Trójmiasto w pełni doświadczyło honoru lub też horroru organizowania największego w Polsce wyścigu. W poniedziałek kolarze wyruszyli z Gdańska i zakończyli etap w Sopocie. Wczoraj wystartowali ze Skweru Kościuszki w Gdyni. Zakorkować Gdańsk i Gdynię z powodu imprezy sportowej jest dużym ryzykiem. Może gra jest warta świeczki. W Trójmieście za cztery lata miałyby się ewentualnie odbyć mistrzostwa świata w kolarstwie, których organizację UCI zamierza powierzyć Polsce.
Z Gdyni wczorajszy długi, choć nie najdłuższy, bo liczący 246,5 km etap tegorocznego Tour de Pologne poprowadził w stronę Koszalina. Po drodze kolarze mijali nadmorskie miejscowości Ustkę i Darłowo. Właśnie niedaleko Ustki na 81. kilometrze od peletonu odjechała czwórka zawodników: Daniel Czajkowski (Servisco), Marcin Gębka (CCC), Kazimierz Stafiej (Mróz) i Martin Prazdnovsky (Atlas). Czech nie podołał trudom ucieczki i odpadł z niej około 100 km przed metą. Wtedy trójka Polaków miała aż 13 minut przewagi nad peletonem. Były mistrz świata Ryszard Szurkowski jeżdżący na TDP w roli komentatora Polskiego Radia, nawet wtedy nie dawał wiele szans na powodzenie tej akcji. - Siła peletonu była za wielka. Gdyby się porwał, może coś by z tego wyszło. Nie porwał się. Ta ucieczka to był jednak miły polski akcent. Wygrać ten wyścig mogą tylko Przydział i Wadecki. Inni mogą się tylko pokazywać - powiedział Szurkowski.
Trójka Polaków została wchłonięta na uliach Koszalina. - Gdybym dojechał w tej grupie, byłby to mój życiowy sukces. Peleton tak nagle przyśpieszył, że sami przestaliśmy walczyć - mówił 22-letni Czajkowski.
Zwarty peleton kilka kilometrów przed metą prowadzili kolarze francuskiej grupy AG2R Proveyance. Pracowali dla swojego lidera Jaana Kirsipuu. Wiele wskazywało, że Estończyk powtórzy swój suckes z poniedziałku i wygra drugi w tym roku etap w TdP. - Sam nie wiem, w którym momencie wyskoczył mi z boku Włoch - mówił lider wyścigu na mecie, na którą przyjechał na drugiej pozycji.
Tym, który tak go zaskoczył na finiszu był Włoch Angelo Furlan. 24-letni zawodnik grupy Alessio odniósł pierwsze zwycięstwo w zawodowej karierze. Będzie walczył o kolejne, bo w wyścigu odbędą się jeszcze dwa płaskie etapy.
Wielkim rywalem Furlana i Kirsipuu będzie Zbigniew Spruch. Wczoraj wicemistrz świata miał ogromnego pecha. Kolarze mają wielu wrogów na trasie: wiatr, deszcz, kibic, który nagle znajdzie się na drodze. Wczoraj nieoczekiwanie okazał się nim również helikopter z którego przeprowadzana jest telewizyjna relacja. Maszyna opuściła się tak nisko, że spowodowała kraksę w peletonie. Uczestniczył w niej również Spruch. - Helikopter był za nisko. Ktoś się przestraszył i zahamował. Reszta poszła jak w dominie. Zaczęliśmy się przewracać. Musiałem zmienić dwa koła - opowiadał zawodnik grupy Lampre. Miał rozciętą nogę, ale dogonił peleton. - Wyścig jeszcze się nie rozstrzygnął, bo to dopiero drugi etap chciałbym powalczyć. Na pewno o zwycięstwo na etapie, a może o coś więcej.