W sobotę 30 listopada w Polskim Związku Lekkiej Atletyki odbędą się wybory. Jedynym kandydatem na stanowisko prezesa jest Sebastian Chmara - obecny wiceprezes ds. marketingu, promocji, programu Lekkoatletyka dla każdego. To jednak niejedyna zmiana, która nastąpi w federacji.
Jak czytamy w Przeglądzie Sportowym Onet z funkcją wiceprezesa ds. organizacyjnych i kontaktów międzynarodowych ma się pożegnać Tomasz Majewski. Radości z tego powodu nawet nie próbuje ukrywać Adrianna Sułek-Schubert, która w rozmowie z tym portalem mówi wprost. - Całe szczęście dla nas wszystkich lekkoatletów. Oczywiście, ja wiem więcej i nie mogę tego powiedzieć przed kamerami, ale chyba wszyscy na to bardzo liczyliśmy. To nie była osoba na właściwym stanowisku, przede wszystkim nie jako mediator między zawodnikami, a był świetnej klasy zawodnikiem - powiedziała.
- Nie znam prywatnie tego człowieka, mogę tylko wypowiadać się z perspektywy jego pracy jako działacza. Wiem, że komunikacja była mocno utrudniona, niemiłe były wypowiedzi i ocenianie treningu, na którym nie był ani razu. Nie chciał nawet się z nim zapoznać. Opowiadanie, że to jest żaden trening? To ja zapraszam, bo podejrzewam, że ten trening mógł być porównywalnie ciężki do tego, kiedy on był w drodze do medalu igrzysk olimpijskich - dodaje.
Zdaniem wicemistrzyni świata w pięcioboju Majewski nie ma kontaktu z zawodnikami. - On się ukrywa za tytułem mistrza olimpijskiego, ale on nie ma z nami żadnego kontaktu. Czy ja go widziałam kiedykolwiek na obiektach AWF-u Warszawa? Może jak chodziło o wynajem obiektu lub przy spijaniu śmietanki, czyli wręczaniu medali - krytykuje.
Adrianna Sułek-Schubert na początku roku krytykowała PZLA za brak pomocy ze strony federacji, gdy była w ciąży. Do jej zarzutów odniósł się wtedy Majewski. - Pieniądze państwowe musimy wydawać racjonalnie, a przecież nie trzeba być ekspertem, by wiedzieć, że w czasie ciąży nie ma możliwości kontynuowania przygotowań na najwyższym poziomie. Aktywność w takich okolicznościach na pewno pomaga, ale nie ma nic wspólnego z treningami na pełnych obrotach. Przygotowania prowadzone na 60 procent nie mają znaczenia, bo przecież po porodzie zawodniczkę czeka miesiąc przerwy, który i tak sprawi, że wszystko trzeba będzie zaczynać od początku - tłumaczył wtedy.
I choć w rozmowie ze Sport.pl polska olimpijka wyjaśniała, że cała sprawa została podkręcona przez media, to najwidoczniej jej relacje z Majewskim nie są najlepsze. 30 listopada w PZLA powinien zacząć się nowy rozdział. Jedyny kandydat na prezesa federacji - Sebastian Chmara - musi zyskać poparcie przynajmniej połowy z 88 delegatów, żeby wygrać wybory. Na jego potencjalnego rywala wskazywano Majewskiego, ale ten ostatecznie nie zdecydował się na start w wyborach na prezesa. Wciąż jednak liczy na to, że będzie pełnił funkcję w PZLA. - Startuję do zarządu PZLA i mam nadzieję, że zostanę wybrany i dalej będę mógł w tym związku pracować - powiedział w rozmowie z Interią.