Coca-Cola Cup wychodzi z piłką poza stadion

W tym turnieju grali m.in. Kamil Grosicki, Radosław Majewski i przede wszystkim Robert Lewandowski. - Mamy niesamowitą satysfakcję, że właśnie z nami jest kojarzony - mówi Tomir Kaczmarek, dyrektor marketingu w Coca-Cola Poland Services. Według niego turniej Coca-Cola Cup ma działać tak, by za jakiś czas w Polsce pojawili się kolejni piłkarze tej klasy, co snajper Borussii Dortmund oraz by młodzi zawodnicy jak najszybciej znaleźli takich trenerów, jak prowadzący Lewandowskiego Juergen Klopp.

Łukasz Jachimiak: Przez 14 lat w turnieju Coca-Cola Cup wzięło udział 600 tys. gimnazjalistów, wśród nich m.in. uważany dziś za jednego z najlepszych napastników na świecie Robert Lewandowski. Reklama świetna, ale czy po ubiegłorocznej klęsce Polski na Euro 2012 młodzieży w kraju chce się jeszcze grać w piłkę?

Tomir Kaczmarek: Jesteśmy dumni z tego, że przez nasz turniej przewinęło się tylu młodych ludzi, że wielu z nich dzięki nam postawiło na aktywność fizyczną, a z tego, że właśnie z nami kojarzony jest Robert mamy niesamowitą satysfakcję. Ale to nie koniec. W tym roku mocno stawiamy na promowanie zdrowego stylu życia. Frekwencję w porównaniu z poprzednią edycją rzeczywiście mamy troszeczkę mniejszą, ale to kwestia tysiąca, może dwóch tysięcy osób. Najważniejsze, że liczba uczestników nadal jest zbliżona do 40 tys. Warto się starać, bo znów gra z nami cała Polska, każde województwo, a my w każdym z nich zwiększyliśmy rangę turnieju.

Jak? Przecież finały wojewódzkie zaczną się 11 maja, a w końcówce sezonu nie jesteście w stanie wozić na nie Lewandowskiego.

- Za to organizujemy rozgrywki w taki sposób, żeby do finału krajowego przyjechali reprezentanci każdego województwa. To fajne, że lokalni bohaterowie będą reprezentowali swoje województwa w ogólnopolskim finale. A jeszcze większą zmianą jest to, że prawie wszystkie wojewódzkie finały odbędą się w weekendy. To bardzo ważne dla naszej strefy aktywnego życia. Chcemy, żeby Coca-Cola Cup nadal była turniejem piłkarskim, żeby ważne były elementy rywalizacji i mobilizacji, żeby dzieciaki grały z chęcią odniesienia zwycięstwa. Ale w naszą agendę mocno wpisuje się też wyjście poza piłkę, trafienie do lokalnych społeczności, zaangażowanie w sport rodzin naszych młodych piłkarzy. Chcemy, żeby turniej był piknikiem dla rodzin, znajomych, przyjaciół. Wokół piłki chcemy zgromadzić jak najwięcej ludzi, dać im się pobawić, rozerwać, a przy okazji uświadomić, jak ważny jest zdrowy styl życia i ile trzeba się ruszać, żeby spalić np. 100 kalorii.

Sportowe, rodzinne pikniki nie przyćmią poszukiwań kolejnych piłkarskich talentów? Pytam, bo nie chwalicie się swoją akademią, której trenerzy jeszcze przed rokiem próbowali dotrzeć do jak największej liczby uczestników turnieju.

- Akademii nie prowadzimy, ale bardzo mocno zwiększamy wsparcie merytoryczne dla trenerów zgłoszonych drużyn. Poza tym już na poziomie lokalnym dla każdego ucznia przygotowaliśmy zestawy startowe zawierające cenne wskazówki. A rolę trenerów, nauczycieli i rodziców podkreślamy, bo tak naprawdę to są dla młodych sportowców kluczowe osoby. Wiemy, że w lokalnych społecznościach trzeba znaleźć dla młodzieży mentorów, przewodników. Liderzy, pasjonaci aktywności fizycznej, sportu, piłki i myślenia prozdrowotnego to osoby przez nas szczególnie poszukiwane. To z myślą o nich stworzyliśmy program Lider Animator. Będziemy go rozszerzać, bo warto nagradzać grantami ludzi, którzy chcą działać. Tych ludzi znajdujemy też w Coca-Cola Cup. Trenerzy poszczególnych drużyn i rodzice piłkarzy często też okazują się takimi animatorami.

Znów wracamy do Lewandowskiego?

- Tak, bo to naprawdę świetny przykład. Wychował się w sportowej rodzinie [jego mama była siatkarką, tata grał w piłkę nożną i uprawiał judo], nauczył się wytrwałości, wie, ile znaczy siła woli. Jesteśmy szczęśliwi, że właśnie on od trzech lat jest ambasadorem naszego turnieju, bo poza tym, że prezentuje wielką klasę na boisku, jest też wzorem dla młodego pokolenia. Robert pokazuje, ile można osiągnąć, coraz więcej osób poznaje jego trudną historię. Nie było mu łatwo, kiedy musiał przeżyć osobistą tragedię [kiedy miał 17 lat, nagle zmarł jego ojciec], a teraz ma niesamowite sukcesy. To jest prawdziwa, bardzo mocno inspirująca historia. Szczególnie teraz, kiedy mamy kryzys autorytetów.

Możliwość spotkania z Lewandowskim będzie pewnie jedną z głównych nagród dla tych, którzy 8 i 9 czerwca zagrają w finałach w Krakowie?

- Bardzo mocno liczymy na to, że Robert będzie tam z nami. Jeśli - odpukać - nie wydarzy się nic złego, tak się stanie i będziemy mieli przyjemność go gościć. To będzie atrakcja dla piłkarzy i dla ich rodzin, bo Lewandowski na pewno rozda sporo autografów i pokaże kilka sztuczek. A dla zwycięzców turnieju poza spotkaniem z Robertem i rozegraniem decydujących meczów w niezwykłym miejscu wyróżnieniem będzie wyjazd do Juventusu Turyn na obóz treningowy. Tam będą ćwiczyć pod okiem znakomitych trenerów, spotkają się z legendami klubu, przeżyją świetną przygodę, a może podpatrzą coś, co w następnych latach wykorzystają na boisku.

Skoro mówi pan, że finały Coca-Cola Cup zostaną rozegrane w niezwykłym miejscu, domyślam się, że nie będzie to ani stadion Wisły, ani Cracovii.

- Mogę tylko powiedzieć, że w Krakowie będziemy grać tam, gdzie na co dzień nie słychać gwizdka sędziego. To będzie dodatkowa atrakcja, spektakularna rzecz zarówno dla graczy, jak i dla mieszkańców miasta. Przez wybór tego miejsca chcemy pokazać, że turniej piłkarski to święto radości, zabawy. Chcemy rozwinąć hasło Polskiego Związku Piłki Nożnej "Łączy nas piłka" i pokazać, że łączy nas też aktywność. Mottem naszego turnieju w tym roku jest zawołanie "Bądź aktywny, dołącz do gry". Chcemy wyjść z piłką poza stadion.