Jej rywalka, Lindsay Davenport oddała mecz walkowerem z powodu kontuzji. Była to konsekwencja jednego niefortunnego kroku podczas wcześniejszego meczu Davenport z Kim Clijsters. Taka sytuacja zdarzyła się podczas mistrzostw tenisistek po raz pierwszy. Wszystkie poprzednie finały w Nowym Jorku odbywały się bez przeszkód.
Były natomiast już takie wypadki w wielkim tenisie. W 1931 roku Amerykanin Sydney Wood wygrał bez walki Wimbledon z Frankiem Shieldsem, dziadkiem aktorki Brooke Shields. W 1990 Szwed Stefan Edberg z powodu kontuzji musiał przerwać finałowy pojedynek Australian Open z Ivanem Lendlem.
Mecze w Monachium oglądało od 4 do 6 tysięcy widzów dziennie. W dniu odwołanego finału bilety zwróciło tylko 700 widzów z blisko 6200, którzy planowali oglądanie zawodów w niedzielę. Na całą imprezę sprzedano około 31 tysięcy kart (65 procent), co uznano za niezły rezultat przy nowej imprezie, przeniesionej po 20 latach z nowojorskiej Madison Square Garden.
Publiczna telewizja niemiecka ARD notowała oglądalność turnieju na poziomie 600 - 850 tysięcy telewidzów. - CBS pod koniec US Open miała niewiele więcej, 3,5 mln - twierdzi Bill Dennis dyrektor turnieju w Monachium. Uważa, że to ogólny trend. - Tenis to nie piłka, to sport, który żyje z oglądania przez najlepiej zarabiające grupy ludzi.
Tenis żyje też, jak każda inna dyscyplina, z lokalnych wielkości, a tych w damskim tenisie w Niemczech na razie brak - napisał "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Gazeta przypomina finał między Martiną Hingis i Steffi Graf, który osiągnął 40 procent oglądalności na telewizyjnym rynku w Niemczech. To liczby, o których można dziś tylko marzyć.
Bill Dennis, który wraz z firmą Global Tennis organizuje turniej, uważa, że jest to inwestycja w przyszłość - podaje "FAZ". - Niemcy nadal są dobrym rynkiem, nie tylko dla tenisa. Dennis podaje, że na trzy lata zawarł umowę z telewizją publiczną. Nic bowiem nie trwoży bardziej promotorów tenisa aniżeli zamykanie imprez dla kanałów tematycznych, albo płatnych.