Dokładnie dwa miesiące po życiowym sukcesie, jakim było mistrzostwo olimpijskie, Aleksandra Mirosław odebrała klucze do mieszkania, które jest jedną z kilku nagród za paryskie złoto. Należą jej się - tak jak i innym polskim medalistom tych igrzysk - także nagrody finansowe. Czy je również już otrzymała? Tu rekordzistka świata nie odpowiada wprost.
Dość długo trzeba było czekać, by podczas uroczystości zorganizowanej przez firmę Profbud na scenie pojawiły się Aleksandra Mirosław, Klaudia Zwolińska, Julia Szeremeta i Daria Pikulik - czyli mistrzyni olimpijska z Paryża i trzy srebrne medalistki, które decyzją sponsora otrzymały za te sukcesy własne cztery kąty w mającej dopiero powstać warszawskiej inwestycji. To oczekiwanie dziennikarzom skróciło pojawienie się na scenie Roberta Lewandowskiego. Okazało się, że słynny piłkarz występuje tu jako udziałowiec i partner merytoryczny, o czym przed poniedziałkiem publicznie nie informowano. Mirosław też o tym wcześniej nie wiedziała.
- Dowiedziałam się dopiero dzisiaj, chwilę temu. To, że tak wielki sportowiec włączył się w to, tylko pokazuje, jak ważne jest inwestowanie kapitału w drugiej części sportowego życia - zaznaczyła w rozmowie z dziennikarzami po zakończeniu oficjalnej części uroczystości w Warszawie.
30-latka potwierdziła, że to mieszkanie jest najcenniejszą nagrodą, jaką kiedykolwiek otrzymała za wyniki sportowe. Za olimpijskie złoto przysługuje jej także zapewnione przez Polski Komitet Olimpijski 250 tys. zł, diament, obraz i voucher na wakacje, a ze strony ministerstwa sportu 100 tys. zł. Jakiś czas temu w mediach pojawiały się informacje, że medaliści z Paryża wciąż nie otrzymali nagród finansowych. Pytanie o to w poniedziałek zadano również Mirosław, ale nie odpowiedziała wprost. Podkreśliła za to, że takie premie nie są dla niej priorytetem.
- Nigdy nie startowałam dla pieniędzy. W Paryżu ani przez chwilę o tym nie myślałam, co dostanę za medal. Najważniejszy jest sam krążek, to on będzie do końca życia. Nagrody finansowe to tylko dodatek do tego, co robimy. Bo chwila wejścia na podium jest najpiękniejszym momentem i człowiek nie myśli wtedy o nagrodach - zapewniła zawodniczka, która w eliminacjach w stolicy Francji dwukrotnie pobiła własny rekord świata.
I choć upragnione olimpijskie złoto to największy sukces w jej karierze, to - jak sama mówi - to nie on najbardziej zmienił jej życie.
- Najbardziej zmieniło się ono po Tokio [wspinaczka sportowa zadebiutowała wtedy w programie igrzysk, a Mirosław zajęła w kombinacji łączącej trzy konkurencje czwarte miejsce - red.], gdzie też ustanowiłam rekord świata. To była największa transformacja. Po Paryżu zmieniło się bardzo dużo. Jeśli chodzi o aspekt finansowy, to radzę się osób z mojego otoczenia, jak dobrze ulokować zdobyte pieniądze, by zabezpieczyć przyszłość. Trzeba myśleć o tym, co będzie po sporcie, bo kariera sportowca - niestety - jest krótka - zwróciła uwagę utytułowana zawodniczka.
Rozpoczęła już przygotowania do kolejnego sezonu i - tak jak w poprzednich latach - odpoczywała wcześniej od wspinaczki i treningów kilkanaście dni. Ale myślami wciąż wraca do igrzysk w Paryżu.
- I cały czas będę, przez długi okres czasu na różnych poziomach świadomości. Wracanie myślami do tego startu wywołuje różne emocje - wzruszenie, ogromną dumę i satysfakcję. Poczucie, że zrobiłam coś wielkiego. Bardzo długo to do mnie docierało i coraz bardziej dociera powoli każdego dnia. Staram się jak najdłużej zostać w chwili obecnej i czerpać z niej jak najwięcej, by jak najwięcej z tego zapamiętać - zaznaczyła Mirosław.