W cieniu ataku i gorącej sytuacji w Strefie Gazy, miłośnicy biegania przemierzyli ulice stolicy Izraela. Trasa biegła głównie przez odcinki arabskiej części wschodniej, mocno utrudniając ruch w mieście.
Raptem kilka dni wcześniej na jerozolimskich ulicach doszło do tragicznego bombowego ataku. Ładunek znajdujący się w jednym z autobusów eksplodował w pobliżu dworca centralnego. O zamach - pierwszy w Jerozolimie od siedmiu lat - podejrzewa się palestyńskich bojowników.
Świeżo po tych wydarzeniach burmistrz miasta Nir Barkat odrzucał sugestie, że z powodów bezpieczeństwa maraton może zostać odwołany.
- Kiedy terror zmierza by zniszczyć nasze życie, najlepszym rozwiązaniem jest powrót do normalności najszybciej jak to możliwe - wyjaśniał Barkat.
W imprezie wzięło udział 6 tys. Izraelczyków, wliczając 2 tys. żołnierzy. Pozostałe 4 tys. to przyjezdni zza granicy.
Wydarzenie rozpaliło konflikt między organizacjami organizatorami a palestyńskimi grupami, roszczącymi sobie pretensje do arabskiej części miasta. Palestinian Boycott, Divestment i Sanctions Committee listownie skierowały protest do firmy Adidas - sponsora imprezy, za wspieranie Izrealczyków i izraelskich żołnierzy.
Dystans 42,2 km. najszybciej pokonał Kenijczyk Robert Cheriot (2:27:48).