Tegoroczne mistrzostwa Polski miały szczególną rangę. Przedstawiciele Polskiego Związku Tenisowego podkreślali, że w tym roku obchodzimy 80-lecie związku, że krajowy czempionat rozgrywany jest po raz 75., a także iż po kilku latach przerwy najlepsi polscy tenisiści zagościli na warszawskich kortach. Jednak tak naprawdę żaden z tych powodów nie miał wpływu na dodatkową motywację zawodniczek i zawodników, bo przedwojennych czasów nikt już dawno nie pamięta, a w Warszawie zarabia się największe w kraju pieniądze, ale nie na korcie tenisowym, tylko w nowoczesnych biurowcach wyrastających w centrum.
Tym, co skłoniło czołówkę naszych tenisistek i tenisistów do walki o medale, była zapowiedź Ryszarda Fijałkowskiego, dyrektora turnieju Idea Prokom Open w Sopocie, że najlepsi z kortów Warszawianki dostaną "dzikie karty" do rozgrywanego za dwa tygodnie turnieju o oszałamiającej jak na polskie warunki puli nagród - 180 tys. dolarów dla pań i 400 tys. dla panów.
Tak więc, patrząc czysto merkantylnie, nawet nagrody przygotowane dla zwycięzców mistrzostw Polski (5,6 tys. zł brutto dla kobiet i 6,4 tys. dla mężczyzn) można było potraktować jako dodatek do możliwości wystąpienia w Sopocie, gdzie już za porażkę w pierwszej rundzie można dostać tyle samo (u kobiet 1,3 tys. dol.) lub więcej (u mężczyzn 3,72 tys. dol.). Tam też obok pieniędzy zdobywa się punkty WTA i ATP, które pozwalają awansować w światowych rankingach.
Jeśli do tego dodamy, że Polki i Polacy uprawiający "biały sport" nie mają wielu okazji do zdobywania tychże punktów (bo - jak pokazują rankingi - są słabi), to okazuje się, że nawet taka impreza jak mistrzostwa kraju może okazać się atrakcyjna.
Pod nieobecność Magdy Grzybowskiej (leczy przewlekłą kontuzję kolana), Oli Olszy (zarzuciła tenis i wyjechała do USA) i Joanny Sakowicz (występowała w juniorskim Wimbledonie) w finale kobiet spotkały się dwie najlepsze zawodniczki turnieju mistrzowskiego - Karolina Jagieniak i Anna Żarska.
Jagieniak (nr 240 w rankingu WTA) posiadająca podwójne - francuskie i polskie - obywatelstwo jest zbyt słaba, by rywalizować z koleżankami znad Sekwany, więc od pewnego czasu przyjeżdża grać o mistrzostwo Polski. Obecnie na listach WTA jest 16 lepszych od niej Francuzek, a tylko jedna Polka - kontuzjowana Grzybowska, nic więc dziwnego, że Karolina znalazła się w finale, nie tracąc po drodze nawet seta.
Jej rywalka - Anna Żarska (nr 329 WTA) od kilku lat próbuje przebić się na tenisowy szczyt, a także zdobyć tytuł mistrzyni Polski na otwartych kortach. Jednak ani jedno, ani drugie jej się nie udaje. W decydujących momentach okazuje się bowiem, że jej tenis jest zbyt ubogi, by mogła czymś zaskoczyć swoje rywalki.
Podobnie było w niedzielę na Warszawiance. Przez cały pierwszy set finału Żarska biegała i dzielnie przebijała niemal każdą piłkę zagraną przez Jagieniak, ale w jej grze za nic nie dało się zobaczyć jakiegoś zamysłu taktycznego.
Tymczasem rywalka, jakby nieco rozkojarzona, często psuła proste piłki. Tak doszło do tie-breaka. - Graj skrótami, dziewczyno, bo cię zamęczy - podpowiadał Jagieniak, jeden z nadzwyczaj licznie zgromadzonych kibiców.
Polka z francuskim paszportem posłuchała i po chwili zakończyła tie-breaka oraz całego seta ładnym skrótem. To dokumentnie załamało Żarską, która gładko przegrała drugą partię i na kolejną szansę na złoty medal musi poczekać rok.
Na pocieszenie pozostaje jej fakt, że niemal na pewno dostanie "dziką kartę" do eliminacji w Sopocie. Jej pogromczyni zaś może być już pewna udziału w turnieju głównym Idea Prokom Open.
U panów emocji finałowych było znacznie więcej, ale też i finał trwał znacznie dłużej. Po pierwszym, szybko wygranym przez Pfeiffera, secie spadł ulewny deszcz, który przerwał mecz na ponad trzy godziny. Wybiło to nieco z uderzenia obrońcę tytułu i po wznowieniu gry Bartłomiej Dąbrowski odrobił straty. Potem jednak w decydujących momentach górą był młodszy o pięć lat Pfeiffer, który nie bał się przejmować inicjatywy i zdecydowanie częściej atakował. Dzięki temu wygrał kolejne dwa sety, decydującego w tie-breaku.
Takie rozstrzygnięcie pozwala przypuszczać, że właśnie obu tych tenisistów zobaczymy w turnieju głównym w Sopocie.
Wyniki finałów. Gra pojedyncza kobiet: Karolina Jagieniak (SKT Sopot, 1) - Anna Żarska (SKT Sopot, 2) 7:6 (7-4), 6:2. Gra pojedyncza mężczyzn: Krystian Pfeiffer (MKT Łódź, 3) - Bartłomiej Dąbrowski (MKT Łódź, 1) 6:3, 3:6, 7:5, 7:6 (7-4). Gra podwójna kobiet: Żarska/Karolina Bułat (SKT Sopot/Mera Warszawa, 2) - Małgorzata Kanabus/Aleksandra Kujawska (Legia Warszawa/AZS Środowisko Warszawa) 6:4, 6:2. Gra podwójna mężczyzn: Filip Anioła/Piotr Szczepanik (AZS Poznań/Mera Warszawa, 3) - Maciej Diłaj/Piotr Żurawiecki (Polonia Bydgoszcz/Olsza Kraków) 7:6 (7-2), 6:4.Gra mieszana: Magdalena Wojdyło/Łukasz Pelowski (Wawel Kraków/AZS Poznań) - Jagieniak, Krzysztof Kwinta (SKT Sopot/AZS Poznań, 1) 6:3, 6:4.
Wyniki sobotnich meczów półfinałowych w singlu. Kobiety: Jagieniak - Sylwia Niedbało (Mostostal Zabrze) 6:1, 6:0; Żarska - Aleksandra Kujawska (AZS Warszawa, 3) 7:5, 6:4. Mężczyźni: Dąbrowski - Marcin Matkowski (SKT Szczecin) 6:0, 6:1; Pfeiffer - Łukasz Kubot (KKT Wrocław, 2) 6:4, 7:5.