pharma-Quick Step. - Używając piłkarskiej analogii, to Real Madryt lub FC Barcelona - mówił Czesław Lang, dyrektor Tour de Pologne.

Kwiatkowski nie zapomniał o Toruniu. Gdy tylko może, wraca do rodzinnego domu odpocząć, kolarstwa uczy młodszą siostrę, która chodzi do podstawówki. Założył też akademię dla młodych kolarzy. Copernicus ma funkcjonować tak jak kiedyś jego UKS, tylko bez obaw o pieniądze. Przyciąga talenty, umożliwia treningi, buduje markę, kusi coraz poważniejszych sponsorów. - Każdy mistrz musi zacząć od podstaw - deklaruje Kwiatkowski. Otoczył się ludźmi, do których ma zaufanie. Jego prawą ręką w Copernicusie został Mientki.

ZOBACZ: Tak Kwiatkowski jeździł ulicami Torunia [GALERIA ZDJĘĆ]

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA