Przygotowanie do pierwszej, rodzinnej wyprawy w góry

Wycieczki i spacery w góry można organizować niemal od pierwszych tygodni życia dziecka. Jeśli rodzice zachowają przy tym zdrowy rozsądek mogą być pewni, że ów górski spacer będzie najlepszą inwestycją w zdrowie i późniejszą odporność dziecka.

W jakim wieku dziecko jest gotowe na wyprawę w góry

Tak naprawdę wszystko zależy od gotowości rodziców. Dziecko jest gotowe na to niemal od samego urodzenia. Oczywiście w pierwszych tygodniach nie będą to całodniowe wypady, a spacery z wózkiem/w saniach. Mój synek w saniach przemierzał pierwsze tatrzańskie szlaki w terenie reglowym (czyli niewysoko, w lasach), gdy miał niecałe dwa tygodnie. Spał opatulony i wdychał najzdrowsze powietrze, jakie mogą wdychać tak młode płucka.

Z pewnością nie jest wskazane, by dziecko w pierwszych miesiącach życia przebywało po kilka godzin dziennie w chuście/nosidełku (czyli zasadniczo w pozycji pionowej), zatem raczej wyjścia na cały dzień w góry odpadają. W Tatrach opcji jest sporo - zwłaszcza w dolinkach reglowych typu Strążyska, Małej Łąki, czy Białego, gdzie teren łagodnie się wznosi a ścieżka jest na tyle wygodna, że z powodzeniem da się po niej jechać wózkiem.

Niestety w naszej kulturze zakorzeniła się nadmierna ostrożność i tendencja do przetrzymywania niemowląt jak najdłużej w domu. Na wieść, że matka zabiera maleństwo na górski spacer, babcie i ciotki rwą włosy z głowy - bo je zawieje, bo przemoczy, bo zmarznie. Tymczasem należy sobie uświadomić, że nieporównywalnie więcej niebezpieczeństw, bakterii i chorób czyha na małe dziecko we wszelkich miejscach publicznych, galeriach handlowych, sklepach, kościołach itp. W górach grozi mu jedynie odurzenie świeżym powietrzem i długi, najzdrowszy sen.

Przeczytaj również: dieta na odporność i formę dziecka

Przygotowanie mentalne i kondycyjne do wycieczek górskich

Każdy rodzic, który chce, aby jego dziecko lubiło wędrowanie, sport i było wrażliwe na piękno przyrody - musi jak najwcześniej motywować je do ruchu na łonie natury. Kiedy tylko maluch wyrasta z wózka, czyli zaczyna chodzić, staje się gotowy do wędrowania - trywialne to, ale jakże nieoczywiste w dzisiejszych czasach, w których tak często ulega się pokusie wygody pod każdym względem. Największą pułapką w tym temacie jest wprawdzie przydatny, jednak gdy nadużywany, wielce szkodliwy - wózek. Dzieci są nieustannie wożone i przewożone wózkami przez kilka pierwszych lat życia. Nie ma co się dziwić, że gdy takie dziecko postawimy na szlaku i powiemy "chodź", to ono zareaguje sprzeciwem. Zatem uzbrajamy się w cierpliwość i ruszamy z maluchem po bułki do sklepu, idziemy, a nie jedziemy wózkiem do kolegi, na plac zabaw etc.

Dziecko musi przywyknąć do tego, że codzienne funkcjonowanie polega na przemieszczaniu się o własnych nogach. Mam tu na myśli dzieci roczne, półtoraroczne - to już jest ten moment. Dziecko dwuletnie odpowiednio zachęcane przez rodziców poprzez codzienne "treningi", jest gotowe do przewędrowania nawet trzech kilometrów górskiej ścieżki na własnych nóżkach! Należy pamiętać, że nie jest to zwykła wędrówka, a prawdziwy spektakl, w którym główną rolę odgrywają kamienie, patyki, strumienie górskie oraz wszystko, czym tylko można zabawić malucha, który idąc, zapomina o tym, że idzie.

Wycieczki całodniowe. Jak sprawić, by dziecko zapomniało, że idzie

Natomiast gdy chcemy odbyć wycieczki dalsze, dostać się wyżej w górach, wówczas nieodzowne będzie nosidło. W tym przypadku rezygnujemy na jakiś czas z aktywności dziecka, sami na własnych barkach dźwigając pociechę wyżej i wyżej. Ważne jest owo "na jakiś czas", bowiem każde dziecko znudzi się zbyt długim siedzeniem w nosidle. Pierwsze większe wędrówki z synkiem odbywaliśmy po Pirenejach kiedy miał 5-6 miesięcy. Pamiętam śpiewanie i gaworzenie, trzymanie trawy w jego rączkach i zdziwienie turysty na widok fikającego na kocu niemowlaka spotkanego na wierzchołku szczytu Tuca de Salvaguardia (2738m). W przypadku tego typu, nieco większych i dłuższych wycieczek kluczowe jest częste robienie przystanków, żeby dziecko mogło rozprostować ciałko, poleżeć na trawie i pobawić się czymkolwiek.

Im dziecko jest starsze, tym więcej wyzwań przed rodzicami chcącymi je zabierać w góry - bo trzeba dwoić się i troić, by zainteresować malucha jakimś fragmentem napotkanej przyrody i dźwigać trzylatka już się raczej nie da w nosidle. Ale zarazem im dziecko starsze, tym szersza jego percepcja otaczającego świata, jednym słowem - więcej rzeczy może go zaciekawić. Trzylatka w górach najlepiej zamienić w wojownika walczącego szyszkami i robiącego zasadzki z patyków, albo w czającego się w krzakach na współtowarzyszy wycieczki niedźwiedzia.

Dlaczego wytrwałość nie jest domeną współczesnych dzieci?

Rodzicielskie sztuczki motywacyjne

Trzylatek to już potencjalnie prawdziwie świadomy siebie turysta - o ile go takim uczynimy. Wie, że idzie w góry, wie, że jest silny i dzielny, wie, że w górach mieszkają ciekawe zwierzęta i rosną wyjątkowe drzewa, kwiaty, zioła. Powinniśmy robić wiele, by go przyrodą zaciekawiać jak najwcześniej, jednak porzućmy złudzenia, że kilkuletnie dziecko zdobędzie większą górę niesione ciekawością przyrodniczą i pasją odkrywania nowych stworzeń górskich. Przekonałam się na skórze własnych synków, że nie ma lepszych motywatorów dla małego wędrowca niż...słodycze. Będąc niewątpliwie żarliwą przeciwniczką karmienia dzieci słodyczami i cukrem pod wszelką postacią, zarazem nauczyłam się robić od słodyczy dyspensę w górach. Nic tak nie napędza małych nóżek, jak żelek obiecany za 15, za 10, za 5minut.. A gorąca czekolada jako nagroda za dojście do schroniska, ciastko za przedreptanie dodatkowego kilometra, albo herbata z termosu wypita na samej przełęczy - potrafią uczynić cuda!

Zachęcam wszystkich rodziców do bycia pierwszymi i najważniejszymi wychowawcami kultury fizycznej swoich dzieci. Nawet najlepszy WF-ista nie nadrobi strat, jakie możemy poczynić w pierwszych latach życia naszych dzieci, gdy nie przekażemy im radości z ruszania się i pokonywania przeróżnych przestrzeni. Zachęcam do tej bezcennej odwagi, która pozwala nam bez obaw, z niezbędnym rozsądkiem, zabierać nasze maluchy ku szczytom.

Magda Derezińska Osiecka - od dzieciństwa związana ze sportem i górami, zwłaszcza z narciarstwem. Ma na swoim koncie liczne sukcesy w skialpinizmie oraz w biegach górskich. Jako członek kadry narodowej zdobyła cztery razy Mistrzostwo Polski, a także v-ce Mistrzostwo Świata w skialpinizmie. Weszła na kilka dużych gór świata, m.in. Pik Lenina w Pamirze (7123 m.n.p.m), Pico Orizaba w Meksyku (5636 m.n.p.m), Mt. Aragats w Armenii (4090 m.n.p.m). Jest przewodnikiem tatrzańskim i wychowawcą kolonijnym. Współorganizuje obozy sportowe dla dzieci i dorosłych www.tatrarunning.pl

źródło: Okazje.info

Copyright © Agora SA