Kolarstwo. Lance Armstrong wymazany z pamięci

- Nie ma dla niego miejsca w naszym sporcie - powiedział szef kolarskiej federacji. Zatwierdził dożywotnią dyskwalifikację i odebranie triumfów w Tour de France Amerykaninowi Lance'owi Armstrongowi

Międzynarodowa Federacja Kolarska (UCI) przez miesiąc sprawdzała rzetelność 1000-stronicowego raportu Amerykańskiej Agencji Antydopingowej (USADA), sporządzonego po dwuletnim śledztwie.

Zatwierdzenie jej wyroku było formalnością - wstrząsające zeznania 11 kolegów z zespołów, w których jeździł Armstrong, i 15 innych osób związanych z nim w latach 1998-2005 były ścisłe, precyzyjne i zgadzały się ze sobą. Ponadto dowody materialne: e-maile, faktury, przelewy na konto szarlatana dopingu dr. Michele Ferrariego - potwierdzały zeznania. W raporcie napisano, że Armstrong patronował "najbardziej profesjonalnemu programowi dopingu w historii".

Całość dała przerażający obraz zwyrodnienia zawodowego sportu, tym bardziej szokujący, że głównym czarnym charakterem był idol milionów ludzi, zwycięski bohater walki z rakiem, twórca wielkiej fundacji, która przez 15 lat zebrała około 500 mln dol. na kampanie antynowotworowe i pomoc ludziom walczącym z chorobą.

Trzęsienie ziemi już było, teraz w kierunku kolarstwa i Armstronga idzie kilkudziesięciometrowe tsunami.

Kolarz będzie musiał zwrócić nagrody zdobyte w latach 1999-2005. Tylko premie za zwycięstwa w TdF to ok. 3,5 mln dol. Od wczoraj jego najlepsze miejsce to 36. z 1995 r. Odebranie mu przez MKOl brązowego medalu z igrzysk w Sydney w 2000 r. jest kwestią czasu.

Nieubłaganie nadciąga kara za krzywoprzysięstwo - Armstrong kłamał pod przysięgą przed sądem, że nie brał dopingu. Za to samo przestępstwo znalazła się w więzieniu amerykańska gwiazda lekkoatletyki Marion Jones. Tu sytuacja jest trochę inna, bo Armstrong kłamliwie zeznawał w procesie cywilnym, więc poszkodowany musi mu wytoczyć sprawę. Ale to tylko kwestia czasu, bo ubezpieczyciel nagród sponsorskich - firma SCA - w wyniku fałszywych zeznań musiał wypłacić kolarzowi za szóste z rzędu, rekordowe zwycięstwo w Tour de France w sumie 7,5 mln dol.

Wznowienie federalnego śledztwa w sprawie używania publicznych środków na zakup dopingu, gdy sponsorem grupy Armstronga była państwowa Poczta - sensacyjnie zamkniętego z niewyjaśnionych przyczyn w lutym - jest prawdopodobnie nieuniknione. W konsekwencji nakaz zwrotu publicznych pieniędzy - milionów dolarów z budżetu USA - nieprawnie użytych, jest kwestią czasu.

Ze wspierania legendy już wycofali się jego najwięksi sponsorzy: Nike, który był z nim od 1997 r., browar Anheuser-Busch sprzedający Budweisera, kolarski gigant Trek. Kwestią czasu jest, gdy wycofają się pozostali.

Rzecz dotyczy nie tylko Armstronga. Po 17 latach związków z kolarstwem odchodzi wskutek sprawy Armstronga holenderski Rabobank, właściciel polskiego BGŻ, pomagającego sportowi na polskim terenie.

Jeśli kolarz będzie się bronił - nie dość, że walka sądowa będzie z góry przegrana, będzie też bajońsko kosztowna.

Jego fundacja LiveStrong zaczyna być coraz częściej nazywana LieStrong. Niektórzy donatorzy domagają się zwrotu środków. CNN cytuje małżeństwo Connie i Daniela Roddy, którzy zainspirowani książką Armstronga "Nie tylko o rowerze. Moja podróż do życia" przekazali w sumie 200 tys. dol. na fundację. Pojawiają się pytania na co poszły pieniądze. I odpowiedzi: że 2,1 mln dol. zarobiła dziesiątka najwyżej opłacanych menedżerów i że 82 proc. funduszy przeznacza na cele statutowe.

Jednak większość donatorów rozróżnia kolarstwo Armstronga i działalność charytatywną. Bilet na piątkową rocznicową imprezę w Austin z udziałem Armstronga kosztował 1 tys. dol. Było ok. 1,7 tys. chętnych, wśród nich aktorzy Sean Penn, Ben Stiller, Robin Williams, piosenkarka Norah Jones. Tam, gdzie się pojawia Armstrong, wciąż zbiera owacje, ale ostatnio pojawia się tylko tam, gdzie dominują jego wyznawcy - np. na amatorskich zawodach kolarskich.

Rewolucja nadciąga do UCI, federacji, która najbardziej zajadle wojowała z dopingiem, co nie bardzo podobało się kolarzom. - Tylko kolarstwo walczy z dopingiem i przez to wygląda na to, że tylko u nas jest doping - mówili zawodowcy.

Okazało się, że system walki z oszustami był niewydolny, a koks w peletonie powszechny, choć rzeczywiście proceder pod egidą legendy był sportową zbrodnią niemal doskonałą i być może prowadzony był na wyjątkową skalę.

Czy są powodu przypuszczać, że coś się zmieniło po ostatnim zwycięstwie Armstronga w TdF w 2005 r.?

UCI wprowadziła elektroniczny paszport biologiczny dla kolarzy, monitorujący zmiany biochemii ich organizmów, a od 2008 r. w paszporcie jest tzw. moduł krwi - do śledzenia najważniejszych parametrów. Od 2010 r. można rozróżniać EPO naturalne od syntetycznego, choć mają identyczną budowę molekularną. Kolarze podpisują lojalkę, że oddadzą wszystkie premie, gdy zostaną przyłapani. Unia kolarska zaczęła współpracować ze światową agencja antydopingową, dopuszczać jej agentów do peletonu w Tour de France. Wprowadziła system ADAMS, w którym sportowcy deklarują miejsce pobytu, pozwalający na kontrole poza zawodami.

- Kolarstwo ma przyszłość - powiedział szef UCI Pat McQuaid. - Przepraszam, że nie mogliśmy złapać na gorącym uczynku każdego cholernego kłamczucha.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.