Gdyby w szwajcarskim Sisikon ustawiono radar, kilku zawodników nie uniknęłoby mandatu. W zaledwie trzy sekundy skoczkowie osiągali prędkość powyżej 90 km na godz. i głośnym pluskiem uderzali w wodę. Wybijali się z platformy umieszczonej na jednej z kilkudziesięciu skał otaczających jezioro Uri, a akrobacje zaczynali 26 metrów nad wodą.
W ciągu trzech sekund można wykręcić trzy salta, zrobić figurę przypominają śrubę, powyginać ciało na wszystkie strony świata, a całość rozpoczynać od stania na rękach. To jednak potrafią najlepsi. Słabsi wykonują dużo mniej akrobacji, które i tak nie do końca im wychodzą. Nad całością czuwają licencjonowani sędziowie.
Zawody po raz czwarty w tym roku wygrał Gary Hunt. - Po pechowym występie we Włoszech wiele złych myśli kłębiło mi się w głowie. Myślałem: jeśli teraz stracę punkty, to co będzie się działo w finałowych zawodach? Ale teraz czuję się wspaniale - przyznał Brytyjczyk, które na ostatnie zawody w sezonie zapowiada kolejną próbę poprawnego zaprezentowania innowacyjnej akrobacji.
Ostatnia rywalizacja Red Bull Cliff Diving odbędzie się 12 września na Hawajach.