Janikowski - grający na pozycji kopacza, czyli zawodnika, który celnymi kopnięciami piłki zdobywa dla drużyny dodatkowe punkty - świetnie spisywał się podczas całego meczu, trafiając z imponujących odległości 43 i 42 jardów. Dzięki niemu i rozgrywającemu Richowi Gannonowi mecz zakończył się zwycięstwem kalifornijskiej drużyny, choć w pierwszej połowie nic na to nie wskazywało.
Najgorzej było w drugiej kwarcie, gdy sędzia najpierw uznał akcję Raiders, a potem zmienił decyzję i protestującą drużynę ukarał cofnięciem o 15 jardów. Oakland Raiders znaleźli się w połowie boiska, zamiast 10 jardów od linii końcowej Chiefs i mieli do wykorzystania tylko ostatnią próbę, tzw. down, zamiast czterech. Po następnej minucie przegrywali 6:17.
Jednak Raiders wiedzą, jak wygrywać z Chiefs (razem z niedzielnym było to ich czwarte z rzędu zwycięstwo). Mimo że dwukrotnie Gannon gubił piłkę, mimo przejęcia jej na krótko przez przeciwników, w końcu Raidersi remisowali 24:24 i mieli piłkę. Kiedy do końca została niecała minuta, zespół Janikowskiego zatrzymał się 31 jardów od bramki Chiefs.
Czas upływał błyskawicznie. Drużynie Polaka zabrakłoby go na dalsze rozgrywanie piłki, co zresztą wiąże się z ryzykiem przejęcia jej przez przeciwników. Na boisko wszedł Janikowski i 15 sekund przed końcem zdobył decydujące o zwycięstwie trzy punkty za tzw. field goal.
Polak natychmiast stał się bohaterem meczu. W sumie wykonał cztery tzw. field goals, każdy z nich wart trzy punkty. Sportowa czołówka gazety "Mercury News" z Oakland mówi w tytule, że "Janikowski dźwignął Raiders". Oficjalna strona drużyny pokazuje w pierwszej odsłonie zdjęcie Polaka.
W najbliższą niedzielę Raiders podejmować będą New York Jets.