Giro wjechało we wtorek w chmury, w sensie dosłownym. Na przełęczach Gavia i Stelvio - ta druga na wysokości 2785 m n.p.m. - kolarze pedałowali we mgle, padającym śniegu, deszczu i silnym wietrze. "Na takim etapie nawet prawdziwi mężczyźni płaczą" - pisała w 1988 r. "La Gazzetta dello Sport" o pamiętnej wspinaczce pod Gavię, gdy kolarze jechali w śnieżnej zadymce, a przed nimi pługi zgarniały śnieg.
We wtorek aż tak ekstremalnie nie było, choć metrowa warstwa śniegu wokół drogi robiła wrażenie. Wystarczyło jednak sporo gorącej herbaty w bidonach, kilka gazet wkładanych pod kurtki na zjazdach jako ochrona przed wiatrem, i można było jakoś przetrwać.
Pierwszą z piekielnych gór, czyli Gavię (2621 m), peleton pokonał jeszcze w rekreacyjnym tempie. Dopiero pod Stelvio zaczęły się ataki. Prestiżową premię górską Cima Coppi wygrał Włoch Dario Cataldo (Sky). Niedługo za nim przez szczyt przetoczyła się grupka faworytów, w której byli m.in. lider, Kolumbijczyk Rigoberto Uran (Omega Pharma - Quick-Step), Australijczyk Cadel Evans (BMC) i trzeci Rafał Majka (Tinkoff-Saxo).
Wydawało się, że grupka wchłonie Cataldo na zjazdach i na ostatnią wspinaczkę pod Val Martello (2059 m) kolarze liczący się w walce o zwycięstwo w Giro wjadą wspólnie. Ale organizatorzy postanowili urozmaicić etap, doprowadzając do totalnego zamieszania. Na oficjalnym Twitterze Giro pojawił się komunikat, że ze względów bezpieczeństwa na zjeździe ze Stelvio wprowadzona zostaje tzw. neutralizacja. Oznaczało to, że kolarze mają zjeżdżać powoli, nie wolno im uciekać, a ostre ściganie będzie możliwe dopiero na dole.
Część dyrektorów sportowych, m.in. z Astany, Omega Pharma-Quick-Step i Tinkoff-Saxo, przekazała tę informację swoim kolarzom przez radio. Uran, Majka, Evans i wielu innych jechało spokojnie. Ale inni, wśród nich piąty przed tym etapem Kolumbijczyk Nairo Quintana (Movistar), przycisnęli i zaatakowali na zjazdach. Na dole Quintana oraz m.in. Francuz Pierre Rolland z Europcar i Kanadyjczyk Ryder Hesjedal z Garmin uzyskali ponad 2 minuty nad Uranem, Majką i Evansem.
I wtedy okazało się, że podany na Twitterze komunikat o neutralizacji był błędem. Organizatorzy jedynie rozmawiali o możliwości jej wprowadzenia. Ponieważ oficjalne radio wyścigu - to jego, a nie Twittera, mają obowiązek słuchać szefowie ekip - błędnej informacji nie podało, Quintana miał prawo uciekać. Dlatego choć wiele ekip - w tym Majki - złożyło protesty, mogą one nie zostać uwzględnione.
Kolumbijczyk, świetny góral, był uważany za głównego faworyta Giro. Wczoraj, mając dwie dodatkowe minuty w prezencie od organizatorów, na ostatnim podjeździe odjechał w górę jak samochodzik. Wygrał etap przed Hesjedalem i Rollandem, na mecie miał aż 4 min 11 s przewagi nad dotychczasowym liderem Uranem.
Majka na ostatnim podjeździe jechał w grupie pozostałych faworytów i był aktywny. Dwukrotnie atakował, po jednej z prób udało się zgubić Evansa, który stracił wczoraj do Quintany 4 min 48 s (a do Majki 40 s). Polak nie zdecydował się jednak na frontalne natarcie, odskakiwał na kilkanaście metrów, a potem oglądał się za siebie, bezskutecznie szukał wsparcia m.in. ze strony Holendra Wilco Keldermana (Belkin).
W samej końcówce grupka się porwała, do przodu wyrwał Kelderman, który najwyraźniej nie chciał pomagać, bo sam czaił się z atakiem. Za Holendrem ruszyli Włosi Fabio Aru (Astana) i Domenico Pozzovivo (Ag2r). Polak finiszował siódmy, tracąc do nich po nieco ponad 20 s. Znów - po raz trzeci z rzędu - był jednak przed Uranem i Evansem.
Awans Quintany i Rollanda, który zabierając się w ucieczkę z Kolumbijczykiem, przeskoczył z ósmego na czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej, sprawiły, że Majka spadł na miejsce piąte (na rzecz Quintany stracił też białą koszulkę najlepszego młodzieżowca).
Tak naprawdę niewiele się jednak zmieniło. To, że Quintana w pewnym momencie wyścigu wystrzeli na jego czoło, było niemal pewne. A patrząc wnikliwie na czasy kolarzy w czołówce, sytuacja Majki jest nawet lepsza niż przed etapem. Stratę do Evansa (teraz trzeciego) zmniejszył do siedmiu sekund, do czwartego Rollanda - traci dwie, a do drugiego Urana - 1 min 47 s.
Majka wciąż ma ogromną szansę na podium Giro. Do końca zostało pięć etapów, w tym trzy z metą pod górę. W piątek zostanie rozegrana czasówka pod Monte Grappa - 26,8 km non stop pod górę. Polak uważany jest za jednego z faworytów, bo umie jeździć w stabilnym tempie na podjazdach. Evansa i Rollanda powinien zgubić, a może i odrobić coś do Urana.
W środę etap płaski, raczej dla sprinterów.