Dwa tygodnie temu ukończył Tour de France na 11. miejscu. O mały włos w pierwszym tygodniu wyścigu nie został drugim w historii polskiego kolarstwa liderem, zaciekle walczył o zwycięstwa na etapach i pierwsze miejsce w klasyfikacji młodzieżowej. Nie udało się, ale "to jedna z największych rewelacji Tour de France" pisał dziennik "L'Equipe". W Tour de Pologne nie pojechał, odpoczywał, ale czuje się tak związany z tym wyścigiem, że przerwał wakacje w Sopocie i przyjechał obejrzeć ostatnie dwa etapy.
Michał Kwiatkowski: Stęskniłem się za kibicami, atmosferą tego touru i wspomnieniami z zeszłego roku. Walczyłem wtedy o zwycięstwo i na pewno chciałbym to zrobić ponownie. Ale forma już minęła, musiałem odpocząć, więc nie żałuję, że nie stanąłem na starcie. Chcę jechać w Tour de Pologne, żeby zwyciężać, a nie po to, żeby zajmować odległą pozycję. Byłem na naszym wyścigu w innej roli i mam nadzieję, że w jakiś sposób wynagrodziłem wszystkim moją nieobecność na trasie.
- Z dnia na dzień coraz bardziej mnie zaskakują. Na Tour de France byli wszędzie na wszelakich podjazdach, za metą. Nie spodziewałem się, że wywołam taką euforię, ale to, co się działo w trakcie Tour de Pologne też było niesamowite. Tak wiele osób mnie rozpoznało, robili zdjęcia, gratulowali mi, docenili to, co zrobiłem.
- Nie tylko dzięki mnie, bo także dzięki innym Polakom, którzy odnoszą sukcesy, a jest ich sporo. Dzięki temu kibice mogą śledzić cały sezon, praktycznie od stycznia do listopada i oczekiwać, że zawsze ktoś z nas będzie w czołówce.
- Na pewno w jakimś sensie tak - w medialnym, bo przed własną publicznością zająć drugie miejsce w narodowym tourze, to jest coś wielkiego. Droga do zajęcia drugiego miejsca w Tour de Pologne, a w tym roku do 11. w Tour de France była kręta i długa i kosztowała mnie wiele wysiłku. Ja już od dawna wkładam wiele pracy w to, co robię, i nie wiem, kiedy był ten moment, który zdecydował o ostatnich sukcesach, ale chyba gdy podpisałem pierwszy zawodowy kontrakt.
- Niczego nie żałuję. 11. miejsce w klasyfikacji generalnej przed rozpoczęciem wyścigu brałbym w ciemno. Jechałem po to, by nabrać doświadczenia i naprawdę wiele się nauczyłem. Wcale nie miałem walczyć o wysoką pozycję w generalce, na etapach. Z grupą miałem pracować na Marka Cavendisha i zająć dobre miejsce w klasyfikacji drużynowej. To były moje zadania. Osiągnąłem więcej niż zamierzałem. Jako ekipa jesteśmy bardzo zadowoleni, bo wygraliśmy cztery etapy, sekundy zabrakło nam do zwycięstwa w drużynówce. Trochę to było przykre, ale taki jest sport i już dawno się z tym pogodziłem, wyciągnąłem wnioski i idę naprzód.
- Jeżeli zastanawiałbym się nad konsekwencjami, to może bym zwolnił, ale w kolarstwie trzeba być pewnym siebie, trzeba jechać ostro naprzód. Na zjazdach również można wygrać wyścig, wiec muszę zachować sprawność w takich momentach. Oczywiście miałem takie chwile w karierze, w których na długi czas, na przykład po kraksach, traciłem zaufanie do roweru, ale w tym roku idzie mi całkiem nieźle.
- Nie chodzi o to, że nie mogłem patrzeć na rower, bo pierwszy tydzień po zakończeniu Tour de France trenowałem non stop. Chciałem dobrze pojechać w wyścigu Clasica San Sebastian, ale go nie ukończyłem, właśnie ze względu na zmęczenie. Jestem w takim reżimie treningowym przez cały sezon, że tydzień przerwy, który zrobiłem sobie właśnie podczas Tour de Pologne, dobrze mi zrobi. W tym tygodniu wznawiam treningi. Z nowymi celami i mam nadzieję, że głowa mi odpoczęła.
- Na pierwszym miejscu w planach mam jazdę drużynową i jazdę indywidualną na czas na mistrzostwach świata (we wrześniu we Florencji) i jest to wyścig, który będzie mnie mobilizował do dalszych treningów. Ważnymi etapami w przygotowaniach będą Vattenfall Classics w Hamburgu, starty w Kanadzie. Nie wiem, co z tego wyjdzie, bo ten sezon jest dla mnie wyjątkowo długi.
- Na pewno będę miał ciekawy program startów w dobrych wyścigach. Nie wiem, jak jeszcze będę wyglądać, w każdym razie znów liczę na progres.
- Takie mam wrażenie, bo jest w tej ekipie to coś - opieka, gwarancja harmonijnego rozwoju. Mam tu też wspaniałych kolegów, nie czuję się w niej obco. Michał Gołaś to od wielu lat mój przyjaciel, jest jeszcze polski masażysta Marek Sawicki. Mogę spokojnie myśleć o lepszej przyszłości.