Jak wychować dobrego sportowca?

Stać na podium, słuchać Mazurka Dąbrowskiego, pozdrawiać tłum z medalem na szyi, zarabiać duże pieniądze, być sławnym i uznanym sportowcem - to marzenie wielu dzieci, a jeszcze częściej ich rodziców. Choć nie każdy zostanie Małyszem czy Radwańską, warto wiedzieć jak ważny w rozwoju dziecka jest sport i jak wykorzystać jego zalety.

Wielu rodziców zachęconych światowymi sukcesami Radwańskiej, Kowalczyk czy Stocha chcieliby zrobić z dzieci gwiazdy sportu. Nie wszyscy mają na to szansę. Nie każdy odniesie sukces i zdobędzie międzynarodowe uznanie w wybranej dyscyplinie, ale każdemu dziecku przyda się uprawianie sportu. Nie tylko dlatego, że oddali się od niego ryzyko otyłości, wyrzuci złe emocje i zyska dawkę endorfin. Przede wszystkim sport ukształtuje jego charakter i wspomoże rozwój, także intelektualny. Bo poza sukcesami, medalami i satysfakcją z wyników, dziecko ma szansę nauczyć się wielu umiejętności i nabyć cech, które przydadzą mu się w życiu. Dlaczego więc warto uprawiać sport? Co mogą zrobić rodzice, by dziecko jak najlepiej wykorzystało jego zalety?

Uczy się zdrowej rywalizacji

Rywalizacja to nie jest brzydkie, złe słowo, problemem jest niezdrowa rywalizacja. A rodzice często przekładają swoje sportowe plany, marzenia i aspiracje na dzieci. Nie zauważają, że dziecko sobie nie radzi, nie dostosowują oczekiwań do możliwości potomka. Często ponoszą ich emocje i wyładowują na dzieciach swoją złość, frustrację czy rozczarowanie. A sport zachęca dziecko do zdrowej rywalizacji, dawania z siebie wszystkiego, wzmożonego wysiłku i warto to docenić. Szczególnie emocjonalnie podchodzą do rywalizacji rodzice małych piłkarzy. - Bywa, że zbyt ambicjonalnie traktują ten sport i wciąż porównują swoje dziecko z innymi - mówi Konrad Podeszwik, trener piłki nożnej dziesięciolatków z okolic Warszawy. Pamięta sytuację, gdy pewien trenowany przez niego chłopiec, który świetnie rozegrał mecz i strzelił pięć bramek, zamiast zachwytów nad swoim występem, otrzymał od ojca komentarz "Stać cię na więcej". - Trzeba się cieszyć z ich pracy i chwalić starania. Nie krytykować, tylko motywować co można zrobić lepiej - tłumaczy Podeszwik. On sam woli, gdy chłopcy zagrają dobry mecz i przegrają niż wygrają kopiąc piłkę bez zaangażowania.

Najważniejsza jest ciężka praca

Sport uczy wytrwałości i ciężkiej pracy. Przekonał się o tym Oskar z Marek, pierwszoklasista, który ma już na koncie pierwsze duże sukcesy, chociaż w tenisa gra dopiero od półtora roku. Rodzice zapisali chłopca na zajęcia raz w tygodniu, ale trener szybko zauważył u malca świetną koordynację ruchową, która jest kluczowa dla tego sportu. Teraz tydzień siedmiolatka jest podporządkowany tenisowi - trzy razy ma trening tenisowy i raz ogólnorozwojowy. - Oskar wie, że by osiągnąć sukces w sporcie potrzeba 20 proc. talentu i 80 proc. ciężkiej pracy. Udaje się nielicznym, ale warto się starać i pracować - mówi 37-letni Grzegorz, tata chłopca. Jego zdaniem ważna jest też odporność psychiczna i zapał do danego sportu, bo na siłę nie ma sensu zmuszać malucha do uprawiania jakiejkolwiek dyscypilny. - Tak naprawdę to ciężka, żmudna i nudna praca - rozgrzewka, kierunki, gra i tak w kółko - tłumaczy. Jednak dyscyplina i wytrwałość przynoszą efekty. Niedawno Oskar dostał specjalną zgodę na startowanie w wyższej grupie wiekowej. Wygrał w stolicy turniej walentynkowy do lat 9, choć sam w święto zakochanych skończył dopiero siedem.

Liczy się pasja i radość ze sportu

Sport daje radość i przyjemność. Dla polskich rodziców i dzieci wynik to często kwestia życia i śmierci i dlatego w opinii trenera Konrada Podeszwika jesteśmy zacofanym krajem. - W Hiszpanii piłkarze do 13. roku życia nie biorą udziału w żadnych rozgrywkach. Mają cieszyć się piłką, czerpać z gry przyjemność. W Polsce już kilkulatki startują w zawodach i turniejach, czują presję i się niepotrzebnie stresują - uważa Podeszwik. - Efekt jest taki, że Hiszpanie są mistrzami świata a polska reprezentacja ciągnie się gdzieś w ogonie. Sam szkoli chłopców tak, by potrafili cieszyć się grą, nie porównywali z innymi, po prostu chcieli grać w piłkę, wkładali w to serce i zaangażowanie.

Nauczy się przegrywania i znoszenia porażek

Najwięcej badań nad rolą sportu w życiu dzieci przeprowadzili Amerykanie. Amerykańscy psychologowie sportu tłumaczą rodzicom jakie korzyści przynosi wychowywanie dzieci na dobrego sportowca. Takie dzieci potrafią dać z siebie wszystko, przestrzegają zasad fair play, doceniają wysiłek innych, gratulują rywalom niezależnie od wyniku. Nie nadymają się gdy osiągną sukces, zachowują pokorę i szacunek dla innych. Wiedzą, że kto nie umie przegrywać, ten będzie miał ciężko w życiu, także w szkole. Bo dzieci, które nie pogratulują zwycięzcy i źle znoszą porażki nie są lubiane. Według amerykańskich psychologów dzieci już od trzeciego roku życia powinny oswajać się z tym uczuciem. - Nikt nie lubi przegrywać, ale to część życia - mówi Kristen Eastman, psycholożka dziecięca. - W interesie dziecka jest nauczyć się jak być numerem dwa albo trzy. Dlatego nie powinno się ciągle dawać mu forów - podkreśla.

Jak wykorzystać zalety sportu?

Według American Academy of Child and Adolescent Psychiatry (AACAP) sport rozwija nie tylko fizycznie. Pozwala poznawać przyjaciół, dobrze bawić się, uczy pracy zespołowej i zasady fair play, poprawia samopoczucie i samoocenę. Amerykańscy psychiatrzy radzą rodzicom co zrobić, aby dziecko jak najwięcej korzyści wyciągnęło z aktywności fizycznej. Powinni zapewnić mu emocjonalne wsparcie i docenić wysiłek. Dobrze jest chodzić, choć od czasu do czasu, na treningi czy zawody dziecka i rozmawiać na ich temat, nawet gdy dany sport nas nie interesuje. Warto mieć realistyczne oczekiwania w stosunku do dziecka, wspierać jego pasję i poznać dyscyplinę, którą uprawia. Bardzo ważne jest wsparcie, gdy maluch musi znosić rozczarowania i porażki.

Ciemna strona kultu sportu

Sport ma same zalety, ale nie można przesadzić w drugą stronę. W USA kult fizycznej aktywności zamienił się w gigantyczną machinę finansową. Niektórzy wypaczyli jego ideę lansując podejście "Liczy się tylko zwycięzca" za wszelką cenę. Bywa, że prowadzi to do niezdrowej rywalizacji wśród zawodowych sportowców. Jej efektem była słynna historia amerykańskiej łyżwiarki figurowej Nancy Kerrigan. Przed olimpiadą w Lillehammer jedna z jej przeciwniczek, Tonya Harding, wynajęła człowieka, który zaatakował Nancy w kolano metalowym prętem. Mimo to łyżwiarka zdołała wyzdrowieć i zdobyć srebrny medal. Jednak mimo że wyzdrowiała fizycznie, borykała się z problemami psychicznymi, wskutek czego zakończyła swoją karierę.