Polacy chcą organizować halowe lekkoatletyczne MŚ

Władze Gdańska i grupa pomorskich działaczy lekkoatletyki chce zgłosić do PZLA ofertę organizacji w Trójmieście halowych lekkoatletycznych mistrzostw świata. Tymczasem radni Gdańska i Sopotu zrezygnowali z bieżni lekkoatletycznej w budowanej tam nowoczesnej hali widowiskowo-sportowej

Polacy chcą organizować halowe lekkoatletyczne MŚ

Władze Gdańska i grupa pomorskich działaczy lekkoatletyki chce zgłosić do PZLA ofertę organizacji w Trójmieście halowych lekkoatletycznych mistrzostw świata. Tymczasem radni Gdańska i Sopotu zrezygnowali z bieżni lekkoatletycznej w budowanej tam nowoczesnej hali widowiskowo-sportowej

Grupa pomorskich działaczy sportowych ma już ustne poparcie Międzynarodowej Federacji Lekkiej Atletyki (IAAF) w sprawie HMŚ. W Europie i na świecie hal lekkoatletycznych jest bowiem niewiele, a to powoduje, że mistrzostwa świata i Europy często odbywają się w tych samych miastach, np. Budapeszcie czy Sewilli. Międzynarodowa Federacja chętnie popiera więc pomysły, by zawody organizować w nowych miejscach i krajach. - IAAF jest zainteresowana tym, żeby mistrzostwa były w Polsce w 2008 r. Usłyszałem to na własne uszy. Głupio byłoby jednak składać ofertę, gdy nie dysponujemy żadną halą z bieżnią - podkreśla Andrzej Kulikowski, znany w świecie menedżer, który opiekował się m.in. Sergiejem Bubką.

Dla lekkoatletyki

Działacze z Pomorskiego zabrali się za przygotowania do organizacji HMŚ, bo byli pewni, że będą mieli bieżnię w największej w Polsce hali dla 10 tys. widzów, która ma stanąć na granicy Sopotu i Gdańska do 2004 r. Bieżnia była najważniejszym elementem obiektu podczas powstawania i zatwierdzania projektu hali. Obok lekkoatletyki w obiekcie miały być też w rozgrywane zawody w tenisie, grach zespołowych, judo, zapasach, szermierce, miały być też organizowane imprezy kulturalne, konferencje i Międzynarodowe Targi Gdańskie. - Myślimy o hali przede wszystkim w kontekście zawodów lekkoatletycznych, np. mistrzostw Europy - zapewniał podczas prezentacji projektu w Gdańsku 25 lutego 2000 r. Jan Kozłowski, wiceprezes UKFiS-u.

Pomysł inwestycji powstał za czasów urzędowania prezesa UKFiS-u Jacka Dębskiego. Projekt przedstawił w Gdańsku osobiście wraz z Kozłowskim oraz marszałkami Sejmu Maciejem Płażyńskim i województwa pomorskiego Janem Zarębskim oraz prezydentami Gdańska Pawłem Adamowiczem i Sopotu Jackiem Karnowskim.

Koszt gdańsko-sopockiej hali z bieżnią oszacowano na 100 mln zł. UKFiS zobowiązał się do zapłacenia połowy tej kwoty. Resztą miały podzielić się władze miast i województwa. - Ta hala sama na siebie może nie zarabiać - mówił wówczas prezydent Karnowski. - Jej istnienie spowoduje jednak, że będzie więcej ludzi w hotelach, restauracjach itp., nie tylko w sezonie. A to oznacza, że inwestycja nam się zwróci.

Spisek lipcowy

Tymczasem 31 lipca 2001 r. odbyło się w Warszawie posiedzenie komisji ocen projektów inwestycyjnych, bez udziału lekkoatletycznych działaczy. Uznano wówczas, że 200-metrowa bieżnia jest zbyt kosztownym wydatkiem. Oszacowano, że jej budowa może kosztować aż 40 mln zł.

Podczas lipcowego spotkania wyliczono też, że hala, już bez bieżni, będzie kosztować nie 100 mln zł, jak w pierwotnym projekcie z bieżnią, tylko 130 mln zł. Ten szacunek miał ostatecznie zamknąć usta lekkoatletycznym działaczom. Prezydent Sopotu tak skomentował te ustalenia w "Dzienniku Bałtyckim": "Zaprojektowanie 200-metrowej bieżni wiązałoby się z koniecznością zwiększenia gabarytów całej hali, a to z kolei podniosłoby koszt inwestycji o kolejne 30 procent. Droższa byłaby też roczna eksploatacja całego obiektu. (...) Rezygnacja z bieżni oznaczała dla hali być albo nie być".

- To bzdura. W Lizbonie składana bieżnia mondo kosztowała 2 mln marek niemieckich [ok. 3,9 mln zł - red.] - mówi Wojciech Daniell, dyrektor firmy Dell Sport i mityngów z cyklu Balt w Gdańsku, na którym w tym roku wystartował m.in. rekordzista świata na 200 i 400 m Michael Johnson. - Ta cena to tylko jakaś głupia wymówka, spisek przeciwko lekkoatletyce. W Trójmieście jest już pięć hal do gier zespołowych. Nie potrzeba nam jeszcze jednej.

Szewińska wybierała

- Nie ma w Polsce normalnej hali z bieżnią lekkoatletyczną - mówi "Gazecie" szef wyszkolenia PZLA Jerzy Skucha. - Cieszyliśmy się, że UKFiS postanowił taką zbudować. Należała nam się za to, że jesteśmy wiodącą dyscypliną w Polsce i zdobywamy najwięcej medali w igrzyskach i mistrzostwach świata. Poważnie myśleliśmy o organizacji w Polsce najważniejszych imprez i popieraliśmy trójmiejską inwestycję. Prezes Irena Szewińska jeździła do Gdańska oglądać miejsce, gdzie stanie hala. Ja oceniałem projekt pod względem szkoleniowym oraz możliwości organizacji HMŚ, z bazą hotelowo-treningową na AWF. Nagle, wczesną jesienią, dowiedzieliśmy się, że bieżni nie będzie.

PZLA i działacze z Trójmiasta nie zamierzają rezygnować ze starań o bieżnię w nowo budowanej hali. Czekają ich rozmowy, m.in. z nowym szefem sportu Adamem Gierszem.

- Wyprzedziliśmy trochę orkiestrę - przyznaje Wojciech Daniell. - Wiedzieliśmy, że powstaje hala z doskonałą bieżnią. Postanowiliśmy najpierw wysondować IAAF, jakie mamy szanse otrzymać MŚ. Do projektu udało się przekonać wiele osób w tym marszałka województwa. Gdy IAAF odpowie pozytywnie na naszą ofertę, być może uda się przekonać wszystkich - dodaje z nadzieją Daniell.

Dla Gazety

Ryszard Gruda

wiceprezydent Gdańska

Nie wiem, czy jest sens budowania hali tylko dla kilku imprez lekkoatletycznych. Odbywają się one bardzo sporadycznie, a koszt wybudowania hali z bieżnią będzie znacznie większy. To się nie opłaca. Poza tym bieżnia znacznie ogranicza atrakcyjność imprez sportowych innych niż lekkoatletyczne. Ogranicza też kontakt kibiców z zawodnikami, uniemożliwia stworzenie wspaniałej atmosfery. Tak jest np. na meczach koszykówki w Słupsku i Włocławku. Byłem w tych halach i przyznam, że wrażenia są niesamowite. Podobnie jest zresztą w Europie - stadiony i hale buduje się bez bieżni, publiczność praktycznie "wisi" na bohaterach widowiska. To są jednak moje spekulacje. Ostatecznej decyzji miasta w tej sprawie na razie nie ma.

Janusz Ciepłucha

prezes Pomorskiego Związku Lekkiej Atletyki

Budowanie takiej hali bez bieżni lekkoatletycznej jest kompletnie bezsensowne, bo wtedy służyłaby ona jedynie do rozgrywania gier drużynowych. A w Trójmieście mamy kilka takich hal. Są one przeznaczone wyłącznie dla dyscyplin zespołowych. Hala, z której mogliby korzystać również lekkoatleci, byłaby dla nas wielką szansą, bo byłby to jedyny taki obiekt w naszej części Europy. Dlatego stworzyliśmy specjalny komitet, by zaprotestować przeciwko koncepcji pozbawienia hali bieżni.

not. gesi, zbig

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.