Kobieca piłka w Polsce potrzebuje dwóch przełomów. Finansowy został zapowiedziany. "Teraz czas na jeszcze jedną zmianę"

Dawid Szymczak
09.07.2019 11:22
Reprezentacja Polski kobiet pnie się w rankingu FIFA

Reprezentacja Polski kobiet pnie się w rankingu FIFA (JAKUB ORZECHOWSKI)

- Kobiecy futbol jeszcze nigdy nie był tak silny – zapewnia Fatma Samoura, sekretarz generalny FIFA. Ale żeby trwające teraz we Francji, rekordowe mistrzostwa świata pomogły w rozwoju kobiecej piłki w Polsce, najpierw musi się zmienić nasze nastawienie. – Może ten tekst trafi do młodych tatusiów albo nauczycieli wuefu? – zastanawia się Marij Duhra, socjolog sportu.

W czwartek 6 czerwca, na pierwszej stronie „Gazety Wyborczej” pojawił się tekst o kobiecej piłce. Nie o skandalu, jak za pierwszym i dotąd jedynym razem, a przeciwnie – o szansie, jaką ta dyscyplina dostanie od Polskiego Związku Piłki Nożnej. - Muszę piłce kobiecej stworzyć warunki do tego, żeby mogła się rozwijać. Liczę na to, że zachęci to męskie kluby do otwierania sekcji kobiecych. A duże marki przyciągną do żeńskiego futbolu kibiców. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby tak jak to jest na Zachodzie, kibice wielkich klubów chodzili na mecze mężczyzn i kobiet – mówił w nim Zbigniew Boniek. I zadeklarował: - Przez 5 lat przekażemy na piłkę kobiecą 30 milionów złotych. Potem zobaczymy, co dalej. Może zorganizujemy w Polsce mistrzostwa Europy.

Potrzebna jest zmiana myślenia

Mecz otwarcia kobiecego mundialu obejrzał komplet publiczności na Parc des Princes i 11 milionów Francuzów przed telewizorami, czyli niewiele mniej niż pierwsze spotkanie mężczyzn na mistrzostwach świata w Rosji. Wariują kibice z Holandii, licznie wspierający swoją reprezentację podczas turnieju. W Brazylii mecz z Francją w „O’Globo” obejrzało 35 mln ludzi. A odchodząc od mundialu: na Wanda Metropolitano kilka miesięcy temu przyszło 60 tys. kibiców, żeby obejrzeć spotkanie kobiet Atletico – Barcelona, na finał Pucharu Anglii na Wembley ponad 40 tys., Barclays został sponsorem ligi angielskiej kobiet za co zapłaci 13 mln dolarów, a Real Madryt ogłosił, że od przyszłego sezonu będzie miał sekcję kobiecą. Na świecie kobieca piłka rozkwita.

W Polsce też zapadła przełomowa decyzja: wszystkie kluby będą dofinansowywane przez PZPN, wzrosną nagrody dla najlepszych. Mistrz otrzyma 200 tys. zł, a zdobywca Pucharu Polski dwa razy tyle. Ale u nas potrzebny jest jeszcze jeden przełom. W myśleniu.

- Polacy wciąż patrzą na kobiecą piłkę trochę stereotypowo. Mam nadzieję, że ten tekst przeczytają młodzi tatusiowie albo nauczyciele wuefu – mówi Marij Duhra, pisząca prace naukowe o stanie kobiecej piłki. - To co się wydarzyło jest ważne, bo po raz pierwszy prezes PZPN publicznie odniósł się do kobieciej piłki. Ci poprzedni nie uchodzili w środowisku za jej sympatyków – twierdzi Hanna Urbaniak, autorka wywiadu ze Zbigniewem Bońkiem. – Owszem, to rekordowe pieniądze, ale przede wszystkim jest to zwrócenie uwagi na kobiecą piłkę w dyskursie publicznym. Potrzebne nam są zmiany mentalne, a skoro o problemie mówi najważniejsza osoba w polskim futbolu, to jest to dobry znak – komentuje.

Duhra przy tworzeniu prac naukowych o polskiej piłce spotyka się przede wszystkim z piłkarkami amatorskimi. – Najgorsze jest to, że nie ma masowej piłki kobiecej, a bez niej trudno zbudować mocną reprezentację. To dlatego, że rzadko widać ją w mediach, że mało który tata zachęca córkę do gry w piłkę. Prędzej pośle ją na basen, siatkówkę czy lekkoatletykę. I podobnie jest na wuefach: w piłkę grają chłopcy, natomiast dla dziewczynek są inne dyscypliny. One często nie mają okazji spróbować, żeby stwierdzić czy im się podoba, czy nie – tłumaczy Duhra. I porównuje sytuację z tym, co dzieje się w Niemczech: - Główna różnica polega na masowości. Jako ofertę na wuefie dziewczyny mogą wybrać piłkę nożną, ktoś ich w to wprowadza, uczy. Jest więcej reklam, pokazujących, że są kluby dla dziewczyn. Kobiecy futbol jest też częściej pokazywany w mediach, mecze są transmitowane w telewizji i PR-owo jest to bardziej zadbane, aktywniejszy jest związek piłkarski, co wpływa na większą liczbą piłkarek – wylicza.

To nie takie trudne

- Żeby w Polsce liczyć się w walce o mistrzostwo, wystarczy pół miliona złotych. Obrazowo: wystarczy przeznaczyć roczną pensję jednego z piłkarzy i można prowadzić drużynę w pierwszej lidze. 50 tys. pozwala stworzyć sekcję juniorek. PZPN będzie to dofinansowywał - mówi Urbaniak. Koszty będą bardzo małe, więc kluby niewiele ryzykując mogą wiele wygrać. – Wydaje się, że męska piłka dochodzi, a może już doszła, do sufitu. A tutaj jest nowy rynek atrakcyjny dla sponsorów, łatwo też przyciągnąć nowych kibiców – dodaje dziennikarka Gazety Wyborczej.

Kilka lat temu, przedsiębiorca Remigiusz Trawiński pokazał, że inwestując w kobiecą piłkę ma się niemal gwarancję sukcesów. Unia Racibórz, dofinansowywana przez jego firmę pięć razy z rzędu zdobyła mistrzostwo Polski, przez trzy lata nie rozstawała się z Pucharem Polski, cztery razy zostawała też mistrzem w piłce halowej. Raciborzanki grały w Lidze Mistrzyń, ich mecze można było oglądać w Telewizji Polskiej. – Potrzeba nam w Polsce wizjonerów i kogoś, kto przetrze szlaki. My trochę tak mamy, że lubimy iść wydeptaną już drogą: było mało akademii, ale zaczęto o tym głośno mówić, więc i pieniądze się na to pojawiły i dzisiaj kluby szkolą swoich zawodników. Wiem, że pieniądze na piłkę kobiecą też by się znalazły, ale to zawsze jest kwestia priorytetów – uważa Urbaniak. – Prezes Mioduski przebąkiwał, że Legia będzie miała sekcję kobiet. Wystarczy, że przeznaczy pół procenta budżetu klubu i momentalnie zdominuje ligę - dodaje przekonana.

A to zmieni też kobiecą piłkę w Polsce. Prezes Boniek liczy na to, że podobnie jak we Włoszech, po wejściu w ten świat największych klubów - Juventusu, Romy czy Milanu, gwałtownie wzrośnie zainteresowanie tą dyscypliną i za nimi pójdą kolejni. – Chodzi o kulturę kibicowania. W Niemczech jest podobnie: jeśli jesteś kibicem Bayernu, to chcesz żeby wygrywali mężczyźni i kobiety. Kibicujesz klubowi, identyfikujesz się z nim, a nie z konkretną drużyną – mówi Duhra. – Rozmawiam z wieloma kibicami, choćby Lecha Poznań, którzy chcieliby sekcję kobiet w klubie i deklarują, że chodziliby na ich mecze – twierdzi Hanna Urbaniak.

Włoszki, które jeszcze kilka lat temu grały w podobnych warunkach jak Polki i miały nieznacznie lepszą reprezentację, w tym roku po raz pierwszy od 30 lat pojechały na mistrzostwa świata i zajęły pierwsze miejsce w grupie z Brazylią, Australią i Jamajką. Dzięki temu, że zaczęły ćwiczyć w dobrych warunkach, w doskonałej infrastrukturze najlepszych klubów, pod okiem profesjonalnego sztabu trenerskiego doszły aż do ćwierćfinału.

W Polsce wciąż bardzo chętnie porównujemy piłkarki do piłkarzy, choć w przypadku np. tenisistek i tenisistów zestawianie ich już nie przychodzi nam tak łatwo. Mało kto zwraca uwagę, że serwują słabiej, poruszają się po korcie nieco wolniej, wkładają w uderzenia piłki mniej siły. A jednak piłkarki wciąż są porównywane: wolniej biegają, słabiej strzelają, ich mecze są mniej dynamiczne. – Ale ograniczenia fizyczne to jedno. Tenisistki mają tę przewagę nad piłkarkami, że od początku kariery mogą liczyć na takie samo zaplecze treningowe. Mają trenerów, zajęcia w gronie dziewcząt, uczą się techniki od najmłodszych lat. Piłkarze u nas też to mają. Dziewczynki nie, więc czasami zaczynają mając 16 czy 17 lat. Kasia Kiedrzynek nigdy nie miała w Polsce zajęć z trenerem bramkarzy. Nigdy! – zwraca uwagę Urbaniak.

Polska liga jest jedną z pięciu w Europie, w której żaden klub z męskiej ekstraklasy nie ma sekcji w najwyższej lidze żeńskiej. W wywiadzie dla Gazety Wyborczej, Zbigniew Boniek zdradził, że jeden z takich klubów jest bliski przejęcia licencji i wystawienia swojej drużyny kobiecej ekstraklasie. Lechia Gdańsk ogłosiła, że zgłosi kobiecy zespół do rozgrywek juniorskich. O chęci stworzenia kobiecych sekcji napomknęła też Pogoń Szczecin i wspomniana Legia. Ale w przypadku tych zespołów brakuje konkretów. – Potrafimy wygrać z Holandią i Hiszpanią, mamy teraz kilka klasowych piłkarek i jeśli nie awansujemy do Euro 2021, to stracimy najbardziej utalentowane pokolenie w historii. A na to pozwolić sobie nie możemy – mówi Urbaniak.