Doping w sporcie. Kogo ukrywają Hiszpanie

Po siedmiu latach w Madrycie zaczął się proces doktora Eufemiano Fuentesa, hurtowego dostawcy dopingu, przy którym Lance Armstrong to płotka. Czy poza kolarzami na jaw wyjdą nazwiska hiszpańskich piłkarzy i tenisistów, których rzekomo też szprycował?

Profil Sport.pl na Facebooku - 110 tysięcy fanów. Plus jeden? 

Tyler Hamilton, były kolarski mistrz olimpijski zdyskwalifikowany za doping, trafnie nazwał w swojej autobiografii Fuentesa "jednoosobowym dopingowym Wal-Martem [amerykańska sieć supermarketów]".

57-letni ginekolog z Wysp Kanaryjskich rzeczywiście prowadził coś na kształt supermarketu. Gdy w 2006 r. policja w ramach operacji "Puerto" przeprowadziła nalot na jego mieszkanie, laboratorium i klinikę, znalazła ponad 220 woreczków z krwią do transfuzji, 20 woreczków z osoczem, ponad 100 leków, a wśród nich EPO i sterydy. Znaleziono też faktury i kalendarze z zaznaczonymi rezerwacjami hoteli w trakcie wyścigów Tour de France i Giro d'Italia.

Prokurator chce dwóch lat

Po siedmiu latach Fuentes oraz pięciu jego współpracowników, w tym siostra Yolanda oraz były dyrektor sportowy grupy kolarskiej Once Manolo Saiz, zasiądą na ławie oskarżonych.

Choć dowodów pozornie było dużo, doprowadzenie do procesu wymagało dużego wysiłku. Trudność polegała na tym, że w 2006 r. doping w Hiszpanii był zakazany jedynie przez przepisy sportowe, ale nie przez prawo. Ustawę, która uznawała go za przestępstwo, wprowadzono dopiero jesienią. Fuentesowi postawiono więc zarzut przestępstwa przeciwko zdrowiu publicznemu. Prokuratura, która domaga się dwóch lat więzienia i zakazu wykonywania zawodu, będzie się teraz gimnastykować, by wykazać, że dając sportowcom EPO i przetaczając im krew, lekarz szkodził ich zdrowiu. Właśnie dlatego śledztwo trwało aż siedem lat i dwukrotnie - w 2007 i 2008 r. - je zamykano.

Na proces z uwagą będzie patrzył cały sportowy świat, bo Hiszpanom od dawna zarzucano, że wiele wątków "Operacji Puerto" zostało zatuszowanych.

Choć woreczków z krwią było ponad 200, przez siedem lat Hiszpanie ukarali tylko jednego własnego sportowca - kolarza Alejandro Valverde. W sumie na jaw wyszło 58 nazwisk kolarzy, ale w przypadku większości dowody uznano za zbyt słabe, zdyskwalifikowano ledwie sześciu, m.in. Niemca Joerga Jaksche i Włocha Ivana Basso. Inny Niemiec, Jan Ullrich, w wyniku afery zakończył karierę.

Kawa i sok pomarańczowy

U Fuentesa, jak u Armstronga, istniał język tajnych kodów. Gdy doktor, korzystając z jednej z kilkunastu komórek, umawiał się na transfuzję, to umawiał się "na kawę". Woreczki z krwią były "sokiem pomarańczowym". Kilku kolarzy wpadło przez zbyt łatwe do rozszyfrowania pseudonimy - krew Ivana Basso była opisana imieniem jego psa Birillo.

Choć hiszpańska policja twierdzi, że nie była w stanie rozszyfrować wszystkich nazwisk, to od samego początku pojawiały się przecieki, że wśród klientów Fuentesa byli też piłkarze, tenisiści, lekkoatleci, piłkarze ręczni i wioślarze.

- Sam Fuentes mówił, że kolarze stanowili tylko 30 proc. jego klientów. Gdzie pozostałe 70 proc.? - pytał Pat McQuaid, szef Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI), który dziwił się, że na początku śledztwa policja hiszpańska sama mówiła o innych dyscyplinach, ale potem zamilkła.

Francuski dziennikarz Stephane Mandard rozmawiał z Fuentesem w 2008 r. Mówi, że lekarz pokazał dowody na szprycowanie się piłkarzy Betisu, Barcelony i Realu Madryt. Twierdzi, że widział m.in. rozpisane plany, co i kiedy brać, z nazwiskami zawodników. Ale gdy Mandard opisał historię w "Le Monde", dziennik przegrał proces z Barceloną i musiał zapłacić odszkodowanie.

Contador świadkiem

Fuentes kilkakrotnie szantażował już w mediach prokuratorów, by uważali, co robią, bo jego wiedza może strącić kilka sportowych pomników.

- Od lat walimy głową w mur, żeby dostać od Hiszpanów dostęp do wszystkich dowodów z "Puerto" - mówi Dave Howman, szef Międzynarodowej Agencji Antydopingowej (WADA), który też zarzuca Hiszpanii zamiatanie afery pod dywan w obawie, że straci sportową wiarygodność. A Hiszpanie mają co tracić, bo w ostatnich latach ciężko znaleźć dyscyplinę sportu, w której nie osiągali sukcesów. - Nie pozwólmy, by skończyło się tylko na kolarstwie - nawołuje Howman.

- Fuentes pomagał innym, lubił się tym chwalić - opowiadał skruszony Jaksche, który będzie zeznawał.

Kluczowym świadkiem oskarżenia będzie Jesus Manzano, były kolarz grupy Kelme, który ma stanąć przed sądem 11 lutego. Powie, że po transfuzji od Fuentesa zemdlał na etapie Tour de France do Morzine w 2003 r. Manzano wspominał, że spotykał w klinice Fuentesa piłkarzy, ale nie chciał podać nazwisk. Być może w końcu wypłyną w trakcie procesu. W sumie pod przysięgą ma zeznawać 35 świadków, m.in. Alberto Contador, który początkowo też był zamieszany w "Puerto", bo kojarzono z nim inicjały "AC" znalezione na woreczku z krwią, ale w końcu go uniewinniono. Dwuletnią dyskwalifikację dostał dopiero później, gdy w jego krwi wykryto clenbuterol.

Proces rusza w momencie, gdy wiarygodność kolarstwa jest na dnie, kilkanaście dni po telewizyjnej spowiedzi Lance'a Armstronga. "Ale jeśli skończy się tylko na kolarzach, pozostanie wrażenie, że niektóre dowody w tej sprawie nigdy nie ujrzały światła dziennego" - napisał serwis BBC. "Byłoby groteskowo, gdyby proces ograniczył się do rozprawiania, czy dochowano wystarczającej higieny przy używaniu strzykawek" - jeszcze ostrzej pisze o procesie kolarski portal Velonews.

Rozprawa ma się zakończyć za dwa miesiące.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.