Na mecie różnica między pierwszym i drugim kolarzem wyniosła zaledwie pięć sekund. Martin długo leżał na asfalcie osłabiony wysiłkiem zanim okazał radość z drugiego z rzędu tytułu. - Ostatnie 200 metrów były wykańczające - przyznał nowy-stary mistrz świata. Był to dla niego już drugi złoty medal wywalczony na mistrzostwach w Holandii. W niedzielę wraz z drużyną Omega-Pharma wygrał jazdę drużynową na czas.
Wartość środowego zwycięstwa wywalczonego na trudnej, pagórkowatej trasie w Valkenburgu nieco umniejsza nieobecność na starcie dwóch wielkich kolarzy w tej konkurencji Brytyjczyka Bradleya Wigginsa i Szwajcara Fabiena Cancellary, ale dla zwycięzcy biorąc pod uwagę jego ostatnie przeżycia, nie ma to znaczenia.
Niemiecki kolarz pochodzący z Cottbus miał w tym roku wielkiego pecha. W kwietniu kiedy wyjeżdżał na trening został potrącony przez samochód. Stracił przytomność, poharatał twarz. Wyszedł ostatecznie z tego bez szwanku, ale samo zdarzenie wybiło go na kilka tygodni z rytmu. Jakby tego mało na pierwszym etapie Tour de France złamał rękę, wcześniej - podczas prologu - miał kraksę. Większym przekleństwem dla Niemca niż upadki i wypadki był jednak pewien Brytyjczyk - Bradley Wiggins. W Londynie będący w życiowej formie zwycięzca Tour de France wygrał z Martinem bój o złoto w czasówce, wyprzedzając go o 42 sekundy.
Wiggins nie przyjechał do Holandii, bo po igrzyskach zakończył sezon. Cancellara - czterokrotny mistrz świata w tej specjalności - rozchorował się, przemęczony był brązowy medalista z Londyny Chris Froome. Wystartował Alberto Contador, który niedawno wygrał Vueltę. Hiszpan zajął dopiero dziewiątą pozycję ze stratą dwóch i pół minuty. Nie pasowała mu trasa, albo też nie wrócił jeszcze do dawnej formy. Słabo wypadł Maciej Bodnar - był dopiero 26.